17 lutego 2021

Od Jazgotu CD Dymu

Jeśli ktokolwiek kojarzył Jazgota, to wiedział, że aktualnie jego życie opierało się na dwóch rzeczach: strachu i ziołach.
Odpowiedź Dymu go zdenerwowała. Zdenerwowanie postanowił wykorzystać w jakiś praktyczny sposób. Wcześniej już zdawało mu się, że znalazł miejsce, gdzie mogą rosnąć zioła. Wysypisko było duże i rozległe, a przeszukanie go zajmowało czas.
Jazgotowi zdarzało się być lekkomyślnym, ale nie na tyle, by szukać zemsty w pojedynkę. Przecież od razu by go pokonali. Nie chciał prosić Mlecza, chociaż ten może by się zgodził, a już na pewno nie chciał narażać Kasztana. Krążył więc po wysypisku, wsadzając nos wszędzie, gdzie się dało. Bardziej niż cokolwiek, chciał się zmęczyć. Wtedy nie będzie już w stanie o niczym myśleć.
W końcu udało mu się odnaleźć zioła. Musiały one lubić rosnąć w cieniu. Kryły się pomiędzy
kawałkami metalu, które stały w jakiejś niestabilnej konstrukcji. Nie chciał znowu zajmować czasu Leonisowi swoimi urazami, więc nie wsadzał po prostu łba do środka. Wyjątkowo użył mózgu.
Znalazł kawałek drewna i podłożył je w dobre miejsce. Postanowił zrobić jakąś prostą dźwignię. Nacisnął na nią przednimi łapami i włożył całą siłę. Jeżeli mu się uda unieść kawał metalu, to będzie mógł sięgnąć po nie. Uśmiechnął się do siebie, gdy konstrukcja zaczęła się ruszać.
— Tak jest! — powiedział cicho. A potem wszystko się potoczyło.
Ups...
— Coś ty sobie zrobił? — zapytał Leonis, gdy Jazgot przyniósł do niego zioła.
— Nic, nic. — Schował za sobą zranioną łapę. — Obiłem się trochę. Masz roślinki.
— Siadaj, zajmę się tym.
— Nie, nie. Nie trzeba. — Leonis zmrużył oczy.
— Naprawdę, pa Leonis. — Wybiegł, zanim medyk zdążył coś więcej powiedzieć. Planował pobiec jeszcze raz, tym razem w jakąś inną część wysypiska, ale po drodze zauważył Dyma.
Super. Liczył, że samiec go nie spostrzeże. Nie miał gdzie się ukryć, więc, zamiast tego postanowił szybko przemknąć przy blokach. Oczywiście nie miał specjalnie szczęścia — albo białe psy są łatwe do zauważenia na ciemnoszarym tle.
— Jazgot! — Zatrzymał się w miejscu, chociaż jakaś część jego mówiła, że powinien pobiec i uciec. Był już za stary na takie uciekanie.
— Tak? — Spojrzał na niego, unosząc łeb.
— Powiedz mi, że nie pobiegłeś do miasta… — Dym brzmiał na zmartwionego i aż Jazgotowi przykro się zrobiło, gdy go usłyszał. Chciał go aż zacząć przepraszać, ale ugryzł się w język.
— Nie, nie jestem głupi — odpowiedział. — Chociaż ty tak uważasz.
— Nieprawda… — Dym pokręcił łbem.
— Właśnie, że tak.
Jazgot uderzył łapą w ziemię, starając się znaleźć swoją pewność siebie. To nie była nawet kłótnia, ale trochę się tak czuł. Był prawie dorosły. Wiedział, że niedługo będzie mógł kończyć szkolenie (nawet jeśli bardzo tego nie chciał), a nadal miewał problemy z wyrażaniem swojego zdania przy starszych. Jaki wojownik boi się mówić, co naprawdę myśli.
— Nie chcę się mścić — zaczął od tego. — Jest mi bardzo przykro. Czuje się źle z… z wujkiem, ze wszystkim, co się stało. Ale ważniejsze jest to, że włóczędzy nam grożą. Wiem, że na razie nie możemy nic zrobić, z epidemią i tak dalej. Jesteśmy osłabieni i jakakolwiek wojna z klanami jest bzdurą. Rozumiem to Dym. Nie jestem durnym dzieckiem. Mogę jeszcze wielu rzeczy nie wiedzieć, ale równie wiele rozumiem. Może źle to przedstawiłem. Mimo to myślę, że powinniśmy, chociaż poszukać śladów. Abyśmy wiedzieli, na czym stoimy.
Dym patrzył na niego bez słowa.
— Nie pójdę sam, bo to zbyt niebezpieczne — powiedział, by go uspokoić. Nie ma co stresować go bez potrzeby. — Jeżeli nie chcesz wychodzić z terenów, to możemy jedynie przejść się po terenach i sprawdzić, czy nie czuć ich zapachu. Mogli tu krążyć. To nie powinno cię zbytnio wymęczyć. I możemy przy okazji poszukać ziół.
<Dym?>
[582 słowa: Jazgot otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia i 1 Punkt Treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz