Nie kojarzył brata Szramy. Sam nie wiedział, co sprawiło, że tak się przed suczką otworzył, ale przynajmniej nie zrobiło się dziwnie czy niekomfortowo. Jeszcze chwilę tak leżeli, trącając się nosami. Czuł, jak suczka się trzęsie i mocno krępował. Domyślał się, że to ze względu na pogodę, jednak dziwnie mu było. W ogóle dziwacznie czuł się z samym faktem bycia pocieszanym, a co dopiero z tym, że nagle pocieszała go osoba, którą sam przyszedł tu pocieszać. W dodatku trzęsąca się z zimna. W dodatku będąca suczką.
Czuł, że nie powinien tak sobie po prostu tutaj leżeć obok i trącać ją nosem jak ostatni kretyn, ale jakoś pozwolić jej się w siebie wtulić, żeby się ogrzała. Tylko jak to zrobić, żeby nie było niezręcznie? Lubił Szramę i wydawało mu się, że ona nie miała nic specjalnego przeciwko niemu, w końcu, po co miałaby to wszystko mówić i znosić jego obecność. Ale może po prostu nie wiedziała, jak mu powiedzieć, żeby dał jej w końcu spokój i sobie poszedł? Grr, muszę porozmawiać z Jazgotem o trzymaniu jęzora za zębami i poszanowaniu przestrzeni życiowej innych. Może wtedy unikniemy wszyscy takich sytuacji…
Szrama jednak przesunęła się trochę w jego kierunku, więc Kasztan zrobił to samo. Czuł się jak pajac i dziękował w duchu za to, że nikogo nie było w pobliżu, by móc widzieć jego błazenadę. Po możliwie jak najcichszym głębokim wdechu zbliżył się jeszcze bardziej do Szramy, na co ta zrobiła to samo. Cieszył się, że nie widział jej spojrzenia, bo pewnie wyrażałoby głęboki dyskomfort, ale w końcu sama się przysuwała, więc pewnie było jej na tyle zimno, że musiała się przemóc.
W końcu leżeli razem, bliżej niż Kasztan mógłby w ogóle wcześniej pomyśleć. Przez trochę czasu panowała cisza, aż przerwała ją Szrama, opowiadając o tym, jak to wyglądało na początku. Jak Bezgwiezdni się zorganizowali, trafili tu, jak zadecydowali, o swojej przyszłości. Kasztan słuchał, w końcu w tym był najlepszy, a przy tym cały czas pilnował, by Szrama czuła się możliwie najlepiej. Zapewniał ją, że kichnięcia mu nie przeszkadzają i próbował wychwycić wyraz jej pyska. Sam dorzucił od siebie krótką historię o tym, jak sam trafił tu, uprzednio schwytany przez Dwunożnych. Czuł się nieswojo, ale na szczęście Szrama nie wypytywała za bardzo. Po niezwykle błyskotliwej uwadze, że też mógłby nazywać się Szrama, ze względu na wielką bliznę na brzuchu, obiecał sobie, że jeszcze jeden taki durny tekst, a nie odezwie się już nigdy. Na szczęście suczka nie wydawała się zła czy urażona, ale nie mógł być pewien.
Z pierwszym ziewnięciem suczki Kasztan natychmiast przeprosił, że tak się zasiedział i po szybkim pożegnaniu chwycił kości, co by nie zostawiać po sobie śmieci i wrócił do swojego legowiska. Jazgot spał w najlepsze, rozwalony na prawie całe posłanie. Pies położył gdzieś obok resztki posiłku i ułożył się, popychając lekko ucznia, by zrobić sobie miejsce. Tej nocy ciężko było mu zasnąć, każda głupota, którą popełnił, wracała do niego ze zdwojoną siłą, a gdy był już bliski kresu wytrzymałości i zaśnięcia, zaklinał się, że już nigdy nie będzie próbował nikogo pocieszać i w ogóle ograniczy jakiekolwiek kontakty z suczkami.
Następnego dnia oczywiście nie pamiętał już tych postanowień, a pierwszą rzeczą, jaką ujrzał po przebudzeniu, były obgryzione kości. Ich widok automatycznie poprowadził go ku Szramie, co sprawiło, że po raz pierwszy od dawna jego pierwszą myślą z rana nie był Jazgot, strach przed treningiem walki, ani nieżyjąca rodzina.
Koniec wątku Kasztana i Szramy.
[558 słów: Kasztan otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz