Poczułam się mocno zignorowana, gdy pies łudząco podobny do wilka zaczął się oddalać. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, co mam zrobić. Patrzyłam, jak jego sylwetka powoli znika w oddali. Wzięłam głęboki wdech. Dokładnie zwęszyłam miejsce, w którym stał. Nerwowo rozejrzałam się dookoła. Ponownie przytknęłam nos do ziemi i ruszyłam za zapachem obcego. Ostatnio dużo mówiło się o włóczęgach. Wkradali się oni na tereny klanów, atakowali z zaskoczenia, gdy nikt nie pilnował. Zostawiali ciała swoich ofiar i przemieszczali się dalej. Nikt nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie, Jaki mieli w tym cel. Po kilku takich przypadkach zwątpiłam, że są to samotnie podróżujące osobniki. Chociaż znaczna większość nadal trzymała się kurczowo tej teorii. Jako wojowniczka, chciałam rozwiązać tę zagadkę. Czyżby ten ignorant był jednym z nich ? Ciekawość pchała mnie do przodu. Gdy zobaczyłam, jak wślizguje się do miasta, od razu podążyłam jego śladami. Czułam, jak bardzo jest spięty, mijając ludzi. Przecież oni nie są aż tacy okropni. Zdarza się, że czasami poczęstują nas czymś pysznym, sami z siebie jeśli zrobi się wielkie piękne oczy, głodnego pieska. Nie czułam się jednak pewnie. Zatrzymałam się za rogiem gdy nagle jakiś roztrzęsiony zakrwawiony mieszaniec wpadł prosto na mnie.
— Co ci się stało ? — Oczy niemal mi się zeszkliły. Jego strach można było zwęszyć z kilometra jak nie dwóch.
Jednak nic nie odpowiedział, zignorował mnie i uciekł. Co jest z nimi wszystkimi, dlaczego wszyscy traktują mnie jak powietrze? Lekko położyłam uszy po sobie. Poczułam, jak coś zaciska się na mojej szyi. To był ten przeklęty Dwunogi z kijkiem i pętelką. Wszyscy wiedzą, że trzeba się trzymać od nich z dala. Gdy kogoś złapią, można być pewnym, że to są ostatnie chwilę życia na wolności. Chodzą również plotki, że utylizują nas jak śmieci. Tylko dlaczego ? Czy naprawdę nie mamy prawa funkcjonować w tym świecie ? Toczące się wojny między klanami nie są już karą ? Jeszcze zsyła się na nas dwunożnych ? Przecież nie różnimy się niczym od tych, których codziennie wyprowadzką na spacer. Mówią do nich pieszczotliwie, dbają, aby ich brzuszki były zawsze pełne. Więc jaki jest cel tego, że jeśli nie żyjemy u ich boku, musimy się bać ? Czy oni lubią tylko podporządkowanych?
Pętla coraz mocniej zacisnęła moją szyję. Zaczęłam się buntować, machać głową i szarpać, lecz im większy był mój opór, tym większy sprawiało mi to ból. Czułam, jak brakuje mi powietrza w płucach. Sztywny kijek nie pozwalał nawet zbliżyć się do Dwunoga. Nie chciałam zegnać się z wolnością, nikt nie miał prawa mi jej zabrać. Tym bardziej nie mieli prawa pozbawiać mnie życia i utylizować. Wpadłam w panikę, która nie polepszała sytuacji. Swoich piskiem musiałam zwrócić uwagę innych ludzi, ale oni mi nawet nie współczuli. Byli zimni, obojętni, ignorowali mnie. Czy naprawdę nie znaczę dla nich nic ? Co mnie podkusiło, aby iść za obcym psem, przecież nikt rozsądny by tego nie zrobił. Zachciało mi się, sprawdzać kim on jest? Teraz mam za swoje. Zobaczyłam jak, jakiś cień rzuca się na Dwunoga. Pętla się rozluźniła. Mogłam wyjąć głowę. To nie mógł być włóczęgą, tego byłam pewna. Jednak w przypływie emocji i strachu rzuciłam się do ucieczki. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Wyskoczyłam na ulicę, ledwo omijając dziwne pojazdy wydające głośny nieprzyjemny dźwięk, to była istna katorga dla moich uszu. Gdy poczułam się bezpiecznie, usiadłam na chwilę. Podnosząc wzrok, dostrzegłam, jak obcy zajada się swoją zdobyczą. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc poczekałam, aż spokojnie zje. Gdy skończył, powoli wstał i ruszył przed siebie. Wzięłam głęboki wdech i podbiegłam do niego. Znowu to spojrzenie, negatywna energia biła od jego osoby. Zapewne było mu wszystko jedno. Jednak mnie uratował, a ja miałam u niego dług. Tak być nie mogło, musieliśmy wyjść na zero.
— Myślałam, że jesteś włóczęgą.
Wydał z siebie ciche pogardliwe parsknięcie. Ale milczał, usiłując unikać mojego spojrzenia.
— Dziękuje za ratunek. Wiem, że musisz być w takim razie z jakiegoś klanu. Na pewno nie jesteś z Flumine, ale jestem ci wdzięczna, a zarazem dłużna.
W końcu zatrzymał swoje spojrzenie na mnie.
— Nie dałaś sobie rady ze zwykłym kijem z pętelką, czego ja mógłbym oczekiwać od ciebie, poza tym, abyś nie wtykała nosa w nie swoje sprawy.
Położyłam uszy po sobie i zrobiłam wielkie, słodkie oczy.
— Na pewno jest coś, na co mogłabym ci się przydać... pomyśl.
<Płomienny Krzewie?>
[700 słów: Błękitna Stokrotka otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz