10 marca 2021

Od Chabra do Drzazgi

— Teraz, gdy już poznałeś miejsce naszych spotkań, możesz iść rozpowiedzieć wiernym o naszym dzisiejszym spotkaniu — mruknął czarny szczeniak, wkraczając do pomieszczenia bloku. Wracali właśnie z wizyty w miejscu spotkań ich sekty, tak, tak to już chyba można było nazwać. To była sekta. W każdym razie ów miejsce nie było zbyt specjalne. Nora w okolicach bloku, w której można było wyczuć stary zapach kota. Teraz gdy na świecie zawitała Pora Zielonych Liści, Chaber jeszcze chętniej wystawiał nosa poza żłobek, angażując się w życie cieniastwa. Liczył na to, że uda mu się zdobyć zaufanie i przyjaźń Cienia, chociaż ten nadal wydawał się traktować go z chłodem. Nie, żeby szczególnie przeszkadzało to szaremu, jednak pokładał on nadzieję w tym, że brat zacznie się częściej śmiać, czy z nim bawić.
— Oczywiście. — Posłał w jego stronę urokliwy uśmiech, po czym pogalopował do Szyszki, która obecnie znajdowała się najbliżej. Nim zdążył wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk, siostra już rzuciła się na Chwasta, powalając nieco starszego na ziemię. Nie obyło się bez ciągania go za uszy, czy ogon. — Szyszko, Chwaście! — fakt, szary zagadywał już do współlokatora ze żłobka i oczywiście rozpowiadał mu dobrą nowinę, mimo że ten nie zwracał na to większej uwagi, jednak w tamtej chwili najwidoczniej zapomniał o jego odmowie oferty dołączenia do sekty i zwrócił się także do Chwasta. — Dziś o zachodzie słońca, wszyscy spotykamy się w norze pod obozem! — szepnął, wystarczająco głośno, by usłyszeli, gdy biała już zeszła z pół brata. Chwast zdawał się również usłyszeć tajemnicze polecenie. Szyszka już wiedziała, o co chodzi, w końcu jako bóstwo również musiała być aktywnym wierzącym.
— Jasne! — Uśmiechnęła się od ucha do ucha. — Chaberku, pójdziemy jutro wytarzać się w kwiatach? — Wbiła w niego wzrok maślanych oczu, spodziewając się oczekiwanej odpowiedzi. Propozycja ta brzmiała naprawdę kusząco. Szary chętnie podziwiałby z siostrą mrówki, które zagnieździły się pod ich blokiem albo nasłuchiwał tego, co w trawie piszczy. Zdarzało się im kilka razy wymykać z obozu, by posprzątać ich norkę. Gdy już kończyli swoją robotę, w zwyczaju mieli odpoczywać, leżąc na trawie, czy biegając wśród niej. Szyszka szczególnie chętnie ją gryzła i rzucała się na wygodnie leżącego Chabra. Promienie letniego słońca padały na jego futro, przyjemnie je ocieplając. Uwielbiał te błogie chwile, gdy był wolny od zaduchu żłobka. Ostatnio miał też parę sprzeczek z Szyszką, więc wolałby się teraz jej nie sprzeciwiać, by utrzymać ich dobrą relację.
— Jeśli tylko przyjdzie ku temu okazja, to obiecuję, że to zrobimy! — Machnął ogonem, czując, jak w jego sercu gotuje się ekscytacja i zniecierpliwienie. Spojrzał przelotnie na Chwasta. — Ciebie też się to tyczy! Dziś o zachodzie słońca w norze! — Liznął go czule po uchu, po czym odbiegł na środek pokoju, rozglądając się po bokach. Podążył jeszcze wzrokiem za Szyszką, która uznała, że teraz pozaczepia Cienia. Zaśmiał się cicho, widząc, jak na czarnym pysku brata pojawia się grymas, a siostra popycha go, przy tym świetnie się bawiąc. Zawiesił wzrok na Drzazdze, która właśnie uwolniła się z uścisku troskliwej matki i kroczyła w bliżej nieokreślonym kierunku. Przypadek podobny do Chwasta. Drzazga nie interesowała się podejrzaną sektą, jednak Chaber zapomniał i o tym, był święcie przekonany, że należy ona do wierzących i powinna zjawić się na spotkaniu. W przeciwnym razie Cień by się zezłościł i mógłby nawet wyrzucić ją z grupy wiernych. Tak przynajmniej myślał, w rzeczywistości suczka nawet nie nie myślała dołączyć do szeregów zgrupowania. — Drzazgo! — zakrzyknął, podchodząc truchtem do suni. Ta zatrzymała się, mierząc uważnie brata wzrokiem. Chaber znał ją chyba najsłabiej z całego rodzeństwa. Cóż, nie ma co się dziwić, skoro znaczną część czasu spędzał teraz z Cieniem i Szyszką, reszta rodzeństwa, ciocia Ikra, jej dzieci, a nawet jego własna matka, zeszły na drugi plan. — Spotkanie. Dziś o zachodzie słońca w norze — oznajmił spokojnym tonem głosu, gdy na jego futro padły promienie słońca. Jego wzrok powędrował na okno. — To już nie długo. — Uśmiechnął się, a jego futro pofalowało na wietrze, po czym odszedł bez słowa, by przekazać Cieniowi, że wszyscy już wiedzą o spotkaniu. Tymczasem pomieszczenie wypełniło zimne powietrze zbliżającego się wieczoru. Szałwia przystępowała do drzemki, wiedząc, że to jeszcze nie pora, by zbierać dzieci do snu. Niech się jeszcze wybiegają i korzystają z ostatnich godzin dnia. Suka poprawiła swój koc i zwinęła w kłębek, by po chwili zmorzył ją sen. Chaber życzył jej kolorowych snów i tego, by nie zauważyła, że jej dzieci na pewien czas zniknęły.
 <Drzazgo?>
[714 słów: Chaber otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz