Z tego, co słyszałem od Jagodowej Mgły, miałem zostać niedługo mianowany na wojownika. Trudno było mi ukryć satysfakcję. Czekałem całe życie, aby zostać wojownikiem, a niedługo moje marzenie się spełni. Ciekawe, jak nazwie mnie Oszroniona Gwiazda. Lekka Stopa? Lekki Pysk? Trudno przewidzieć.
Potrząsnąłem głową. Przede wszystkim, chciałem zakończyć swoje szkolenie w wielki, stylu. Nakłoniłem Jagodową Mgłę, aby wyszła ze mną na polowanie. Nie miałem jednak zamiaru polować na myszy i króliki, jak zwykle. Nie, zwierzyna wieńcząca moje szkolenie jako ucznia musi być wielka. Widziałem tu ostatnio w tym miejscu stado saren.
Uśmiechnąłem się z dumą na samą myśl o tym, ile psów będzie w stanie wykarmić jedna, wielka dorodna sarna. Co prawda, zwierzęta te są dość duże i dość trudno się na nie poluje. Zwłaszcza w pojedynkę. Ale przecież, nie przed takimi wyzwaniami już stawałem. Zaczaiłem się w krzakach, pilnując, aby nie stać pod wiatr i wpatrując się w grupę moich potencjalnych ofiar. Jedna z nich, niczego niepodejrzewająca zdobycz powoli przysunęła się do mojej kryjówki. O tak. Jeszcze tylko kawałek. Tak blisko...
— Cześć Lekka Łapo, co robisz? — usłyszałem za sobą pewny siebie głos aroganckiego ucznia. Wilcza Łapa! Ten czarnowłosy głupiec zepsuł moje polowanie.
Próbowałem jeszcze skoczyć na sarnę, ale było już za późno. Zaalarmowane przez Wilczą Łapę sarny rzuciły się do ucieczki. Ruszyłem za nimi w pogoń.
— Stój! — zawołał Wilcza Łapa, biegnąc na mną. — Nie dasz rady upolować sarny w pojedynkę.
— Chcesz się przekonać? — warknąłem.
— Nie — zaprzeczył Wilcza Łapa. — Chcę ci pomóc.
— Zamierzałem... — zawahałem się, zmęczony biegiem — złapać ją sam.
— Ze swoją łapą, nie masz co ich ścigać — zauważył Wilcza Łapa.
Próbowałem nie zwracać uwagi na ból w tylnej łapie, ale Wilcza Łapa miał rację. Stado saren coraz bardziej się oddalała, a moja łapa dawała mi się we znaki. Wilcza Łapa usiadł obok mnie ze współczuciem w oczach.
— Przepraszam, że je spłoszyłem — powiedział cicho. — Nie wiedziałem, że polujesz. Widziałem niedaleko inne stado, które nie uciekło. Zapolujemy na nie razem? Może uda nam się upolować więcej zwierzyny?
Chciałem się z nim spierać, ale miał rację. Powinniśmy zapolować razem. Mało kto jest w stanie upolować sarnę w pojedynkę, a my, jakby na to nie patrzeć, wciąż jesteśmy uczniami.
— To był twój pomysł, więc to ty zostaniesz bohaterem tej akcji — nalegał Wilcza Łapa. — Ale ja też chcę upolować sarnę.
W końcu zrezygnowałem. Właściwie, nie ma o co się spierać. Oboje chcieliśmy upolować sarnę, więc dlaczego nie mielibyśmy współpracować?
Dałem Wilczej Łapie sygnał, abyśmy schowali się za krzakiem. Czekaliśmy cierpliwie, aż sarny same do nas podejdą. W końcu podeszły dosyć blisko, a my wyskoczyliśmy z pułapki. Sarny zaczęły uciekać, ale Wilcza Łapa wyprzedził je, zmuszając, aby zwolniły. Ja skoczyłem na zwalniające zwierzę z tyłu. Wilcza Łapa zaatakował inną sarnę z przodu. Niektóre zwierzęta zdążyły nas ominąć, ale dwie sarny już nie żyły. Czułem radość. Po chwili podeszła do nas Jagodowa Mgła.
— Co upolowaliście? — spytała przyjaźnie, po czym dostrzegła dwie leżące na trawie sarny. — Który z was to zrobił? — Nie kryła zaskoczenia.
— My oboje — szczeknął z dumą Wilcza Łapa.
— Jestem z was obu dumna — przyznała Jagodowa Mgła.
Spojrzałem z zadowoleniem na Wilczą Łapę. Może jednak źle go oceniłem? Może jednak porządny z niego pies?
— Dziękuję — szepnąłem do Wilczej Łapy.
— Od tego są przyjaciele. — Wilcza Łapa szturchnął mnie przyjaźnie bokiem.
— A co tam jest? — Zauważyłem za Wilczą Łapą coś niespotykanego, coś, co ewidentnie nie było trawą.
— O czym ty mówisz? — Wilcza Łapa wyraźnie mnie nie zrozumiał, ale ja wiedziałem, co robię.
Ominąłem czarnowłosego i poszedłem do znalezionej przeze mnie kępki dziwnego znaleziska i szczeknąłem z zadowoleniem, kopiąc w ziemi, aby to wykopać.
— Nie uwierzycie, co znalazłem — zawołałem. — Zioła na chorobę. Całkowicie przez przypadek. Niebywałe.
— Wygląda na to, że masz szczęście, tuż przed mianowaniem na wojownika — przyznała Jagodowa Mgła. A teraz chodźcie, wracamy do obozu.
* * *
Z trudem panowałem nad własnymi odruchami. Właśnie miałem zostać mianowany na wojownika. Miałem pożegnać się z obowiązkami ucznia. Już nigdy nie będę Łapą. Już nigdy. Zaraz stanę się pełnoprawnym uczniem klanu Industria i nikt, ani nic mi tego nie odbierze.
— Niech wszystkie psy dostatecznie dorosłe, aby samodzielnie polować, zbiorą się na zgromadzenie klanu.
Wziąłem głęboki oddech, powstrzymałem ogon przed natarczywym machaniem i wyszedłem stanąć naprzeciw mojemu przywódcy. Byłem zadowolony, widząc dumę w oczach Oszronionej Gwiazdy.
— Zebraliśmy się tu dziś, w celu mianowania jednego z naszych uczniów, na wojownika. Podejdź, Lekka Łapo.
Ponownie wziąłem głęboki wdech i zamknąłem oczy, aby wyciszyć na chwilę myśli. Zostanę wojownikiem. Teraz albo nigdy. Nie ma trzeciego wyjścia. Podszedłem do Oszronionej Gwiazdy, skinąwszy wcześniej z szacunkiem głowę.
— Ja, Oszroniona Gwiazda, lider Industrii, wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tego ucznia. Ciężko pracował, by zrozumieć wasz szlachetny kodeks, więc polecam go wam jako wojownika. Lekka Łapo, czy obiecujesz przestrzegać kodeksu wojownika, chronić i bronić go nawet za cenę życia?
— Obiecuję — szczeknąłem automatycznie.
Tak, obiecuję. Poczułem, jak włos jeży mi się na karku. Obiecuję? A jeśli nie podołam? A jeśli nie dam rady? Bycie wojownikiem to najważniejsze, co może spotkać psa. Nie mogę tego zepsuć. I nie zepsuję — powiedziałem do siebie. Obiecuję to nie tylko mojemu klanowi, ale również sobie.
— A zatem mocą Coelum nadaję ci imię wojownika. Lekka Łapo, od dziś będziesz znany jako Lekkie Serce. Gwiezdni honorują twoją odwagę i lojalność, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika Industrii. — Tymi słowami, Oszroniona Gwiazda zakończył moje mianowanie na wojownika.
— Lekkie Serce, Lekkie Serce! — klan skandował moje nowe imię.
Rozejrzałem się po okrążających mnie psach. To był mój klan. To byli moi pobratymcy. To miejsce, do którego przynależę. I to właśnie jest piękne.
— Gratuluję Lekkie Serce. — Wilcza Łapa podszedł do mnie, gdy okrzyki ucichły. — Będziesz wspaniałym wojownikiem.
— Dziękuję Wilcza Łapo — powiedziałem, starając się nie manifestować dumy i zadowolenia ze swojego nowego stanowiska. — Ty również niedługo zostaniesz wojownikiem.
— Naturalnie. — Uśmiechnął się chytrze Wilcza Łapa. — Może nawet już całkiem niedługo.
— Powodzenia — szczeknąłem przyjaźnie i już miałem ruszyć do legowiska uczniów, kiedy przypomniałem sobie, że ja już tu nie sypiam.
— Przynajmniej jeszcze dzisiaj się wyśpię. — Uśmiechnął się kpiąco Wilcza Łapa, wyprzedzając mnie w drodze do legowiska uczniów. — Dzisiejsze polowanie było męczące. Cieszę się, że nie muszę stać na zewnątrz, czuwać, jak ty.
Spojrzałem na niego z irytacją, gdy odchodził. Więc to o to mu chodziło. Abym był zmęczony w czasie czuwania. Westchnąłem z irytacją. Już sądziłem, że mamy szansę się zaprzyjaźnić. Nie, nie dam mu zepsuć tego wspaniałego dnia.
Usiadłem dumnie w wejściu do obozu. Jestem teraz wojownikiem. Lekkim Sercem. I nikt nie przejdzie obok mnie, kiedy czuwam nad moim klanem.
[1059 słów: Lekkie Serce otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia i zostaje mianowany wojownikiem]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz