Biała Gwiazda ostrożnie przeciągnęła się
na swoim legowisku, krzywiąc się, gdy usłyszała ostatnio nieopuszczające
jej strzelanie w kościach i poczuła zdecydowany protest własnych
mięśni, które najwyraźniej nie lubiły porannej gimnastyki. Starzała się,
nieuchronnie zbliżając się do wieku czyniącego ją częścią starszyzny
klanu. Zbliżała się również do własnej śmierci, nie tylko zakładając, że
miała umrzeć ze starości — wiedziała w końcu, że „śmierć się czai tuż
za rogiem”, nawet jeśli nie miała prawo znać musicalu „Rodzina
Addamsów”.
Gdy już zakończyła swój
koncert trzeszczenia w kościach, znany również jako rozciąganie się,
zdecydowanym krokiem wyruszyła w kierunku legowiska uczniów. Spała już
zbyt długo, a, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze nie stała nad nią,
Stokrotkowa Łapa zapewne również wciąż chrapała sobie w najlepsze lub,
co gorsza, czekając na swoją mentorkę i nudząc się, postanowiła wywołać
trochę zamieszania na terenach klanu.
Natknęła
się na nią o kilka kroków przed jej legowiskiem, już na nogach, lecz
najprawdopodobniej jeszcze przed sprawianiem kłopotów. Miała co prawda
podejrzanie poplątaną sierść, lecz jej matka wolała nie zaprzątać sobie
tym głowy. Podczas treningów mocno wchodziła w rolę liderki, starając
się pomijać fakt, że dla swojej obecnej uczennicy była również matką i
liderką.
— Dzień dobry, Stokrotkowa
Gwiazdo. Jesteś gotowa na nasz dzisiejszy trening? — odezwała się w
końcu, uśmiechając się delikatnie.
— Dzień dobry, Biała Gwiazdo. Ja... A co ze śniadaniem? — Młodsza z suczek przekrzywiła głowę.
Liderka
wywróciła oczami. Oczywiście, uczniom i najmłodszym z wojowników nawet
przez głowę nie przechodziło rozpoczęcie dnia bez zapełnienia brzucha.
Nie rozumieli, że zaraz po jedzeniu byli ociężali, dlaczego też posilać
się powinni dopiero po porannych treningach czy patrolach. Nie wiedzieli
również, że czasem zajęć było zbyt dużo, by nie pomijać poszczególnych
posiłków — zwłaszcza gdy było się jednocześnie liderką, mentorką, matką i
czymś w rodzaju niańki dla młodego wojownika z innego klanu.
— Upolujesz sobie po drodze jakiegoś gołębia — mruknęła, nie starając się nawet ukryć swojej irytacji. — Chodźmy już, dobrze? Dzisiaj, jak już wspominałam, rozpoczniemy twoją naukę walki.
<Stokrotkowa Łapo?>
[318 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz