Zajrzałem do nowej kryjówki Iskierki i się uśmiechnąłem. Szczeniak znalazł ładne miejsce. Gdybym ja się tu znalazł, będąc szczeniakiem... cóż, dzieciństwo miałem dość trudne, ale ta kryjówka aż prosiła się, aby ją jakoś wykorzystać w wolnym czasie, raz na jakiś czas, gdy już się skończy ze swoimi obowiązkami. Kto wie, jakie psikusy można wykręcić drugiemu psu, kryjąc się w tym miejscu. Można na przykład rzucić stąd w kogoś patykiem, aby zwrócić jego uwagę, po czym schować się w cieniu.
— Wspaniałe miejsce — zwróciłem się z dumą do Iskierki. — Wiesz co, możemy zrobić w tym miejscu nasz własny, dwuczłonowy klan. Taka zabawa. Nikt nie będzie o tym wiedział.
— Naprawdę? — Ucieszyła się Iskierka. — To wspaniale. Będzie doskonała zabawa.
Wyjrzałem ostrożnie przez szparę z desek i zobaczyłem jego. Wilcza Łapa. Stłumiłem wrogie warknięcie. Wiem, że nie powinienem go nienawidzić. To członek mojego klanu itp. itd., ale skompromitował mnie przed Jagodową Mgłą. Przecież poradziłbym sobie sam z tym włóczęgą, prawda. Moja zemsta będzie słodka.
— Zobacz Iskierko. — Pokazałem jej Wilczą Łapę. — To będzie nasza pierwsza ofiara. Ja zacznę drapać deski, aby zwrócić jego uwagę. Ty z kolei, schowasz się tam za tamtym drzewem. Gdy przestanę drapać, zawyjesz tak głośno, jak tylko potrafisz, zgoda?
— Zgoda — powiedziała z ekscytacją Iskierka i pobiegła schować się za drzewem.
Ja z kolei podbiegłem do Wilczej Łapy. Jest młody. Młodszy ode mnie. Z pewnością jest w stanie uwierzyć w każdą bajkę. Poszukałem jakichś wskazówek. Zobaczyłem, że jest cały upaprany w błocie. W obozie wyjątkowo niewiele było błota w tej chwili. Wiedziałem, że nie był na treningu. Było zbyt wcześnie. Poza tym, mamy teraz wspólną mentorkę, więc Jagodowa Mgła, oprócz Wilczej Łapy powinna wziąć również mnie. Wniosek nasuwał się sam. Wilcza Łapa nielegalnie wyszedł z obozu. Podszedłem do niego, próbując ukryć zadowolenie. Chciałem wyglądać na przestraszonego.
— Witaj Wilcza Łapo — powiedziałem z niepewnością. — Będąc szczery, nieco się boję.
— Co się stało Lekka Łapo? — spytał Wilcza Łapa.
— Byłem poza obozem — powiedziałem. — A słyszałem niedawno legendę o Mrocznym Porywaczu.
— Mrocznym Porywaczu? — zdziwił się Wilcza Łapa.
— Duch ucznia, który raz wyszedł z obozu swojego klanu, choć nie powinien — wyjaśniłem. — Zginął potrącony przez Potwora. Od tego momentu, porywa wszystkich nieposłusznych uczniów. Najpierw, jego ofiary słyszą mroczne drapanie. Potem, upiorne wycie. Chwilę później, znikają w dziwnych okolicznościach. Ich zwłoki zostają znalezione zwykle księżyc później.
— Straszne — szczeknął Wilcza Łapa.
Uśmiechnąłem się, widząc, jak Wilczej Łapie jeży się sierść na karku. Już miałem odejść, drapać o deski, zostawiając go z tym przerażeniem, po czym zdałem sobie sprawę z faktu, że głos Wilczej Łapy jest jakiś dziwny. Mówi przez nos. A to znaczy, że ma katar. Przypomniałem sobie o szalejącej epidemii. Wilcza Łapa musi być chory tak jak Srocza Łapa. Nie zdziwiłbym się jednak gdyby przez swoją arogancję obawiał się okazania słabości, poprzez wizytę u Szkarłatnego Bluszczu. Parsknąłem z irytacją, ale postanowiłem mu pomóc.
— Jeśli jednak uczeń jest chory, to w Mrocznym Porywaczu rozwija się szacunek wobec tego psa. Podziwia psy, które dzielnie walczą z chorobą — kontynuowałem. — A wtedy je oszczędza. Musi jednak widzieć, że pies jest chory. A zobaczy to dopiero wtedy, gdy pies pójdzie do medyka.
— Dziękuję, Lekka Łapo. — Uśmiechnął się Wilcza Łapa. — Cieszę się, że o mnie dbasz. Właśnie miałem iść do Szkarłatnego Bluszczu. — Odwrócił się w kierunku legowiska medyka, po czym się zawahał. — Wymyśliłeś dobrą straszną bajkę, ale końcówkę trochę popsułeś. Słyszałeś o Psie Śmierci? Ocenia każdego psa, czy jest godny życia, czy powinien zginąć. Najbardziej nienawidzi jednak głupich kawałów. Bywa bardzo drażliwy. Wystarczy go obrazić w jakikolwiek sposób. Możesz po prostu źle o nim pomyśleć. A weźmiesz swój ostatni oddech. Twoi pobratymcy będą myśleli, że zginąłeś śmiercią naturalną, ale Pies Śmierci wszczepi im w głowy przekonanie, że byłeś złym, podłym zdrajcą. Nikt nie pozna prawdy, że twoim jedynym błędem był głupi żart. Nikt prócz Psa Śmierci i twojego ducha. Ostatnim, co usłyszy jego ofiara, jest dźwięk, jak drapie swój potężny patyk i wycie, oznaczające jedno. Polowanie rozpoczęte.
I tym akcentem, ruszył w kierunku legowiska medyka. Stałem przez chwilę skamieniały. Historia o Psie Śmierci nie mogła być prawdziwa. Wilcza Łapa chciał mnie tylko nastraszyć, prawda? W tej właśnie chwili usłyszałem dźwięk podobny do drapania pazurem po drewnie. Ha, ha. Teraz ewidentnie znalazł jakiś drzewo i drapie po nim pazurem, aby jeszcze bardziej mnie sprowokować. Niedoczekanie jego. Wciąż z najeżoną sierścią ruszyłem do kryjówki mojej i Iskierki. Przy wejściu, zdałem sobie sprawę, że szczeniak zniknął. Nie mógł jej przecież zabrać...
— Auuuuuuuu! — usłyszałem głośne wycie. To już nie mógł być Wilcza Łapa. Wycie było wyższe, o wiele bardziej upiorne, niż byłby w stanie wydać z siebie mój rywal. — Au, au, auuuuuuu! — Przywarłem do ziemi z łapami położonymi na głowie.
— Nie! — krzyknąłem. — Przepraszam. Błagam o wybaczenie. Już nigdy nie będę próbował wykręcić nikomu żartu. Daruj mi życie, łaskawy Psie Śmierci.
I w tej chwili podbiegła do mnie Iskierka, z wyraźnym zadowoleniem na pyszczku i z dumą w oczach.
— I jak? — spytała. — Spisałam się?
— Co? — dopiero teraz przypomniałem sobie o swoim spisku z Iskierką. — Tak, pewnie, sam się prawie przestraszyłem.
— Zabawa była super — zawołała Iskierka. — Pobawimy się w to jeszcze raz?
— Nie — syknąłem. — Znajdziemy inną grę.
* * *
— Iskierko, od dzisiaj aż do czasu, gdy zdobędziesz imię wojownika, będziesz nazywać się Iskrzącą Łapą. Twoim mentorem będzie Orli Klif. — Po tych słowach, Oszroniona Gwiazda, zwrócił się do wojownika. — Zostaniesz mentorem Iskrzącej Łapy. Orli Klifie, okazałeś się lojalnym i szlachetnym wojownikiem. Na pewno przekażesz temu młodemu uczniowi całą swoją wiedzę.
Kiedy Iskrząca Łapa i Orli Klif zetknęli się nosami, członkowie klanu zaczęli skandować imię nowej uczennicy. Z zapałem się do nich przyłączyłem. Na naszych tajnych spotkaniach mocno się do siebie zbliżyliśmy i zacząłem ją nawet lubić. Obawiałem się jednak, że życie ucznia może ją rozczarować, a zabawa z nią, gdy jeszcze była szczeniakiem, była dla mnie najlepszą rozrywką. Nie mogłem jednak nie czuć dumy, widząc iskierki radości w jej oczach. Ma jednak dobre imię.
— Lekka Łapo — zawołała radośnie. — Widziałeś. Jestem już uczennicą. Wreszcie jesteśmy tej samej rangi. Będę najlepszą uczennicą Industrii — zawahała się na chwilkę. — Zaraz po tobie.
Uśmiechnąłem się lekko i popchnąłem ją przyjacielsko bokiem.
— Na pewno — szczeknąłem z dumą. — Nie wiem, jak ktoś mógłby w to wątpić.
— Dziękuję, Lekka Łapo — powiedziała Iskrząca Łapa. — Na treningach będę korzystać ze wskazówek, które udzielałeś mi, gdy byłam jeszcze szczeniakiem.
Z jednej strony czułem zadowolenie, z drugiej strony nie byłem pewny, o jakich wskazówkach mówi suczka, ani, czy chcę się tego dowiadywać.
<Iskrząca Łapo?>
[1044 słowa: Lekka Łapa otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu, Wilcza Łapa zostaje wyleczony z choroby]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz