Mięta, Mięta, Mięta... cóż tu o niej mówić? Może to, że dzisiaj była we wspaniałym humorze, co raczej nie jest nowością, raczej codziennie tak się budzi, to po prostu inni psują jej dzień. Na to nic nie poradzi... No cóż. Dym miał swoje obowiązki, do których w sumie sama go przekonała, ale to mniejsza. Przynajmniej dzisiaj nie musiała sobie nim zawracać głowy. Były nowe szczeniaki, czyli kolejne czego trzeba unikać. Nie to, że Mięta nie lubi szczeniaków, jednak… aby polubić nie swojego szczeniaka, musi ten szczeniak być bardzo grzeczny, i zawsze się z nią zgadzać. Inaczej? Inaczej nie wiadomo, po co on do niej zagadał. Ona nigdy by nie podeszła do cudzego dziecka. Nie ona je urodziła. Jednak aby mieć własne szczeniaki? No to trzeba o nie dbać. Takie małe miniaturki siebie samej. Słodziaki! Jak można ich nie kochać wtedy? Są takie milutkie i niewinne, ale te inne to są takie dziwne i brzydkie. Jej szczeniaki na pewno byłby ładne. Chociaż czemu ona się nad nimi tak rozmyśla?! Koniec. Uch! Powinnaś gdzieś się przejść, wziąć trochę świeżego powietrza, i się uspokoić.
A więc ruszyła. Próbując nie myśleć o tym mysich móżdżkach, kierowała się do legowiska wojowników. Na tym starym blokowisku… no cóż. Naprawdę było nie codziennie. W magazynie było inaczej. A tutaj? No cóż, natura zawsze była czymś, co ona wolała… Nie musiała wtedy uciekać przed dwunożnymi.
[227 słów: Mięta otrzymuje 2 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz