Z uśmiechem, ale też niepokojem patrzyła na swoje dzieci. Są jeszcze takie małe... takie słodkie. Może je wychować tak, żeby były najlepszymi wojownikami w historii Bezgwiezdnych. Właśnie stąd brak się też niepokój. A jeśli zawali i źle wychowa te szczeniaki? Jazgot miał rację, w dwójkę dadzą radę.
Zawsze będzie na kogo zrzucić winę. Ciężar dzielony na dwoje nie jest tak ciężki.
— Szczeniaki są już duże, nie sądzisz, Szałwio? A tobie przydałaby się chwila wytchnienia.
— Coś sugerujesz? — spytała Szałwia.
— Może zostawisz je na trochę z kimś, a ty pójdziesz na spacer albo polowanie? Myślę, że dobrze ci by zrobiło.
Szałwia zastanowiła się. Spacer, kusząca propozycja. Jednak z drugiej strony szczeniaki. No cóż, naprawdę by jej się przydała chwila wytchnienia.
— Dobrze, zgadzam się. Ale obiecujecie, że będziecie grzeczni?
— Tak, mamo — mruknęli.
— Jednak wolałabym, gdybyście na moich oczach grzecznie poszli do jakiegoś rozsądnego wojownika lub wojowniczki. Jazgocie, proponujesz kogoś?
Trochę to może nadopiekuńcze, ale lepiej dmuchać na zimne. Chociaż szczeniaki miały już po cztery księżyce, nie były całkowicie dorosłe. Eh, wydawałoby się, że jeszcze wczoraj zwijała się w bólach porodowych... Jak ten czas leci...
— Proponuję Cykutę. Raczej nic im się nie stanie.
— Właśnie to „raczej” nie daje mi spokoju. Ale trudno, podjęłam już decyzję. Gdzie proponujesz ten spacer, Jazgocie?
<Jazgocie?>
[206 słów: Szałwia otrzymuje 2 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz