— Wrrrr! — warknęłam, a prędzej pisnęłam. Gryząc i szarpiąc ogon Bluźka!
I tak według mnie to był warkot. Jak ktoś jej powie, że nie to go rozszarpie! Jak prawdziwa wojowniczka! No, a przynajmniej tyle było z szarpania ogona Bluźka, dopóki właśnie on mnie nie przewrócił.
— Bluźku! — powiedziałam niezadowolona, po czym spróbowałam ugryźć jego łapę, co niestety się nie udało.
— Jestem Burzek — poprawił mnie. Skrzywiłam się.
— Dobrze Burzku… A poza tym Bluźku! Rozminie! Idziemy gsieś? — powiedziałam dosyć szybko, przez co sama może nie zrozumieli mnie. Chociaż jak już mi mówili, podobno seplenię, ale to nieprawda. Nawet nie czekałam na ich odpowiedź, po co mi? — Yey!
Po czym poczłapałam, stawiając bardzo wysoko łapy. Aby przecież niczego nie dotknąć! A sumie… jak pójdą na przygodę, to może od razu zostanę wojowniczką! Oczywiste to! Obejrzałam się za siebie. Czy idą za mną? Jednak nie szli! Jak mama mówiła… mysie móżdżki!
— Chodzsie mysie móżgsi! — powiedziałam, groźnie! Oczywiście, że tak! — Idzisiemy zostać wojownikami! — popędziłam ich, po czym jednak wróciłam do nich, do żłobka.
— Idzisiemy! — Spojrzałam na Rodzynka. — Rodzynek! Idzisiemy! — powiedziałam szybko, po czym szturchnęłam go w kark.
Spojrzał na mnie z zaciekawieniem. Czyli chce iść!
— Gdzie? — zapytał.
— Na psigodę! — odpowiedziałam. — Zostaniemy wojownikami! — dopowiedziałam, żeby zbudzić jego ciekawość. — Dawaj! Wiem, że chsiesz! — Nie czekając na odpowiedź, ruszyłam więc w stronę Burzka.
— Buźlek! — krzyknęłam w końcu, machając ogonem na boki. — Idziesz z nami na psigodę! — Nie czekając na sprzeciw, ruszyłam, człapiąc w stronę wyjścia.
Ruszyłam więc, człapiąc ze żłobka. Człap, człap, człap! Ha! Szkoda, że moje łapy tego dźwięku nie wydają. Oglądam się za siebie, na swoich braci.
— Pasiowie! Zostaniemy wojownikami!
Spojrzałam znowu przed siebie, po czym ujrzałam czarnego psa, jak on miał?
— Gdzie idziecie? — zapytał pies, na którego właśnie spojrzałam. Jakiś taki czarny, i ogólnie chudy.
Przyjrzałam mu się, jednak widząc jego wzrok, moja odwaga zniknęła.
— Msy… Msy… — wydukałam zdezorientowana. No genialne.
Nie wiele nawet myśląc, cofnęła się o kilka kroków chowając się za Burzka i Rozmaryna. Teraz ogólnie już wiedziałam, że to jest Borsucze Wzgórze! Zastępca. Oczywiście, że tak się nazywa, tym razem nie pomyliłam jego imienia! Przecież on tak się nazywa, na pewno.
— Rodzynek i Bluźek panu powiedzą — powiedziałam szybko, po czym machnęłam z raz, czy dwa ogonem, albo w sumie… wyszłam zza swoich braci. — Idzisiemy na psigodę! Zostaniemy wojownikami! — pochwaliłam się dosyć lekkomyślnie. Jednak nadal byłam zadowolona z siebie.
— Co? Nie zostaniecie wojownikami. — Nie umiałam nawet określić jego tonu głosu, kiedy od razu tupnęłam mocno łapką o ziemię.
— Zostaniemy! Koniec! — powiedziałam, marszcząc groźnie nos.
<Burzku?>
[409 słów: Spadka otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz