31 stycznia 2021

Od Mlecznego Oka

 Mleczne Oko przyzwyczaiła się do niespokojnych nocy. Nie umiała sobie z nimi radzić, ale wierzyła, że kiedyś nauczy się z tym radzić. Tego wieczora była przemęczona.
Nie rozumiała, czemu Biała Gwiazda postanowiła obdarzyć ją zaufaniem i nadać rolę przywódcy, ale nie kłóciła się z nią. Wieczorem pytała o to jednak babkę i Jasne Serce. Były inne psy, cała masa psów, które musiały się nadawać lepiej niż ona. Jednak teraz słowa Białej Gwiazdy były prawem. Jeżeli przywódczyni chciała od niej pomocy, będzie jej udzielać. Jeszcze uderzyła w nich epidemia, której ofiarą był zapewne Ciemna Gwiazda. Mogła życzyć sobie o trochę lepsze początki.
Zasypiała zmęczona i budziła się zestresowana, ale dzięki temu dawała radę przesypiać noc. Chyba jej głowa była zbyt zmęczona, by wytwarzać tak wiele koszmarów. A jednak coś tej nocy sprawiło, że jej wyobraźnia zaczęła działać.
Tym razem nie była w mieście. Znowu znajdowała się w lesie. Było to tak wyraźne, że niemal czuła trawę pod łapami i zapach liści w nozdrzach. Drzewa szumiały wokół niej swoją pieśń. Tak za tym tęskniła. Widziała wszystko, a przeglądając się w strumieniu, widziała własne odbicie. Dokładnie takie samo, jak sprzed wypadku. Zaraz obok niej pojawił się drugi pysk. Uniosła szybko łeb.
— Ciemna Gwiazdo? Co ty tutaj robisz, ty…
— Nie żyjesz? — dokończył za nią. Nie wiedziała, skąd to wiedziała, ale ten fakt był równie pewny jak ziemia pod jej łapami.
— Tak. Poszedłeś do Gwiezdnych.
— Chcę, żebyś to zapamiętała bardzo uważnie. — Jego wzrok był poważny i jeszcze starszy, niż gdy go ostatnio widziała. — Aby znaleźć uzdrowienie, musisz iść w miejsce bliskie gwiazdom.
— Co?
— Biała Gwiazda w ciebie wierzy, tak samo my. Pamiętaj moje słowa. — Połowa jej wizji zaczynała ciemnieć. Przywódca rozmazywał się przed nią. Czuła, jak jej pysk zaczynał piec.
— Ciemny… — Spróbowała do niego podejść.
— Iskrząca Duszo. — Zatrzymała się z łapą nad strumieniem. — Mleczne Oko. Wojowniczko. Ruszaj.
— Ciemny!
Wtedy ogarnęła ją czerń. Obudziła się ze zduszonym krzykiem. Rozejrzała się po pomieszczeniu i jej oddech zwolnił, gdy widziała znajome psy. Wiedziała, że nie zaśnie po obudzeniu się, to równie dobrze mogła się podnieść.
Psy jeszcze nie przyzwyczaiły się do zmiany, a oni wszyscy mieli ważniejsze rzeczy na głowie, niż jej awans. Pasowało jej to, mogła skupić się na szukaniu ziół i tylko czasem uśmiechała się, gdy nikt nie kłócił się z jej prośbami.
Ten sen, który miała, był dziwny. Znała swój mózg, wiedziała, co potrafiłby wytworzyć. To nie było to. Nie chciała z nikim o tym rozmawiać, ale gdy kolejnemu z nich nie udało się znaleźć odpowiedniej ilości. Jeszcze nie było źle, ale bardzo szybko mogło zacząć. Chciała udać się do Jasnego Serca, ale wysłali go na granice domostw ludzkich. Poza tym była dorosła, była zastępcą. Nie mogła biec z każdym problemem do niego.
Chyba za bardzo uwierzyła w swoje zdolności, bo w jednej chwili czuła się w porządku, a w następnej usłyszała od Mroźnej Burzy, że jest ranna. Po dotknięciu pyska zobaczyła krew. Coś musiało pęknąć na jej skórze. Oznaczało to, że powinna udać się do Ciemnego Kła. To była ostatnia rzecz, jakiej teraz chciała. Musiała jednak być dorosła i zebrać w sobie całą swoją siłę woli, by powstrzymać się przed zamordowaniem medyczki.
— Witaj — powiedziała, wymuszając z siebie odrobinę przyzwoitości, bo Borsucza Łapa tam siedział. Co temu dzieciakowi znowu się stało? Może wbił sobie igłę w łapę. — Coś podobno mi się stało.
— Wpadłaś na drzewo? — zapytał się Lisia Łapa, ten mały gnojek.
— Tak. Ciemny Kle?
— Już szukam twojej mazi — mruknęła samica, gdzieś z jej prawej strony. Przysiadła z boku i szukała wzrokiem jakiegoś kubła wody, żeby się obmyć. — Nie przemęczaj się — powiedziała medyczka i zaraz Mleczne Oko poczuła coś zimnego na swoim pysku. Miała nadzieje, że chociaż szmata była czysta. Siedziała bez słowa, pozwalając nałożyć sobie ziołową mieszankę. Lisia Łapa dręczył czymś brata, ale nie chciała nawet się tym przejmować.
— Mogę iść?
— Tak.
Mleczna zatrzymała się jednak w progu i zaklęła w duchu. Jeśli sen ją dręczy, to kto jest lepszy do porozmawiania o nim od medyka. Nawet jeśli ich medyk był tak beznadziejną suką jak Ciemny Kieł.
— Miałaś ostatnio prorocze sny? - zapytała.
— A co? — Ciemny Kieł przechyliła łeb.
— Przyszedł do mnie… dawny przywódca. — Jej zawahanie się było niemal niedostrzegalne. — Aby znaleźć uzdrowienie, musisz iść w miejsce bliskie gwiazdom. Dokładnie tak powiedział. Zastanawiałam się, czy to coś znaczy, czy po prostu twoje leczenie ma kolejny skutek uboczny — powinna się powstrzymać przed małą uszczypliwością, ale nie mogła.
— Wszyscy medycy mieli sny. Jest was pięcioro i macie iść na górę. Ciesz się. Gwiezdni najwyraźniej dali ci zadanie.
— Świetnie, dzięki — powiedziała, przewracając oczami. Zadanie od Gwiezdnych. Tego jeszcze jej brakuje.
Musiała porozmawiać o tym z Białą Gwiazdą. Nie powinna tracić zastępczyni w takim momencie. Z drugiej strony, słowa Gwiezdnych były nawet większym prawem niż słowa lidera. Czemu w ogóle ona? Czy Przodkowie się na nią uwzięli? Naprawdę potrzebowała spokoju, żeby nad tym wszystkim pomyśleć. Miała nawet lekką nadzieję, że Biała Gwiazda zakaże jej iść.
— Powinniśmy kierować się wolą Gwiezdnych. Wyznaczyli cię do specjalnego zadania, Mleczne Oko. Musisz je wykonać.
No kurwa mać. Czyli jednak czeka ją przygoda. 
[829 słów: Mleczne Oko otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia +20 za opowiadanie o śnie]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz