Konwalijka patrzyła z szeroko otwartymi oczami, jak robak skacze na boki, kiedy tylko Bursztynek się do niego zbliżał. Nie wiedziała, że małe stwory są aż takie inteligentne! Właściwie to było to jeszcze bardziej przerażające niż jego bzyczenie… no dobrze, te dwa aspekty znajdowały się na równi. Nie chciała jednak wyglądać na przestraszoną, dlatego w dalszym ciągu podskakiwała, kibicując swojemu bratu. Zapach kurzu wzniesionego przez ich dzikie ruchy i szczekanie Bursztynka sprawiły jednak, że Konwalijka mimowolnie sama dołączyła do zabawy. To łapy niosły ją, nie na odwrót.
Powarkiwała radośnie, skacząc wokół robaka, który niezbyt wiedział co ze sobą zrobić. Jej mięśnie nie były na tyle silne, żeby mogła raz po raz gonić się z dorosłymi albo chociaż siłować się z rodzeństwem, ale to jej nie przeszkadzało. Była tylko szczeniakiem, jednym z wielu, które miały jeszcze długą drogę przed sobą. Nie zwracała uwagi na swoje niedogodności, ciesząc się chwilą. Troski? Zmartwienia? Teraz istniał dla nich tylko robak. Za chwilę może tego robaka zastąpi co innego, to bez różnicy. Ważne, że bawili się wyśmienicie, a cierpienie nie zaprzątało ich głów. Wydawało się daleko, a oni poza jego zasięgiem. Szkoda tylko, że nikt nie powiedział im, że przed Bursztynkiem i Konwalijką myślały tak całe pokolenia.
***
Kap. Kap. Równomierny dźwięk kropel deszczu uderzających o blachy gdzieś na zewnątrz obudził Konwalijkę. Uchyliła powoli powieki, podnosząc się i nie do końca wiedząc co się wokół niej dzieje. Odzyskała zmysły dopiero wtedy, kiedy tuż przed nią pojawiła się para brązowych ślepi. Kąciki warg uniosły się w odruchu, formując na pyszczku suczki niezgrabny uśmiech.
— Cześć, Bursztynku — przywitała się radośnie, wpatrując się w swojego brata, a właściwie w swoje własne odbicie w jego oczach. On szybko jednak odwrócił się, nieco skulony. Zamrugała parokrotnie, czując się trochę nieswojo przez to, że jej brat tak dziwnie się zachowywał. Zbliżyła się do niego i przekrzywiła głowę, żeby lepiej go zobaczyć.
Wtedy jednak!, głośne kichnięcie rozbrzmiało w obozie, przez które Konwalijka odsunęła się gwałtownie w tył. Jego właścicielem był nie kto inny jak Bursztynek. Suczka z resztą również kichnęła, ale bardziej z zaskoczenia niż czegokolwiek innego. — ...wszystko z tobą dobrze?
— Jak najbardziej! Czemu miałoby nie być dobrze, Konwalijko?! — wrzasnął Bursztynek, jak gdyby chciał zagłuszyć pytanie Konwalijki, tak jakby nigdy go nie było. Zresztą poszło mu całkiem dobrze, bo z jego głosu biła taka pewność siebie, że gdyby nie jego zasmarkany nos byłaby w stanie mu uwierzyć, że to wszystko było snem. Zanim jednak zdążyła coś dodać odnośnie do tej sprawy, Bursztynek już nabrał pełni sił, a jego pysk pchał ją w jakimś bliżej nieznanym kierunku. Wymamrotał w jej futro:
— Znalazłem dzisiaj świetną stertę śmierdzących ubrań, na którą można się wspiąć! Musisz to zobaczyć, musisz! Normalnie nikomu bym nie pokazał, ale ty i tak tego nie rozwalisz.
Przyzwyczajona do zaczepiania ze strony brata tylko pokazała mu język, na co on odpowiedział tym samym i wybiegł przed nią, machając głową. Był to znak, żeby za nim podążała. Kierunek: tajemnicza sterta ubrań, której i tak nie rozwali!
Dreptała za nim, rozglądając się po obozie, który nadal wyglądał dla niej jak wielka niezbadana kraina pełna skarbów. Błądziła wzrokiem po swoim otoczeniu, uśmiechając się i kiwając głową na powitanie do każdego, kto ich mijał. W końcu jednak jej wzrok z powrotem spoczął na bracie.
— Ekhe, no dobrze! Teraz musimy się przecisnąć pod tym czymś i będziemy na miejscu — zawołał dumnie, wskazując głową na kolejną bliżej nieokreśloną stertę wszystkiego, w większości pudeł i jakiś dziwnych materiałów. Obóz Fluminie praktycznie słynął z takich dziwnych, pachnących stęchlizną rzeczy, z których psy robiły sobie legowiska, dlatego nikogo to nie dziwiło. Bursztynek pobiegł przed siebie, pociągając ząbkami materiał ze sterty i ze zgrzytem go rozrywając. Konwalijka przyglądała się temu uważnie, nie będąc pewna czy rozerwanie tkaniny było w planie, ale nie mogła nic rozpoznać po nadal dumnym wyrazie pyska psa. Wtedy jednak zauważyła jak jego pysk się krzywy i już miała zaśmiać się, że najwyraźniej jednak coś zepsuł, ale wtedy Bursztynek zaczął kaszleć. Podbiegła do niego szybko, zastanawiając się, co się znowu stało.
Tym razem jednak jej zainteresowanie podzielały też psy dookoła, dlatego jeden z dorosłych szybko znalazł się przy nich, pytając z troską:
— Źle się czujesz, Bursztynku?
Konwalijka otworzyła już pyszczek, chcąc powiedzieć o tym, że chyba się rozchorował, szybko jednak go zamknęła. Delikatnie szturchnęła starszego psa, śmiejąc się przy tym radośnie. Otworzyła od razu pyszczek, z którego wypłynął potok kłamstw wyśpiewanych jak z nut:
— Bursztynek to prawdziwa ciamajda, ledwo wetknął nos w jakieś stare dywany i już zachłysnął się kurzem. Gdybym go nie wyciągnęła za ogon, to pewnie by się zakaszlał na śmierć, ale na szczęście go wyciągnęłam. Chyba jest już dobrze.
Dotknęła nosem szyję swojego brata, który spojrzał na nią z nieukrywaną goryczą, ale chyba stwierdził, że nie będzie tego ani potwierdzał, ani zaprzeczał. O dziwo, siedział cicho! Jak mysz pod miotłą. Było to tak dziwne uczucie, że miała ochotę to ciągnąć, ale nie było jej to dane.
— Skoro tak, to bawcie się dobrze, dzieciaki — odparł starszy pies, wzdychając i mamrocząc coś pod nosem, ale koniec końców odwrócił się i odszedł. Konwalijka nadal ze swoim uśmiechem na pysku spojrzała na Bursztynka, który odsunął się od niej, unosząc brew.
— Co to było? Chciałaś zniszczyć mój honor, tak? Nie spodziewałem się tego po tobie! Może jednak nie powinienem pokazywać ci mojej sterty — burknął, wywalając swój język po raz kolejny swojego dnia. Konwalijka westchnęła, przewracając oczami. Mogła się tego po nim spodziewać, ale nie miała zamiaru rezygnować ze swoich planów, nawet kosztem sterty. O ile sterta istnieje.
— Powinieneś mi dziękować, Bursztynku. Dam ci szansę samemu dotargać się do medyka, zamiast być ciągniętym przez kogoś innego. Wiesz, co Płomień by powiedział, jakby to zobaczył?
<Bursztynek?>
[929 słów: Konwalijka otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz