Szałwia leżała w swoim legowisku. Przymykając oczy, próbowała jeszcze zasnąć, ale w końcu zdecydowała się ziewnąć i rozprostować łapy. Wyszła przed legowisko. Przez głowę przemykały jej obrazy z jeszcze niedawnego snu. Spojrzała tęsknie w stronę legowiska. Wyjątkowo nie było zimno, a może to dlatego, że suczka tak późno wstała? Kręciła się chwilę niedaleko swojego posłania. Poczuła na razie lekki głód. Ruszyła w stronę, gdzie zwykle było coś zwanego „stertą zwierzyny”. Wzięła jakiegoś wróbla i w ciszy go skonsumowała. Kiedy już skończyła, rozejrzała się w poszukiwaniu innych psów. Większość rozeszła się na polowania czy tam patrole. W legowiskach zostali tylko niektórzy. Suczka wstała i ruszyła w nieokreślonym kierunku.
Po około pół godziny kręcenia się w tę i z powrotem po blokowisku w poszukiwaniu psów suczka znowu poczuła się głodna. Zwróciła się w stronę, gdzie niedawno zjadła wróbla — dosyć chudego wróbla, dla ścisłości. W końcu zdecydowała, że zapoluje. Taki spacer zawsze dobrze jej zrobi, a może będzie miała szczęście i coś złapie? Uniosła pyszczek i zaczęła wąchać w powietrzu. Niemal od razu poczuła zapachu szczura. Pobiegła w stronę zapachu. Mały szczur biegł tuż przy ścianie. W końcu wbiegł do jakiejś rury. Suczka westchnęła. Rozejrzała się i znowu zaczęła węszyć. Niedaleko leżał jakiś Dwunóg, owinięty w szmaty. Śmierdział tak okropnie, że trudno było określić czy żyje, czy już umarł. Nagle Dwunożny wydał z siebie nieokreślone warknięcie i zamrugał oczami. Od razu zauważył Szałwię — stała przecież niedaleko. Chwycił w łapy dziwny błyszczący przedmiot i rzucił w sunię, jednocześnie wrzeszcząc. Na szczęście nie trafił. Suczka szybko odbiegła jak najdalej od śmierdzącego Dwunoga. Trafiła na jakiś niewielki placyk. Gdzieniegdzie z porzuconych cegieł i kamieni wyrastało zielsko, zarośnięta ścieżka właściwie zlewała się z trawnikiem. Gdzieś na środku tego bajzlu siedziały tłuste gołębie i wydając dziwne odgłosy, stukały dziobami o trawę. Szałwia się oblizała. Na razie głupiutkie ptaki jej nie zauważyły, ale pewnie za chwilę się to zmieni. Rzuciła się na gołębie. Jednak zamiast piór przed jej oczami mignęła czarno-biała sierść. Przez chwilę kłębili się, gryząc i drapiąc zaskoczeni nagłym atakiem. W końcu Szałwia zdołała odskoczyć od psa na pewną odległość. Patrząc na niego, nagle coś sobie przypomniała. Pachniał jak Bezgwiezdni...
— Jazgot?
<Jazgocie?>
[355 słów: Szałwia otrzymuje 3 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz