14 kwietnia 2021

Od Cytrynka CD Aronii

Nie wiem, co się stało. Gdy zaczął padać śnieg, zrobiło się naprawdę zimno i nudno. Więc zaciekawiony tym, co wyprawiają Aronia z Sikorką, podreptałem za nimi, błądząc wśród ruin. Aż tu nagle, poczułem okropny ból na piersi, który odebrał mi oddech.
— Au! — zawyłem zszokowany, próbując złapać do płuc powietrze. — Boli!
Chwilę tak siedziałem, próbując odzyskać jasność umysłu. Gdy wreszcie mi się to udało, dostrzegłem dwie pary wytrzeszczonych ze strachu oczu wpatrzonych we mnie. Właścicielka tych błękitnych zwiesiła szybko głowę i wybąkała jakieś przeprosiny i coś w stylu, że to nie jej wina. Natomiast posiadaczka tych ciemnych szybko zaczęła chichotać, przez co się wkurzyłem.
— Ej, co w tym śmiesznego, Sikora? — Zacisnąłem zęby, próbując się nie rozpłakać. — Najpierw dostałem od was kamieniem, a teraz się ze mnie śmiejecie!
— Jak ty wyglądasz! — Sikorka tarzała się ze śmiechu — Jejku, ale jesteś zabawny!
— A ty jesteś ruda! — rzuciłem płaczliwym tonem. W normalnej sytuacji oczywiście bym na nią krzyknął i pokazał, czym jest gniew, ale bardzo bolało mnie miejsce, w które uderzył kamień.
— Sikorka, nie śmiej się z niego — powiedziała spokojnie Aronia — Myślę, że powinieneś iść do medyczki, co ty na…
Do medyczki? Teraz zacząłem głośno piszczeć i podkulając ogon, uciekłem od nich. Nie zabiorą mnie do medyczki, nienawidzę medyków! Nie będą mnie leczyć, jestem dzielnym psem i ich nie potrzebuję! Już raz ktoś mnie zmusił do głupich obmacywań lekarza, a ja ich nienawidzę. Po prostu. Kropka. Zamknąłem oczy i ignorując ból, pobiegłem dalej. Oczywiście nie zauważyłem, że w moją stronę zbliża się jakiś zamyślony szczeniak i się z nim zderzyłem.
— Ej! — warknąłem. Szczeniak podniósł powoli głowę i popatrzył na mnie nieśmiało swoimi dwukolorowymi oczami. Zrozumiałem, że to Konwalia.
— Przepraszam… — wyszeptała cicho — To ty tak piszczałeś? O… — Znowu wlepiła wzrok w podłogę, po której truchtała myszka. — Uważaj, ajaj, biedna myszka, jest jej zimno i boi się.
Przekrzywiłem głowę, zaciekawiony. Ależ dziwny i ciekawy szczeniak, zupełnie jak ja, Aronia, Sikorka, Fiołek, Słodycz i… i no, w sumie każdy. Ach! Czyli Konwalia jest tą zwierzomaniaczką! No nie, z kim ja znowu rozmawiam?! Wziąłem głęboki wdech, postanawiając, że będę miły.
— Aronia i Sikorka chcą mnie zabrać do medyczki. A ja nie chcę. — Przystąpiłem z łapy na łapę i wywaliłem język, wyglądając sympatycznie, by nie spłoszyć młodszej ode mnie suczki.
— Czemu? Nie chcesz, by cię wyleczyła z czegoś? — Konwalia wyglądała na zaintrygowaną — to… Bardzo fajne. Każdy boi się umierać. Ja, gdybym była chora, tak jak ten… no, Fiołek, to bym się nie bała śmierci!
Ej, zaraz, to mi grozi śmierć? Nie zdążyłem jej odpowiedzieć, bo usłyszałem stukot pazurów i jakieś nerwowe szczeknięcia. Ktoś szedł, ojejej! Alarm! Może jednak zabiorą mnie do lekarza, bo raczej nie chcę umierać, a Konwalia troszkę mnie przestraszyła. Albo w sumie… Chyba jednak wolę umrzeć.
<Aronio?>
[449 słów: Cytrynek otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz