Szara kula puchu spoczywała niedaleko drzewa, gdzie to siostra ów kuli puchu, nakazała mu zostać. Oczywiście, spełni życzenie kochanej siostrzyczki, za którą mógłby skoczyć w ogień. Nie. On by nie pozwolił jej skoczyć w ogień. Jednak, gdyby już była w katastrofie, byłby w tej katastrofie wraz z nią. Mógłby się poświęcić również dla Cienia, który również powinien być gdzie w pobliżu.
Skulił się, czując, jak to pojedyncze krople deszczu spływają po jego sierści. Czy naprawdę wyglądał teraz tak mizernie? Rzeczywiście przypominał teraz bardziej porzuconą przytulankę młodego Dwunoga niż szczeniaka? Tak. Na pewno tak, ale czy go to teraz interesowało? Czy zwracał na to uwagę? Nie, nie myślał teraz o stanie swojego futra i nie dbał o swój dobry wizerunek. Po prostu słuchał się tego, co miało mu to powiedzenia rodzeństwo. Jego umysł znajdował się w znacznie innym miejscu. Nikt dokładnie nie wie gdzie, może nawet sam Chaber tego nie wie. Po prostu tam był, ale też nie musiał wiedzieć, gdzie zabłądził swoimi myślami. Może siedział na zielonej łące z dala od deszczu i zmartwień albo powoli tonął w oceanie, czując, że z każdą chwilą traci na siłach i opuszcza go duch? Być może, ale równie dobrze mógłby być gdzieś zupełnie indziej.
— Ey, mały kundlu? Co ty tu robisz? Z legowiska dla szczyli spieprzyłeś? — Do jego uszu dotarł nieprzyjemny głos.
Uniósł nieśmiało łebek, spoglądając niebieskimi ślipiami na czarnego uczniaka. W tym deszczu mógł zobaczyć jedynie jego sylwetkę, w dodatku nie miał nawet sił, czy chęci, by bardziej wytężyć wzrok i lepiej przyjrzeć się nieznajomemu, jednak już po zarysie jego ciała można było wywnioskować, że do silnych i potężnych wojowników nie należy. Był to raczej uczniak, starający się na swoich treningach, jednak ledwo nadganiający za resztą. W Chabrowym serduszku pojawiła się iskierka współczucia. Podświadomie myślał, że ów uczeń dużo przeszedł w swoim życiu, mimo młodego wieku i w środku nie umie zaakceptować siebie i swojego nędznego losu. Szary przeleciał wzrokiem po okolicy, jakby spodziewając się, że lada moment pojawi się Szyszka i pomoże mu wykaraskać się z tej niezręcznej sytuacji. Cóż, nie wiedział zbytnio, co odpowiedzieć. W końcu, czarny nie wydawał się przyjaźnie nastawiony, a Chaberek obawiał się, że palnie jakąś głupotę i obcy go wyśmieje.
— Czyli nie dostanę odpowiedzi? Świetnie — parsknął czarny, śmiejąc się cicho. Szczeniak spiął mięśnie, zażenowany samym sobą. Jak nie mógł nic odpowiedzieć przez tak długi czas? Idiota. Głupek.
Wtem poczuł, że staje koło niego inne ciało. Z początku myślał, że to uczeń coś kombinuje i znacznie się przeraził, jednak ów ciało znacznie różniło się od marnego, ale wyższego ciała czarnego. Już z samego poczucia.
— Czego chcesz od mojego brata?! — warknęła niewiele większa od brata sunia.
Uczeń zdawał się z początku zdziwiony obecnością drugiego szczeniaka, którego w końcu tu być nie powinno, jednak szybko pokazał, że kpi również z białej suczki.
— Wracajcie lepiej do swojej mamusi, łajdaki!
— Łajdaki?! Ja ci dam łajdaki! — Szyszka wyszczerzyła białe kiełki, szarżując na czarnego.
Szary poczuł, jak serce podskakuje mu do gardła, przed oczami miał już scenę, jak to Szyszka zostaje brutalnie odepchnięta i poraniona albo to bezimienny uczniak obrywa od ostrych kiełków małej suni.
— STOP! — Niewiele myśląc, wydobył z siebie dźwięk.
Z początku, jakby jedynie jego pyszczek się otworzył i zamarł bez ruchu, tak przynajmniej wydawało się naszemu Chaberkowi. Mimo jego obaw, po okolicy odbiło się echo krzyku, a Szyszka gwałtownie wyhamowała i spojrzała nieco zdziwiona na brata. Niebieskooki zgadywał, że będzie na niego zła, w końcu ktoś ją obraził, a ten zabronił jej zemsty. — Nie możecie teraz się kłócić! Szyszko, wracajmy już lepiej do żłobka. O-on... — Kątem oka spojrzał na ucznia, jakby próbując przypomnieć sobie jego imię, którego i tak nie znał. Mniejsza o to. Zapewne jeszcze dowie się, jak nazywają tego młodego samca. — On ma rację.
Biała już rwała się, by ostro zaprzeczyć, jednak brat pchnął ją w stronę opuszczonego budynku, chcąc jak najszybciej oddalić ją od niebezpieczeństwa i uniknąć problemów. Gdy był już pewny, że ta zostawiła nieznajomego w spokoju i poczłapała w swoją stronę, wrócił szybkim krokiem do ucznia, narażając się na przemoczone futro, jednak nie zważał na to.
— J-ja... — Uniósł niebieskie ślipia na młodego wojownika. On był... Ciekawy. Interesujący. Chciał bliżej go poznać i dowiedzieć się, co kryje się za jego brązowymi oczyma. Był... Naprawdę piękny. Na swój sposób. — Przepraszam za Szyszkę.
<Rudziku?>
[707 słów: Chaber otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz