Sowi Pazur przychodzi na zgromadzenie już jako zastępca. Wzdycha lekko rozglądając się. Rzepakowa Gwiazda po tym jak urodziła była kompletnie po prostu naćpana. Nie można było za bardzo nic z tym zrobić. No co innego? Warknął coś pod nosem, siadając obok właśnie tej liderki. Jak nagle kurde będzie umierać, to chyba powinien o tym wiedzieć.
— Coś tu śmierdzi, czy to przypadkiem nie są przypadkiem Bezgwiezdni? — odezwała się naćpana liderka.
— Wydaje Ci się, zaczynaj — powiedział już zirytowany trochę, widząc, jak długo zajmuje ustawianie się psom.
Długo jeszcze trwały rozmowy psów. Jednak oni chyba nie wiedzieli, że pora już zacząć, a nie… eh.
— Moglibyśmy już zacząć? — chrząknął dosyć głośno, aby w końcu przerwać innym rozmawianie.
Jak widać, to nie poskutkowało, gdyż nawet liderka Tenebrisu, Biała Gwiazda była zajęta rozmową ze swoimi wojownikami. Super.
— Dziękuję, Sowi Pazurze — rzekła zakłopotana Rzepakowa Gwiazda. — Tak więc, od czego by tu zacząć? Może, eee... — mruknęła pod nosem, zwracając się po chwili do siedzącego tuż koło niej Sowiego.
— Weź mi tu trochę pomóż, co?
A co on innego cały czas robi oprócz pomagania jej? Eh… no dobrze. Wyprostował się dumnie, wypinając lekko pierś do przodu. Kiwnął jeszcze lekko głową do Rzepakowej Gwiazdy zirytowany, ona naprawdę nie potrafi własnym klanem prowadzić?
— W Industrii jest lepiej niż w czasach epidemii. Nie mamy dużo strat jak i mamy nowych wojowników. Również mamy nowe szczeniaki w klanie — powiedział głośno, a przynajmniej próbował, aby wszyscy usłyszeli.
— No właśnie! Mamy nowe gnojowniki w klanie, to chyba dobrze, nie? — krzyknęła uradowana na wspomnienie o jej dzieciach… eh. Brak słów.
— Tak Rzepakowa Gwiazdo… to bardzo dobrze — powiedział ciszej, lekko wzdychając.
Już był gotowy, aby mówić, że ogólnie to musi nauczyć Rzepakową Gwiazdę jak przemawiać na zgromadzeniu, bo jeszcze nie przeszła treningu. Ale nie mógł.
— Juhu?! — zawołał Bezgwiezdny, który przyszedł na zgromadzenie i o którym pewnie mówiła Rzepakowa Gwiazda.
— Hehe… — szepnęła liderka.
— Pssst Jazgot widzisz ich miny, jak nas zobaczyli? — zaśmiał się kolejny Bezgwiezdny, tym bardziej trochę podobny do samego Sowiego Pazura, jednak wszyscy wiemy, że Sowi Pazur jest najlepszy, najprzystojniejszy itp. Więc niech ten brudas nawet nie startuje. — Może pochwalicie się, jak stoicie z włóczęgami! Bo ostatnio jest u nas wielu się kręciło niedaleko naszych granic.
— Niedaleko wszystkich granic, jeśli dobrze słyszałem. Temat był poruszony na poprzednim zgromadzeniu, ale epidemia i śmierć Ciemniej Gwiazdy zajęła wszystkich. Epidemia skończyła się z niewielkimi stratami, a włóczędzy ciągle grasują. — Ten młodszy był mądrzejszy od tego grubego nawet na Gwiezdnych...
— Macie rację, włóczędzy nadal pozostają problemem, przynajmniej w Tenebris. Wiem jednak, że jednemu z naszych wojowników i towarzyszącemu mu wtedy uczniowi udało się ich pokonać… bez większych problemów.
— Z tego co mi wiadomo pojedyncze łatwo wykończyć, ale grupę gorzej.
Już miał ochotę po prostu poprosić Rzepakową Gwiazdę, aby mógł tego grubego rozszarpać… ale nie. Na zgromadzeniu jest pokój.
— Cieszymy się. — Uśmiechnął się Jazgot (Sowi nie wie, jak się nazywa, ok...?) — Mam nadzieję, że nie doświadczycie strat. Aczkolwiek uważam, że nieodpowiednim byłoby lekceważyć to zagrożenie. Wszyscy wiemy, że grupa psów jest w stronie bez problemu pokonać niezorganizowane klany.
— Po co tutaj przyszliście?! — warknęła Malwowy Ogon, błagam, nie zaczynaj.
— Ponieważ mamy te same problemy i tego samego wroga. Jesteśmy częścią tego samego społeczeństwa — powiedział teraz mądrzejszy Bezgwiezdny.
— Z pewnością — syknęła — ale wiarę to już nie.
— Zgadza się więc lepiej siedź cicho — mruknął gruby.
— Malwowy Ogonie opanuj się — warknął w końcu Sowi Pazur już niezadowolony, że tak traktuje… tego kogoś. Co prawda sam chciałby ich rozszarpać, ale nie może.
— Masz rację… — urwała na chwilę, jednak znowu zaczęła mówić. — Masz rację, młody Bezgwiezdny. Dlatego też cieszę się, że ten problem został przez was poruszony. Powinniśmy dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja w pozostałych klanach i, jeśli znajdzie taka potrzeba, być gotowi połączyć siłę, aby stawić czoła wspólnemu wrogowi. — Po czym Biała Gwiazda rozejrzała się po innych przywódcach.
— Ależ Sowi Pazurze, jestem spokojna — powiedziała, zamieniając się jakby w grzecznego szczeniaka. — Po prostu ich straszę, rozumiesz, są tacy niepoważni.
Wiem Malwowy Ogonie, ale nie mogę tego powiedzieć — pomyślał niezadowolony po tym jak się już uspokoiła.
— Czy tylko kuźwa ja tutaj latam całe dnie za włóczęgami?! Nie sądzicie, że to dziwne jak liczną grupą są i rozproszoną jak robaki! Jestem przekonany, że ta grupa zorganizowana badają nasze słabości! — dokładnie nie wiedział, co powiedział gruby, ale kompletnie nie był przekonany, co powiedział, a tym bardziej kiedy mówił jak dziecko.
— Dziękuję liderko — zaczął mądrzejszy Bezgwiezdny. — Dymie — dzięki czemu już wiedział, jak się nazywał gruby — zdają sobie na pewno sprawę z powagi sytuacji. Pamiętają sprawę z Quintusem.
— Nieznajomy, trzymaj swe emocje na uwięzi, jesteś tu tylko gościem, pamiętaj — zwrócił się do gru… znaczy do Dyma Pustynny Wiatr.
— Przestańcie wrzeszczeć oboje — w końcu powiedziała Mleczne Oko — i dajcie swoim liderom mówić.
— Przepraszamy, rzeczywiście, zachowaliśmy się nie na miejscu — przeprosił Pustynny Wiatr. Na Gwiezdnych w końcu nie musi ich upominać! Ha! Chwała klanu Gwiazd!
— Czy pozostałe klany, poza Tenebrisem mają coś do powiedzenia. Czy tylko my będziemy rozmawiać z Bezgwiezdnymi? — powiedział wojownik z Tenebris… pewnie Jasne Serce… chyba że Jasny Pysk? Coś podobnego.
— Flumine również miało problem z włóczęgami. Nie narzucali się zbytnio, dajemy sobie z nimi radę, ale i tak często pojawiają się na naszych terenach — powiedziała w końcu liderka Flumine, czyli Nakrapiana Gwiazda.
— Możecie się na mnie wkurzać, ale dla waszej wiadomości za kilka tygodni — tu się na chwilę urwał… co to znaczy tygodni? W sensie wschodów słońca? Może księżyców? Ale nie bo księżyc długo trwa — się nie pozbieracie jak ruszą na was zorganizowaną grupą. My jesteśmy gotowi, bo wiemy, gdzie prawdopodobnie się ukrywają, ale wy dalej sobie myślicie, że Gwiezdni was uchronią — mruknął Dym.
Miał już ochotę po prostu powiedzieć „Chuj Ci w dupę”, ale nie mógł za bardzo, bo byłoby to nie na miejscu.
— A Ventus? — zapytał młody.
— Jedynym zmartwieniem Ventus są dwunożni, z którymi sobie poradzimy. Nie mamy problemów z włóczęgami z reguły… — stwierdził Brązowa Blizna. Ten, co na wyprawę wyruszył chyba… nie no Brązowy był, to raczej tak się nazywał.
— Nikt u nas nie umarł — dopowiedział młody.
— Kiedyś to były zgromadzenia, teraz to nie ma… — powiedziała Rzepakowa Gwiazda, kompletnie nie interesując się, co mówią inni.
Sowi Pazur spojrzał na nią kompletnie zirytowany. Czy ona naprawdę musi akurat?
— Co do epidemii, były straty. Można powiedzieć, że nawet dużo. Jednak damy radę prawda? — prawie to syknął, jednak po chwili dodał. — Prawda.
— Ważne, że epidemia się skończyła. Każdy klan kogoś stracił — powiedziała Nakrapiana Gwiazda, Sowi Pazur już miał mówić, że to prawda itp., ale nagle gruby wyskoczył z tekstem:
— Nie każdy.
— Nie jesteście klanem, idioci! Tylko zgrają włóczęgów bez tradycji!
Dym poderwał się i wyskoczył do Malwowego Ogona, obnażając swoje nędzne kły. Aż Sowi Pazur się zjeżył, że spróbuje zaatakować wojownika z jego klanu.
— Jesteśmy skuteczni.
I głupi — dodał w myślach zastępca.
— Łatwo utrzymać zdrowie, kiedy jest was trzech na krzyż. — Spojrzała liderka Flumine na dwóch Bezgwiezdnych.
— Zdziwiłabyś się — odwarknął gruby.
— Przestań — syknął do niego ten młody. — Nienawidzicie nas z powodu poglądów, a szczycicie się swoją szlachetnością.
— Skuteczni, skuteczni! Nic dziwnego! Wyganialiście nas z bezpiecznego lasu! Zajęliście tereny bez dwunożnych, gdzie mysz by sobie nawet poradziła! Daruj sobie te gadki!
Nie… nie… Malwowy Ogon pomyliła Bezgwiezdnych z tymi, co ich wypędzili z dawnych terenów… nie. Proszę Cię, niech ona sobie żartuje... Nie.
— Mów młody, bo sobie myśli, że te tereny nas satysfakcjonują, może za panowania innego lidera tak było. Gdyby mieli pić wodę i jeść to co my pozdychaliby.
Gruby się nie zorientował, jest nadzieja — pomyślał Sowi Pazur.
— Rozumiem, że bariera wiary jest dla was barierą nie do pokonania — powiedział młody do samicy — i nie mam zamiaru Cię zmuszać do uznania nas za klan. Nie mogę tego zrobić. Możesz myśleć, co chcesz. Ale żyjemy w tym samym mieście i mamy te same problemy. Czy tego chcecie, czy nie nas uznajcie, czy nie. Nie ruszymy się z tego miejsca. Możecie nas mieć nawet za szczury. Zamiast nas przeklinać, może wrócimy do tematu?
— Tematu, powiadasz? Tematu? Z wami? Czy można normalnie porozmawiać? Nie zauważyłam, naprawdę. Zgromadzenie klanów jest dla nas ważne, Bezgwiezdni. Jesteśmy psami wierzącymi, a wy nie. Przychodząc w to miejsce, obrażacie nas.
Już szczerze nawet nie chciało się Sowiemu Pazurowi przypominać Malwowej o tym, aby się uspokoiła.
— Nie jesteś przywódcą prawda? Siedzi ona obok ciebie, tak samo jak zastępca. Czemu oni się nie wypowiedzą, zamiast ciebie? Skoro mówisz tak, jakby twoje zdanie było zdaniem klanu? Zgromadzenie, z tego co wiem, ma służyć omówieniu spraw, nie modlitwom. Czy jest jeszcze coś do powiedzenia na istotne tematy? Czy na twoim warczeniu będziemy kończyć?
— Poczekaj, Bezgwiezdni na słowa przywódców, skoro tak bardzo na ich zdaniu Ci zależy — warknął tym razem Pustynny Wiatr.
— Czy mamy coś do powiedzenia w sprawie minionej epidemii? Jak sytuacja w klanach? — odezwała się w końcu Bryzowa Gwiazda, już pierwszy raz dzisiaj.
— U nas podobnie, nie mamy już problemów — odpowiedziała Nakrapiana Gwiazda.
— Tak samo. Liderko, jak u was? — zapytał się młody Rzepakowej Gwiazdy.
Zajebiście będzie musiał teraz on jej odpowiedzieć, bo przecież ona nic nie powie.
— Radzimy sobie dzięki. Nie potrzebujemy jakiegoś wielkiego wspominania. Dobrze sobie radzimy i tyle. — burknął w końcu Sowi Pazur.
— Mam pytanie, może głupie od kiedy zauważono spadek? Na tyle, że została wykluczona możliwość nawrotu zarazy?
— Czy jest to już koniec zgromadzenia?
— Możemy już wracać do swoich spraw? — dopytał gruby. A po tym zdaniu już zalewała krew Sowiego Pazura.
Już po chwili był to koniec zgromadzenia. Można powiedzieć, że w końcu… Sowi Pazur oficjalnie czeka na pochwałę od Rzepakowej Gwiazdy. No przecież taki wspaniały, mądry i dobry jest Sowi. Mógłby nic nie mówić, a tu proszę, poprowadził za nią całe zgromadzenie.
[1565 słów: Sowi Pazur otrzymuje 15 Punktów Doświadczenia +5 za zgromadzenie]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz