Sprytne ślepia wypatrzyły pewną grupę, stojącą nieopodal. Wzrok Rzepakowego Słońca natychmiast wbił się w jednego z psów.
Suka usadowiła się wygodnie obok wzniesienia, na którym ostatnio go spotkała. Wypięła swoje łapy przed siebie, kładąc na nich głowę. Obserwowała Oszronionego krótką chwilę, pociągając nosem. Katar pojawił się tego ranka, jednak nie był zbyt męczący.
Zignorowała kilka kichnięć, po czym przymknęła powieki na krótką sekundę. Jej ciało otulały łaskoczące promienie słońca, które chwilę wcześniej wyszło zza chmur. Delektowała się nimi, podczas gdy do jej głowy weszły ciekawe wyobrażenia — od ostatniego zgromadzenia nie mogła przestać myśleć o cieple bijącym od ciała Oszronionego. Tak mały przytulas sprawił, że jej serce wygrywało cha-chę przez resztę wieczora, a kończyny stawały się jakby z waty.
Dzięki mijającym wspomnieniom czuła jego bliską obecność, jednak gdy doszło do niej, co do stu stokrotek wyprawia, szybko potrząsnęła głową. Zastępczyni fantazjująca o liderze? Poczuła się zażenowana swoim zachowaniem, przez co prychnęła sama do siebie. To głupie zakochać się akurat w nim, prawda?
Podniosła swój wzrok ku miejscu, w którym stała grupka. Zapewne się rozeszli, ponieważ nikt już tam nie stał. Westchnęła cicho pod nosem, mając zamiar wstać i ruszyć w ciekawsze miejsce. Jednakże podnosząc się, usłyszała znajomy głos tuż za sobą.
— Jak się dziś czujemy, droga Zastępczyni? — Pochylił się lekko do przodu, na co suka speszyła się jeszcze bardziej. Jego pysk zdobił szeroki uśmiech, który zadziałał na Rzepakową tak, jak poprzednio — palpitacją serca.
— Wszystko jest… — tu zatrzymała się w zdaniu, czując na twarzy lekki powiew południowego wiatru. Zadrżała z zimna, podczas gdy jej wzrok powędrował w bok. — w porządku.
— Przecież widzę, że jesteś jakaś niemrawa — zauważył. — Jaki problem zaprząta twoją małą główkę?
— Martwi mnie temat włóczęg — spoważniała, przechylając swój łeb na bok. Bardzo chciała chronić klan, jednak podobnie jak na zgromadzeniu, nie miała nowych pomysłów na zaradzenie ewentualnym atakom.
— Nie musisz się tym na razie przejmować — zapewnił. — Przecież ustaliliśmy już, co należy zrobić.
Oszroniony zachichotał cicho, zataczając wokół niej koło. Machnął wesoło swoim puszystym ogonem, przy okazji łaskocząc nim nos zdziwionej kundelki. Ta natomiast patrzyła się na niego takim wzrokiem, jakby lidera coś opętało.
Na jej mizerną minę samiec westchnął, kręcąc głową. Przez chwilę wyglądał, jak gdyby zastanawiał się nad jakimś dziwnym pomysłem. W jego oczach zaświeciły się małe iskierki, które nadawały mu uroku — zdaniem Rzepakowej, oczywiście. Pies zerwał się nagle do biegu, ówcześnie skinając głową do towarzyszki, aby zachęcić ją do ruszenia za nim.
***
Suka zdążyła zapomnieć o tym uczuciu, które zawsze wypełnia ją podczas biegania. Łapa za łapą, przeskoczony kamień, ominięte drzewo. Poruszała się dość zwinnie, jak na zatapiające się w śnieżnym puchu kończyny. Nie poznawała przestrzeni, w której się znajdowała, jednak wiedziała, że lider nie zostawi jej samej w szczerym polu. Widok spowitej śniegiem polany zachwycało Rzepakową. Uśmiechała się pod nosem, patrząc na znikającą za wzgórzem sylwetkę Oszronionego. Przyspieszyła lekko, chcąc go dogonić. Jakież było jej zdziwienie, gdy zamiast psa w chaszczach, jej oczy ujrzały szeroko rozciągniętą, błękitną powierzchnię. Całe miejsce porośnięte było długimi, zielonkawymi roślinami. Można było zauważyć także poszczególne, wyróżniające się zalążki przebiśniegów, które dość wcześnie się pojawiły. Rzepakowa ostrożnie przechodziła między nimi, wypinając się w górę. Chciała jak najdokładniej zapamiętać piękny wygląd miejsca o tej porze roku.
Jak zaczarowana, podeszła do brzegu jeziora. Patrzyła się na własną sylwetkę, odbijającą się w wodnej tafli. Co ciekawe, padał na nią cień, mimo że nie stała pod żadnym drzewem. Jej serce po raz kolejny omal nie wyskoczyło z piersi na bliskość znajomego kundla.
— Nigdy tu nie byłaś, prawda? — zaśmiał się cicho, gdy Rzepakowa odwróciła się w jego stronę. — Podoba ci się?
Suka jedynie kichnęła dwukrotnie na jego słowa, czując się onieśmielona.
***
Można by rzec, że zebrali się do powrotu dopiero koło południa. Co robili przez ten cały czas? Cóż, Rzepakowa próbowała nie wyjść na totalnego głupola przy liderze. Niestety, nie za bardzo jej się to udawało, ponieważ co chwila albo kichała, albo — co gorsza — odzywała się. Natomiast Oszroniony po prostu próbował rozchmurzyć wyraźnie spiętą sukę.
***
Gdy dotarli do klanowego obozu, Rzepakowa chciała od razu wstąpić do medyka. Po tej całej bieganinie czuła się wyczerpana, jak nigdy dotąd. Katar męczył jej nozdrza, a lekkie pokasływanie zdrapało gardło.
Suka szła na wpół śpiąco u boku Oszronionego, który po krótkiej sprzeczce uparł się, że ją odprowadzi. Niezbyt jej się to spodobało, jednak nie miała sił na dalsze dyskusje. Jej łapy szurały o świeży śnieg, pozostawiając głębokie ślady.
— Już jesteśmy — lekko szturchnął ją w ramię, na co otworzyła swoje oczy szerzej. — Dasz sobie później radę?
Uspokój się, przecież to tylko głupi kundel.
Podniosła wzrok ku górze tylko po to, aby napotkać jego czułe spojrzenie. Widać było, że się o nią martwi.
Kurwa, może i jest głupi, ale za to jaki uroczy.
Rzepakowa westchnęła cicho, machając głową na „tak”. Uśmiechnęła się także lekko, aby potwierdzić, że na pewno nic jej nie jest. Lider jeszcze raz przyjrzał się jej pyskowi, a następnie skinął czołem w bok. Odwrócił się w drugą stronę i zaczął zmierzać do magazynu.
— Jeny, nareszcie poszedł — szepnęła sama do siebie, po czym poczuła uspokajający się puls. Podniosła się z ziemi, na której zdążyła przysiąść ze zmęczenia. Skierowała się w stronę Szkarłatnego Bluszcza, który akurat segregował różne lecznicze rośliny.
— Hej Bluszczyku, masz może jakieś dobre zielsko na katar?
<Oszroniony, will u marry me?>
[857 słów: Rzepakowe Słońce otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia i zostaje wyleczona z choroby]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz