29 kwietnia 2021

Od Dymu — zgromadzenie klanów

Byłem nieco zdenerwowany. To było moje pierwsze Zgromadzenie Klanów. Chodziłem w kółko i zastanawiałem się, jak to wszystko będzie wyglądało. Musiałem się uspokoić, nie chciałem, by Jazgot wyczuł to, że się denerwuje i jestem niespokojny. Wyszedłem z legowiska i udałem się na miejsce spotkania z Jazgotem.
— Będziemy chwilę przed czasem. — Młody uśmiechnął się do mnie. Dobrze, że był ze mną, gdyż poczułem się znacznie lepiej. Udaliśmy się na miejsce i usiedliśmy, zajmując miejsce. Lekko się wyprostowałem, niech wiedzą, że Bezgwiezdni nie wstydzą się swojego pochodzenia. To całe zbieranie trwało wieki. Spokojnie po zapachu byłem w stanie rozpoznać, kto jest przedstawicielem danego klanu. Musiałem mieć oczy szeroko otwarte wielu psów nie znałem, o wielu tylko coś obiło mi się o uszy. Powoli zaczynałem się niecierpliwić. W końcu zrobiło się całkiem tłoczno i wszyscy chyba już przyszli. Nagle poczuł na sobie czyjś wzrok.
— Coś tutaj śmierdzi, czy to przypadkiem nie są Bezgwiezdni — odezwała się liderka Industrii.
— Wydaje Ci się zaczynaj — mruknął prawdopodobnie jej zastępca.
Jazgot szepnął do mnie, aby mnie nieco uspokoić.
— To klanowe psy one zawsze są wolne, daj im chwilę.
Patrzyłem po wszystkich, czemu oni wszyscy wydawali się tacy znudzeni i bez życia. W końcu coś się zaczęło dziać, wszyscy skierowali wzrok w stronę Białej Gwiazdy. Czy to oznacza, że przywódczyni Tenebris jest tutaj mocno brana pod uwagę ?
— Czy zamierasz wspomnieć o tamtych włóczęgach? — ktoś się do niej zwrócił.
Na samo brzmienie tego słowa stałem się nerwowy. W końcu Biała Gwiazda przemówiła, ile można było czekać.
Jedyne co wyłapałem, że miała taki zamiar i że na ich terenach grasuje hycel. A to już jest cenna informacja dla nas. Znowu ktoś zniesmaczony wspomniał o mojej i Jazgotu obecności.
W końcu zastępca industrii zaczął pospieszać.
— Moglibyśmy już zacząć?
W końcu liderka Industrii rozpoczęła.
— Dziękuje Sowi Pazurze, od czego by tutaj...
— W Industrii jest lepiej niż w czasie epidemii, nie mamy dużo strat jak i mamy nowych wojowników. Również mamy nowe szczeniaki w klanie — odparł Sowi.
— No właśnie mamy nowe szczeniaki w klanie, to chyba dobrze, nie? — wyrwała się liderka.
Czy naprawdę to zgromadzenie będzie polegało na chwaleniu się? Oby nie bo umrę tutaj z nudów.
— Juhu — Jazgot wydał dziwny dźwięk.
Spojrzałem na niego i parsknąłem śmiechem. Szczerze nie interesowało, mnie co reszta gada, to były jakieś mało istotne rzeczy, wciąż czekałem na główny wątek. Oczywiście sporo psów szemrało między sobą, mając gdzieś innych.
Ponownie spojrzałem na młodego.
— Widziałeś ich miny, jak nas zobaczyli — zaśmiałem się tajemniczo.
— Cieszymy się, że u was wszystko w porządku. U nas tez narodziło się sporo szczeniąt, a część z nich już nawet została uczniami. I nikt nie umarł w epidemii — oznajmił zadowolony Jazgot.
Wszędzie rozbrzmiewały jakieś szmery wszyscy jakby przyszli na gadkę ze znajomymi z innych klanów. Gdzie tutaj prawdziwe problemy. Nie wytrzymałem.
— Może pochwalicie się, jak stoicie z włóczęgami, bo u nas ich się sporo kręciło obok naszych granic!
Poczułem, jak Jazgot trzepnął mnie ogonem.
— Niedaleko wszystkich granic jeśli dobrze słyszałem — mruknął młody.
Nieco się uspokoiłem.
— Macie rację włóczędzy nadal pozostają problemem przynajmniej w Tenebris. Wiem jednak, że jednemu z naszych wojowników i towarzyszącemu mu uczniowi udało się ich pokonać, i to bez większego problemu.
Spojrzałem więc na Białą, nie wiem, czy resztę to interesowało.
— Z tego co mi wiadomo pojedynczo łatwo wykończyć, ale grupę gorzej.
— Cieszymy się, aczkolwiek, uważam, że nieodpowiednim byłoby lekceważyć to zagrożenie. Wszyscy wiemy, że grupa psów jest w stanie bez problemu jest w stanie pokonać niezorganizowane klany — odparł Jazgot.
Do moich uszu dotarł warkot, nie wiem, czy kierowany był w stronę Jazgotu, czy moją, ale nie mogłem tego zignorować. Uśmiechnąłem się tajemniczo w stronę warczącej suczki, niech wie, że również ją obserwuję.
— Po co tutaj przyszliście? — Malwowy Ogon była rozzłoszczona.
— Ponieważ mamy te same problemy i tego samego wroga. Jesteśmy częścią tego samego społeczeństwa — odpowiedział Jazgot.
— Z pewnością — syknęła. — Ale wiarę to już nie.
Musiałem zabrać głos.
— Zgadza się więc lepiej siedź cicho — mruknąłem.
— Malwowy Ogonie opanuj się — mruknął Sowi.
— Ależ Sowi Pazurze jestem spokojna.
Minęło tyle czasu, nadal jakieś głupoty były omawiane i to w małych gronach nie szło się połapać już.
— Czy tylko kuźwa ja tutaj latam całe dnie za włóczęgami! Nie sądzicie, że to dziwne jak liczną grupą są i rozproszoną jak robaki jestem przekonany, że to grupa zorganizowana badająca nasze słabości — krzyknąłem.
— Dymie zdają sobie sprawę z powagi sytuacji pamiętają sprawę z Quintusem — uspokajał mnie Jazgot.
— Nieznajomy trzymaj swe emocje na uwięzi, jesteś tutaj jako gość pamiętaj — zwrócił się do mnie jakiś pies.
— Czy pozostałe klany, poza Tenebrisem mają cos do powiedzenia. Czy tylko my będziemy rozmawiać z Bezgwiezdnymi — westchnął Jasny.
W końcu głos zabrała Nakrapiana Gwiazda
— Flumine również miało problem z włóczęgami. Nie narzucali się zbytnio, dajemy sobie z nimi radę, ale i tak często pojawią się na naszych terenach.
Dlaczego inne klany nie potrafią ocenić siły wroga, dlaczego bagatelizują przecież to poważna sprawa. Myślą, że jak zabiją kilku, to są nie wiadomo jak mocni. Dlaczego mnie to tak ruszało niby inne klany mnie ruszały a chciałem dla nich jak najlepiej przestrzegając ich?
— Możecie się na mnie wkurzać, ale dla waszej wiadomości za kilka tygodni się nie pozbieracie. Jak ruszą na was zorganizowaną grupą my jesteśmy na to gotowi, bo wiemy gdzie prawdopodobnie, się ukrywają, ale wy dalej sobie myślcie, że gwiezdni was uchronią — mruknąłem.
Wyczułem lekkie zdenerwowanie Jazgota. Który zmienił nagle temat.
— A Ventus?
Spojrzałem na Jazgota i zwróciłem się w jego stronę.
— Mała rada, nie bój się nigdy mieć własnego zdania nawet jeśli inni się nie zgadzają.
Nagle Brązowa Blizna zabrał głos.
— Jedynym zmartwieniem w Ventus są dwunożni, z którymi sobie poradzimy. Nie mamy problemów z włóczęgami z reguły.
Mając już wszystko gdzieś, położyłem się wygodnie.
— Czy klany straciły jakichś swoich członków? Czy to nie idealny czas i miejsce, aby ich wspólnie opłakiwać? — rzekł Jaszczurczy Ogon.
— Nikt u nas nie umarł — odparł Jazgot.
Sowi nagle przemówił.
— Co do epidemii były straty, można powiedzieć, że nawet duże jednak damy radę prawda — Sowi Pazur zwrócił się do Rzepakowej.
Nakrapiana Gwiazda również się odezwała.
— Ważne, ze epidemia się skończyła. Każdy klan kogoś stracił.
— Nie każdy — wtrąciłem się.
Nagle Malwowy ogon się oburzyła, zwracając w moją stronę.
— Nie jesteście klanem idioci. Tylko zgrają Włóczęgów bez tradycji.
Poderwałem się i wyskoczyłem w jej stronę, obnażając kły.
— Jesteśmy skuteczni.
Jaszczurczy Ogon zabrał głos.
— Musimy dać radę. Owszem pandemia się skończyła, ale starty, jakie wyświadczyła, pozostały. Czy nie widzicie tej traumy szczeniąt, które straciły kogoś bliskiego Ten strach przed śmiercią, który nigdy nie był nam aż tak bliski?
Nakrapiana Gwiazda postanowiła się wtrącić i zwróciła się w moją stronę.
— Łatwo utrzymać zdrowie, kiedy jest was trzech na krzyż.
— Zdziwiłabyś się — warknąłem w jej stronę.
Jazgot skoczył w moją stronę.
— Przestań, nienawidzicie nas z powodu poglądów, a szczycicie się swoją szlachetnością.
Spojrzałem na młodego, odsunąłem się i usiadłem.
Oczywiście Malwowy Ogon nie odpuszczała.
— Skuteczni, skuteczni! Nic dziwnego! Wygnaliście nas z bezpiecznego lasu! Zajęliście tereny bez Dwunożnych, gdzie mysz by sobie nawet poradziła! Daruj sobie te gadki.
Jazgot zwrócił się do mnie.
— Proszę, daj mi z nimi mówić, chcą tylko sprawić, abyśmy gorzej wypadli.
— Mów młody, bo sobie myśli, że te tereny nas satysfakcjonują, może za panowania innego lidera tak było. Gdyby mieli pić wodę i jeść to co my pozdychaliby.
Młody zabrał głos.
— Rozumiem, że bariera wiary, jest dla was barierą nie do pokonania i nie mam zamiaru zmuszać Cię do uznania nas za kolan. Nie mogę tego zrobić, możesz myśleć, co chcesz. Ale żyjemy w tym samym mieście i mamy te same problemy. Czy tego chcecie, czy nie, czy nas uznajecie, czy nie? Nie ruszymy się z tego miejsca. Możecie nas mieć nawet na szczury. Zamiast nas przeklinać, może wrócimy do tematu.
Malwowy Ogon nadal ciągnęła.
— Tematu powiadasz? Tematu? Z wami? Czy można z wami normalnie porozmawiać? Nie zauważyłam naprawdę. Zgromadzenie klanów jest dla nas ważne, bezgwiezdny. Jesteśmy psami wierzącymi, a wy nie. Przychodząc w to miejsce, obrażacie nas.
Zdążyłem się tylko ugryźć w język, aby nic nie palnąć. Musiałem się uspokoić. W końcu po jeszcze kilku zaczepkach doszliśmy do wniosku, że epidemia się skończyła. Włóczący jak byli tak są i każdy sobie musi z nimi dać radę. Nie wynieśliśmy nic z tego zgromadzenia. A jednak chyba coś się udało, w końcu wiedzieliśmy, z czym borykają się inni, choć bardzo pragnęli to ukryć przed wszystkimi. W odpowiednim czasie zwróci się to przeciwko nim — uśmiechnąłem się tajemniczo wracając na tereny bezgwiezdnych. 
[1379 słów: Dym otrzymuje 13 Punktów Doświadczenia + 5 za udział w zgromadzeniu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz