Mianowanie.
Nareszcie! Już od samego ranka Płomień nie potrafił usiedzieć na dupie, non stop mamrotał, że na sto procent dostanie jakiegoś czaderskiego mentora, a nie trzęsidupę. Zadręczał też przy tym swoją siostrę Tulipankę, czasem zaczepiał jeszcze Konwalijkę, jednakże zdecydował dać suczce więcej przestrzeni niczym superancki starszy brat. Jednakże koniec końców Tulipanka gdzieś też mu czmychnęła, została mu więc tylko mama, która też najwidoczniej nie miała ochoty na słuchanie jego trajkotania. Udał się więc do ojca, który z zapałem słuchał swojego syna, który opowiadał mu, że gdy tylko zostanie uczniem, pójdzie pokonać jakiegoś dwunożnego, żeby pokazać, jaki jest potężny!
Szybko jednak został zgaszony niczym zapałka, gdy tatusiek wbił mu do pustego łba, że no do dwunogów to nie warto podchodzić. Najwyżej do ich szczeniąt, bo często mają żarcie, które łatwo zwędzić, jednak do tych starszych — nie. Ponoć łatwo było oberwać jakiegoś kopa w brzuch czy głowę. Płomień jednak niezbyt mu wierzył, przecież był zbyt super, żeby dać się zlać jakiemuś wyprostowanemu! Ogólnie dla szczeniaka całe to pojęcie dziwnych łysych stworzeń o płaskich mordach było dziwne.
— Tato! Ale ja dam radę! Obronię ich! Nawet Żab- — urwał, widząc smutek na pysku ojca, który pojawił się tam w uderzeniu serca. Tak… Żabka odeszła, zostawiła ich. Gdyby tylko szybciej poszła do medyka… Płomień sapnął, kuląc uszy, nadal nie potrafił uwierzyć, że suczka odeszła, miał jej to za złe, obwiniał, że opuściła go celowo. Nie myślał o tym, że tak działa świat i zgodnie z jego zasadami, spotka ją dopiero po śmierci, jeszcze szczenięcy móżdżek skupił się na teraźniejszości. Żabki nie było, bo sobie umarła.
— Po prostu uważaj na siebie, dorosłe życie nie jest takie proste, jak ci się wydaje, młody — Brzozowy westchnął ciężko, po czym szturchnął syna w bok. — No już, będzie dobrze glucie. — Na pysku psa pojawił się łagodny uśmiech, co Płomień z chęcią odwzajemnił. Coś chciał powiedzieć, jednakże zaraz został rozproszony przez kapcia, który leżał niedaleko. Podbiegł do niego, łapiąc między kły i szarpiąc. Kurz oraz przyjemny smrodek wzleciały w powietrze, stymulując nos przyszłego ucznia.
Młodzik warknął w euforii, zachęcając swojego staruszka do zabawy, który chętnie przyjął propozycję, wyrywając mu z pyska kapcia. Wojownik rzucił synowi figlarne spojrzenie i nim ten się zdążył obejrzeć — dał w długą razem z kapciem-śmierdzioszkiem Płomienia.
* * *
Mianowanie przebiegło bezboleśnie ani nie dostał opierdzielu, że jego ogon non stop latał w prawo i w lewo, nawet nikt go nie upomniał, że powinien stać spokojnie, zamiast podskakiwać z łapy na łapę. Płonąca Łapa wyglądał pośród spokojnego i opanowanego rodzeństwa niczym jakiś przychlast, jednakże miał to w głębokim poważaniu.
Czekał tylko, aż ceremonia się zakończy, by nareszcie mógł potruć zadek swojej super-turbo-nowej mentorce. Co prawda obstawiał, że taki porządny trening zaczną już jutro, jednak uznał, że nic się nie stanie, jeśli trochę pomęczy suczkę.
Zniecierpliwiony liczył uderzenia serca, skomląc cicho, za co dostał reprymendę od własnej matki — Muszelki. Westchnął więc i pozostał tylko przy liczeniu, starając się, by z jego gardła nie uciekł nawet cichy pisk.
Kiedy liderka ogłosiła koniec całej tej szopki, wystrzelił w kierunku swojej mentorki, jakby miał owsiki w tyłku. Suczce się to chyba nie spodobało zbytnio, jednak przywdziała na pysk uśmiech. Płonąca Łapa miał zaś gdzieś czy był prawdziwy, czy sztuczny — najważniejsze, że uśmiech.
— Naucz mnie spuszczać łomot kotom! O i dwunogom! Tak! Chcę nasikać jakiemuś dwunogowi na jedną z jego pokracznych łap! Zobaczysz! Będziesz ze mnie dumna Błękitna Stokrotka! — urwał, widząc zmarszczone brwi suki. — Gh- Wybacz. BĘDZIESZ ZE MNIE DUMNA BŁĘKITNA! Nie zawiodę cię! Zobaczysz! Za wiele księżyców psy będą wołać. Zobacz! To Płomień! Uczeń Błękitnej! Zasadniczo wyglądasz czadowo! Tak dziko! Ja też tak chcę! Szkoda, że się nie da! Ej, a kiedy będziemy łapać te obślizgłe fujki, co tata przynosił mi mojemu rodzeństwo?! — zaskomlał, robiąc błagalne, wielkie ślepia. Jednocześnie podskakiwał w miejscu, skacząc, niemalże na wysokość uszu suczki. — NO WEEEEEEEEEEEEEŹ! — wrzasnął, szczekając piskliwie. Chciał zacząć trening. Już! Teraz! Zaraz! W nosie miał to, że ma poczekać do jutra! On chciał już!
<Błękitna Stokrotko?>
[649 słów: Płonąca Łapa otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz