Głupi młodziak, pomyślałem. Cieszy się jak mysz na widok sera i myśli, że wykonał coś niemożliwego. Mruknąłem jedynie i przewróciłem oczami, gdy ten skakał ze szczęścia. Zabił ptaka, heh, ja w jego wieku już samodzielnie potrafiłem zabić jelenia i zatopić zęby w odpowiednim miejscu na szyi. Teraz jeszcze oblazły go mrówki… Brawo Borsuk, masz za swoje. Zacisnąłem zęby od jego wrzasków i miałem ochotę nim trzasnąć o jakiś kamień, byleby zamknął pysk. Piskliwy głos obijał mi się o uszy i brzmiał w głowie jak najgorsze katusze. Spojrzałem kątem oka na szczyla, który cały czas strącał z siebie mrówki, a raczej próbował. Skakał, tarzał się, wyginał ciało we wszystkie strony, bo w losowych miejscach mrówki zostawiały bolesne ugryzienia. Kiedy znowu zaczął się wydzierać, bez wahania złapałem go za skórę na karku i po prostu trzepałem na boki albo targałem go ziemi. Oby te mrówki z niego zlazły i zamknął się, pomyślałem. Potem przyszło mi na myśl, że mogłem mu przydusić łeb i owady miałyby posiłek… Posadziłem go na zadku i odsunąłem do tyłu, nie interesowało mnie to, że jego białe futro było od ziemi i trawy — już nie miał potrzeby wydzierania mordy. Borsuk obejrzał się po sobie i otrzepał.
— Dziękuję — powiedział i zamerdał ogonem.
— Wystraszyłeś całą zwierzynę — mruknąłem, już chciałem dodać parszywy kundlu, ale stwierdziłem, że użyje tego kiedy indziej.
— Co teraz…? — spytał cicho.
— Będziesz tropił.
Nikogo w pobliżu nie ma, żeby kontynuować trening, wszystko przez te durne krzyki. Teraz będzie tropił nawet małą mysz w wysokiej trawie, zobaczy jakie to trudne i czasami męczące. Przyszła mi do głowy myśl, aby na koniec treningu zmierzył się ze mną, chociaż znając mnie, to już po 5 sekundach skręcę mu kark. Odrzuciłem ten kuszący pomysł.
Niedaleko znajdowała się inna większa polana, wyczułem słaby zapach młodej sarny, niedawno tu była łania z młodym. Dałbym mu zadanie zabicia młodego, ale ten prędzej zdepcze Borsuka.
— Wytrop sarnę z młodym — poleciłem.
Poczułem jego pytające spojrzenie na sobie, pewnie sobie myślał, skąd o nich wiem. Zapachy trzeba zapamiętywać i wiedzieć do kogo należą. Szczyl zniżył nos do ziemi, jeździł głową w lewo i w prawo aż coś złapał. Powoli szedł za tropem, coraz bardziej zagłębiając się w trawę. Za chwilę dojdzie do miejsca, gdzie łania zrobiła sobie posłanie — widać gołym okiem ugniecione miejsce na środku. Widziałem jego biały koniuszek ogona wystający nad trawą, łoże dwóch saren było przed nim, a ten dureń skręcił. Westchnąłem, ale po chwili szczyl znalazł swój cel. Uniósł głowę, dając mi znak, że wywąchał miejsce. Zbliżyłem się do niego.
— Jak długo tu byli? — spytałem.
— Eee… jak długo… — zamyślił się. — Chwilę… jak zacząłem krzyczeć, to musiały uciec, prawda..?
— Brawo — mruknąłem swoim niskim głosem.
Ten szczyl trochę przypominał mnie z zachowania na początku życia. Ten nic nie umiałem i samemu przyswajałem wiedze, tropienie, szukanie, zabijanie, przyczajanie. Musi sam zrozumieć większość rzeczy i je wykorzystać.
— Nie zapolujemy? — zapytał i przekrzywił głowę.
Chcesz być zdeptany? Proszę bardzo, ale będziesz sam to robił. Borsuk od razu zniżył nos do ziemi i zaczął tropić swoją ofiarę. Jestem ciekawy, jak się obroni przed atakiem łani, gdy będzie próbował dobrać się do jej młodego.
<Borsucza Łapo?>
[512 słów: Płomienny Krzew otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia, a Borsucza Łapa 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz