Otworzyłam delikatnie oczy, próbując przyzwyczaić je do mocnych promieni słońca. Pora Nowych Liści nastała zarówno w mieście, jak i na jego obrzeżach, wypełniając serca wszystkich psów iskierką nadziei — mimo ożycia przyrody, które zawsze było dla nas czymś niezwykłym czasy choroby, które zapukały do naszych klanów, przygniotły nawet taką suczkę jak ja. Ventus miał coraz więcej chorych pysków do leczenia, a brakowało łap do zbierania leczniczych ziół, dzięki którym wirus przestawał niszczyć ich organizmy. Wtopiłam wzrok we wschód słońca oblewający nasz obóz; nastawiłam radośnie uszy, wsłuchując się w najdrobniejsze dźwięki z wszelkich legowisk — tam ktoś przekręcił się na drugi bok, tu ktoś ziewnął, a jeszcze gdzie indziej zakaszlał… Uszy nieco mi oklapły na tę myśl, jednak po chwili na pysku zagościł szyderczy uśmiech. Jako wojowniczka nie chciałam bezczynnie siedzieć i patrzeć, jak umierają moi pobratymcy, więc od razu postanowiłam wykorzystać swój pomysł. Cichaczem przemknęłam do legowiska uczniów i chwilę po wpatrywałam się w urocze, niewinnie śpiące kulki sierści. Przeleciałam wzrokiem całą grupkę, aż losowanie wybrało szczęśliwca o jasnej barwie. Zawadiacko trzepnęłam młodziaka po uszach i kiedy otworzył oczy, już miałam krzyknąć, jednak współczująco popatrzyłam na resztę śpiochów, potrząsnęłam głową i chyląc się do ucznia, szepnęłam:
— Wstawaj, Migocząca Łapo, idziemy na wycieczkę! — Energiczny ton i kilka machnięć ogonem obudziły go do końca i postawiły na nogi. — Zioła same się nie zbiorą, chodź.
Właśnie o to mi chodziło, ruszył za mną bez pytań, szykowała się niezła przygoda, zadanie specjalne, ratunek dla klanu! Dwaj młodzi bohaterowie uratowali klan przed zagładą! Już czułam ten wzrok na nas podczas zebrania klanów, słyszałam szepty, okrzyki zachwytu, ale… Chwila, najpierw trzeba bohatersko wykonać to zadanie. Wyprowadziłam delikwenta poza obręb śpiących psów i na drodze do miasta skinęłam krótko, spoglądając w jego oczy. Były niezwykłe, wręcz nie dało się oderwać od nich oczu.
— Migocząca Łapo, pomożesz mi? Musimy zebrać zioła dla chorych, nie pozwolimy chyba na rozprzestrzenienie choroby? — powiedziałam odważnie i spojrzałam na mojego towarzysza, czekając na odpowiedź.
<Migotku? Wybacz, że tak krótko, odwdzięczę się następnym razem <3>
[319 słów: Dmuchawcowy Lot otrzymuje 3 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz