Ostatnimi czasy Sosnowa Łapa nie miała treningów. Słyszała, że jej mentor coś źle się czuł, więc postanowiła go odwiedzić. Kiedy jednak przekroczyła łapą próg legowiska, została wygoniona przez medyka, który krzyczał, że jeszcze brakowało, żeby mu uczennica się rozchorowała. Czyli mentor ma tę paskudną chorobę, która ostatnio łapała tyle psów w swoje ostre pazury. I niektórych już nie wypuszczała. Przełknęła ślinę. Nie chciała, żeby jej mentor został w uścisku łap choroby. Niech ona go wypuści! Oddałaby za to swoje długie łapki! Żeby tylko mentor poczuł się lepiej. Często chodziła, smutna, bojąc się o Wilczy Cień. Dzień, w którym mentor cały i zdrowy wyszedł z legowiska, był dla niej jednym z najjaśniejszych dni, odkąd pamiętała. Kiedy tylko go zobaczyła, od razu na niego skoczyła z radości. Obydwoje upadli na ziemię.
— Przepraszam. — Suczka z podkulonym ogonem zeszła z mentora. — Zapomniałam, że jesteś jeszcze słaby. Mogłam ci złamać jakąś kość! Przepraszam! — Szybko obejrzała mentora. — Wszystko całe? Nie wybaczyłabym sobie, jeżeli…
— Oczywiście — zaśmiał się Wilczy Cień. — Jestem cały. — Nie wystarczy uczennica, żeby mnie uszkodzić. — Uśmiechnął się do niej, wstając.
— Jestem już duża! — oznajmiła. — Niedługo będę pędzić jak wiatr! — Stanęła, dumnie wypinając pierś. Widok zdrowego mentora ucieszył ją bardziej niż długie łapki, o których marzyła w szczeniactwie.
Sosnowa Łapa szła obok mentora, zaciekawiona dokąd ją prowadzi. Od czasu jego choroby minęło już troszkę czasu i suczka była zadowolona, że Wilczy Cień powoli staje się coraz silniejszy. Dobrze, że zła choroba wypuściła go ze swoich szponów. Wrócili również do treningów. Pamiętała jeszcze, jak ją zbudził z samego rana, po raz pierwszy od czasu jego choroby. Wtedy suczka była tak zaspana, że ledwo widziała na oczy. Na szczęście potem orzeźwiło ją rześkie ranne powietrze. Było już cieplej, a śnieg już rzadko pokrywał tereny klanu swoim białym puchem, lekkim jak futerko szczeniaczka.
— Gdzie idziemy? — spytała mentora. Była bardzo ciekawa, tego dokąd ją dzisiaj zabierze mentor. Może na tę samą polankę co wcześniej, jeszcze przed chorobą? Było już ciemno.
— Zobaczysz — odpowiedź mentora, jeszcze podsyciła jej ciekawość.
— Gdzie idziemy? — ponowiła pytanie jakiś czas potem. Prawie uszy jej odpadały z ciekawości usłyszenia odpowiedzi. Obserwowała otoczenie. Może dowie się sama? Ale tak zepsuje sobie niespodziankę! Lepiej iść i za bardzo się nie rozglądać. Weszli na pagórek. Suczka rozejrzała się.
— Widać naszą polanę! Tam, gdzie byliśmy na naszym pierwszym treningu! — zawołała zachwycona. Jej pyszczek szeroko się uśmiechnął. — Jak tu pięknie!
— Spójrz w górę — oznajmił Wilczy Cień. — Tam też jest pięknie.
Sosnowa Łapa poszła za radą mentora i podniosła pyszczek do góry. I aż się zachłysnęła. Tyle gwiazd!
— Ojeju! — zawołała. — Ile gwiazd! Są tak blisko — podniosła łapę — tak blisko, jakbym mogła dotknąć ich łapką.
Spojrzała na mentora, który również wpatrywał się w niebo.
— Jak myślisz, czy gwiazdy nas słyszą? — spytała. — Chciałabym kiedyś móc z jedną porozmawiać. Zapytałabym jak jej tam w górze i czy blisko jej do Gwiezdnych. — Patrzyła się na gwiazdy. Bardzo ją to ciekawiło.
<Wilczy Cieniu?>
[472 słowa: Sosnowa Łapa otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz