Kolejny żmudny dzień. Tym razem nie było jeszcze żadnych patroli, w których Jagodowa Mgła miała uczestniczyć i to ją cieszyło. W końcu miała spokój i mogła zając się sobą. No... prawie. Po ostatnim polowaniu nagle zachorowała i teraz musiała się męczyć. Słyszała niedawno o jakimś wirusie i jego objawach i teraz była pewna, że go złapała. Pięknie! Żadnych patroli, a już ma zrujnowany dzień! Warknęła, po czym wyszła z pudła, rozglądając się za medykiem.
Wkrótce go znalazła. Ten siedział sobie spokojnie w swoim miejscu, przebierając zioła.
— Khe-khe! — kaszlnęła głośno, odchylając głowę w bok i zasłaniając łapą pysk. Dziś nie najlepiej się czuła. — Ej Szkarłatny Bluszczu, chyba mnie dopadła jakaś zaraza i ten... możesz to wyleczyć? — spytała lekko ochrypłym głosem.
Ciemny pies zerknął na nią.
— A ty to kto? Nie kojarzę cię — odparł medyk.
— A co? Leczysz tylko wybranych?
— Tak tylko pytam... Poza tym odpowiadanie pytaniem na pytanie nie jest uprzejme — mruknął niezadowolony.
— Nie pouczaj mnie! Khe! Nie jesteś od tego!
Pies nic nie odpowiedział, tylko podszedł z niechęcią do pacjentki i zbadał ją. Następnie ponownie odszedł w kąt, tym razem szykując odpowiednie zioła. Ich aromat rozniósł się po całym lęgowisku. Jagodowa mruknęła. Strasznie nie lubiła ten okropny zapach.
— To co, dalej będziesz tak milczeć? — odezwał się Szkarłatny Bluszcz, wciąż przygotowując mieszankę.
— Czego jeszcze?
— Pytanie!
— Ugh, czy to takie ważne?! — warknęła, ale wkrótce pożałowała, bo wkrótce dopadł ją okropny kaszel. — Jagodowa Mgła. Długo jeszcze?
— Masz i jedz!
Suczka wzięła posłusznie gotową mieszankę i przeżuła wszystko. Smak może i nie należał do najlepszych, ale dało się to jakoś znieść. Po zakończonym leczeniu wyszła bez słowa. Teraz należał jej się odpoczynek.
Położyła się na swoim lęgowisku i przymknęła nieco oczy. Nudy. Zazwyczaj w takiej sytuacji po prostu o czymś myślała, ale teraz nic nie przychodziło jej do głowy. O czym ma niby myśleć, jak dokucza jej ta przeklęta choroba? Szkoda, że zioła nie działają od razu.
Wstała i otrzęsła się. Rzuciła okiem na wyjście z obozu. Tam sobie siedział samotnie inny ciemny pies. Może rozmowa z nim polepszy jej humor? Ruszyła powolnym krokiem w jego stronę, po czym doskoczyła do niego.
— A-BUU! — wykrzyknęła. Małe szczeniacze wygłupy jeszcze nikomu nie zaszkodziły.
— Gah! — wrzasnął zaskoczony.
Jagodowa Mgła uśmiechnęła się.
— Hah, taki groźny a taki tchórzliwy! — odparła radosna, podchodząc i siadając z boku. Temu psu, który tak naprawdę był Sowim Pazurem, wcale nie było do śmiechu.
— Tyle księżyców, a zachowujesz się gorzej, niż większość szczeniaków! — burknął z surową miną.
Uśmiech na pysku chorej zniknął momentalnie.
— A ty jesteś nudniejszy, niż liderzy na zgromadzeniu. — Następnie kaszlnęła nieco.
— No proszę, nie dość, że duża, to jeszcze i chora. Nie wstyd ci?
— Lepiej przyznaj się, że jesteś tchórzem!
— Nie jestem żadnym tchórzem! Po prostu byłem zasko...
— Ta-ta, już się tłumacz — przerwała szyderczym tonem, jakby kpiąc z niego.
Sowi Pazur warknął coś do siebie pod nosem.
— A co to takiego? — nagle czyjś głos w ich stronę się odezwał. To był Oszroniona Gwiazda.
— Hm? — mruknęli obaj, a Jagodowa Mgła doskoczyła nieco w bok, żeby nikt nie pomyślał, że to ona dokuczała wojownikowi.
— Sowi Pazurze, czy ty przypadkiem nie miałeś iść zbierać zioła?
— Ja... no... ten... Tylko na chwilkę, bo czegoś zapomniałem — wymamrotał.
— Nie powinieneś lekceważyć swoich obowiązków! Wiesz, czym to się kończy!
— Ja... już idę — powiedział Sowi Pazur, po czym wstał i ruszył zrezygnowany ku wyjściu, choć w głębi duszy się cieszył.
— Jagodowa Mgło, nie powinnaś tutaj tak stać, lepiej idź i odpocznij — upomniał ją lider.
Tymczasem Jagodowa Mgła mruknęła niezrozumiale. Po chwili odetchnęła z ulgą, ciesząc się, że nie chodziło o te wygłupy. Mimo tego czuła, że tego było mało.
— D-dobrze — odezwała się, po czym zrobiła parę kroków w głąb obozu, udając, że idzie się udać na odpoczynek. Kiedy dostrzegła, że lider odszedł na tyle daleko, że ją nie zauważy, ruszyła migiem ku wyjściu.
Wkrótce znalazła Sowiego Pazura, który zmierzał w stronę jeziora.
— He-ej! — odezwała się, podbiegając do niego.
— A? Co ty tutaj robisz?
— A przyszłam, by pomóc ci w zbieraniu tych ziółek.
— Eee... Przecież ty jesteś chora.
— Lider mnie puścił.
— Kłamiesz! Wracaj natychmia...
— To jego rozkaz i nie będę postępować przeciwko niemu!
Sowi Pazur ucichł, po czym kontynuował spacer, nie zwracając uwagi na jego towarzyszkę. Jagodowej Mgle to niezbyt się spodobało i podążała za nim. On dalej milczał. Przez chwilkę szli sobie tak w ciszy, aż w końcu Jagodowa nie wytrzymała.
— Ej, Sowi Pazurze, tak? — zagaiła. — Co powiesz na drobny turniej w zbieraniu ziół? Kto zbierze najwięcej, ten wygrywa!
Nie czekając na odpowiedź, pacnęła łapą jego prawy bok i pobiegła w stronę jeziora. Następnie rozejrzała się i węszyła, przypominając przy okazji zapach tych ziół, którymi medyk ją dzisiaj leczył. Była daleko od brzegu i skupiała się na trawie. Jak tylko zauważała coś podobnego, podbiegała do tej rośliny, po czym wyrywała z ziemi. Kto wie, jakie jej lecznicze części się przydadzą.
— No co, wchodzisz w to? — ponownie zwróciła się ku Sowiemu Pazurowi.
<Sowi Pazurze?>
[807 słów: Jagodowa Mgła otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia i zostaje wyleczona z choroby]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz