17 lutego 2021

Od Krwawego Zewu

Z dnia na dzień czułem się coraz gorzej, Zaczęło się dość niewinnie, najpierw kasłałem jak bym, miał co najmniej wypluć własne płuca. Kichałem i co chwila czułem, jak coś cieknie mi z nosa. Od czasu do czasu czułem jak łapie mnie ból głowy. Nie spiesznie mi jednak było do medyka. Po co miałem zawracać komuś głowę. To na pewno zwykłe przeziębienie. Funkcjonowałem normalnie, czułem się tylko troszkę osłabiony. Inne psy unikały mnie jak ognia, byłem do tego przyzwyczajony. Jednak po zaledwie tygodniu kaszel i kichanie znacznie bardziej się nasiliło, gardło zaczęło mnie palić, a mi brakowało sił, aby trenować i walczyć. Nie szukałem już zaczepki, po prostu nie miałem na to ani siły, ani chęci. Coraz trudniej było mi oddychać. Jednak nadal, bagatelizowałem swój stan zdrowia. To musiało w końcu samo przejść. Mój nastrój, choć nigdy nie był zabójczo dobry, to jeszcze bardziej się pogorszył. Nie miałem ochoty na nic, z każdym dniem czułem, jak słabnę do tego stopnia, że nastał czas, gdzie nie mogłem oddychać, z nosa ciekło mi niemiłosiernie, przesypiałem niemal cały dzień. Nie mogąc się ruszyć z własnego legowiska. Czułem, jak moja temperatura ciała jest znacznie podwyższona i bolało mnie niemal wszystko. Już było mi momentami wszystko jedno, jako że nie byłem w stanie, samodzielnie się poruszać to przestałem zjawiać się na posiłkach. Moje zniknięcie z życia klanu, nie zrobiło na nikim wrażenia, przecież i tak nie udzielałem się społecznie. Tego dnia czułem, że jest jeszcze gorzej, wybudziłem się z długiego snu, usiłowałem wstać, jednak bezskutecznie. Po raz kolejny upadłem na ziemię, robiąc przy tym nieco więcej hałasu. Nagle usłyszałem, jak ktoś zbliża się w moją stronę. Nie byłem w stanie rozpoznać zapachu, jako że mój nos był całkowicie zatkany. Moje oczy zachodziły mgłą, a ja znowu poczułem senność. Pies coś do mnie mówił, ale to wszystko było bardzo niewyraźne. Zamknąłem oczy i praktycznie chyba zaczynałem żegnać się ze swoim bytem na tym świecie. Nie wiem, jak długo spałem. Ale gdy się ocknąłem, znajdowałem się w obcym mi do tej pory miejscu. Było to legowiska medyka. Ciemny Kieł była to brązowa suczka, która cały czas kręciła się przy mnie, przygotowywała mi jakieś obrzydliwości. Gdy tylko spostrzegła, że się ocknąłem, od razu mi wepchała gorzki płyn do pyska.
— Pij, bo inaczej nie przeżyjesz.
Czy ze mną naprawdę było tak źle? Może trzeba było od razu się do niej zgłosić, a nie czekać aż ktoś mnie tutaj przetransportuje.
— Co mi jest?
— Ofiara epidemii kolejna — suczka westchnęła.
Nie miałem siły na dalszą rozmowę, niekontrolowanie ponownie zasnąłem. Zostałem tutaj na czterodniowe leczenie, zioła i posiłku o wyznaczonych porach, do tego jakieś wzmacniające witaminowe owoce sprawiły, że doszedłem do siebie i mogłem spokojnie o własnych siłach opuścić legowisko medyczki. Gdy opuściłem obóz, spostrzegłem, że mieliśmy nową porę roku nastała pora nowych liści. Myśl o ponownym zachorowaniu sprawiła, że pomimo iż miałem się nie przeciążać, ruszyłem w stronę miasta, otóż po to, by znaleźć odpowiednie zioła, o które wcześniej wypytałem medyczkę. Wiedziałem, że zioła znajdują się najczęściej w okolicy miasta. Dwunożni bardzo często hodują jakieś specyficzne roślinki, więc zapewne istnieje możliwość, że znajdę je po w targnięciu na ich posiadłości. Bez wahania więc ruszyłem do betonowej dżungli, udałem się do miejsca, gdzie dziwaczne istoty przed swoimi wielkimi norami posiadali kawałek zielonego pasma gdzie rosły pięknie pachnące kwiatki. Cudownie było odzyskać węch, po tak długim czasie gdy go niemal całkowicie straciłem. Ciężko było się dostać, na ich posesje, wszystko otoczone było jakimś murem. Po co oni tak bardzo zabezpieczają te swoje posiadłości. Z pogardą patrzyłem na pieszczochy przekłute łańcuchem do budy, lub zamknięte w jakimś kojcu. Te psy nie mają szacunku do samych siebie. Przecież życie na smyczy w niewoli to nie jest życie. Dlaczego oni tak bardzo poświęcają się dla tych dziwnych istot? Niektóre płoty przeskakiwałem, inne podkopywałem, bacznie przeszukując coraz to większe ogrody. Nagle z jednego budynku wylazł gruby facet, trzymał w ręku dziwne coś i wycelował we mnie. Musiałem szybko uciekać, gdyż huk wydawany z tego urządzenia był bolesny dla moich uszu. Zwiałem przez dziurę w ogrodzeniu. Adrenalina lekko skoczyła do góry. Nie zamierzałem się poddać. Zostało mi już kilka posesji do przekopania. Nagle zobaczyłem dziwny szklany namiot, musiałem się tam dostać i sprawdzić co jest w środku. Przeskoczyłem ogrodzenie, jednak szklane drzwi okazały się być zamknięte, musiałem się dostać do środka. Próbowałem się podkopać, niestety po chwili natknąłem się na beton. Głową usiłowałem przesunąć drzwi, lub swoją masą stłuc szkło. Nagle zobaczyłem klamkę, widziałem, jak dwunożni jej używają, stanąłem na dwóch przednich łapach, usiłując ją nacisnąć, kilkakrotnie złapałem zębami i zawisłem na niej, musiał być jakiś sposób, aby się tam dostać. Podjąłem ostateczną próbę. 
Krwawy Zew zawisa na klamce, jednak nie udaje mu się otworzyć drzwi.
[764 słowa: Krwawy Zew otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia i zostaje wyleczony z choroby]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz