— A więc żegnaj. Czy wiesz, gdzie prowadzi droga do twojego domu? Albo gdzie się zaczyna? — powiedziałem jeszcze na odchodne, za oddalającym się Cytrynowym, który po usłyszeniu moich słów odwrócił się i pomknął w przeciwną stronę. Nie patrzył się na mnie, a wyglądał, jakby coś mu się stało. Czy wszystko w porządku? — Gdybyś kiedyś mnie szukał, najczęściej wieczorami spędzam czas w opuszczonym dworcu kolejowym. Wszystko w porządku? Wybaczyłem ci, i tak dalej…
Prawdopodobnie nawet nie usłyszał końca mojej mowy, bo był już znacznie przede mną.
— Nie rozumiem! — Stopowa Łapa zdezorientowana patrzyła się raz na mnie, raz na znikającą Cytrynową Łapą.
— Owszem, nie rozumiesz.
— Kto to był? Dlaczego cię zaatakował, skoro był przyjacielem? Co ty w ogóle robiłeś?!
Patrzyła się na mnie, jakby podejrzewała mnie o coś więcej niż kradzież kiełbasy, ale nie miałem czasu, by starać się przeniknąć jej myśli. Zacząłem iść w stronę domu i pokrótce opowiedziałem jej historię, jednak i tak zabrała ona sporo czasu. Skończyłem opowiadać, kiedy na horyzoncie zaświtał nasz obóz. Moja przyjaciółka dalej nie wyglądała na przekonaną, i gdyby mogła, zapewne oddałaby cios ucznia, za mnie, Cytrynowemu. Dziwne, gdyż przecież on nic nie zrobił, a tych małych ran nie warto liczyć. Mimo to ona cały czas oglądała się na boki, jakby czekając, aż nasz nowy przyjaciel wyskoczy zza krzaków.
— Ja cię kręcę! A ja ukradłam sporo kiełbasy! Ale dla klanu też przyniosłam, dam na stos zwierzyny — Stopowa Łapa nie widziała nic złego, w podzieleniu się nowinkami z klanem
— Ani mi się waż. — Zaciągnąłem ją w jakieś krzaki, kiedy tylko zobaczyłem pierwszego wojownika.
— Co ty…?
— Nie rozumiesz, że w prezencie powitalnym dostaniemy ochrzan? Zrobimy tak: zjemy tutaj to mięso, a potem pójdziemy do legowiska uczniów i będziemy udawać…
— Ach, to wy. — Nad nami górowała Kropelkowa, która ostrożnie, lecz z uśmiechem spoglądała na nas. — Dużo rzeczy się tutaj dowiaduję.
— Hm ... Kiełbasa za milczenie? — Z nadzieją podałem jej jedną z dwóch kiełbas. Stopowa nie rozumiała nadal, co zrobiliśmy złego. Oprócz samowolnej tułaczki i niepolowania? Nic.
Kropelkowa Bryza wahała się, ale w końcu przyjęła mięso, mrucząc, że uczniowie powinni się rozrywać czasem, i puściła do nas oko. Ja natomiast cieszyłem się, po dobre jedzenie to najprawdopodobniej najsilniejszy czynnik łączący umowę. Będzie milczeć. Bryza oddaliła się, a ja cieszyłem się, że to właśnie ją spotkaliśmy. Wątpiłem, abym zdołał przekabacić innego psa.
— No dobra, ale co my właściwie zrobiliśmy? — Stopowa spoglądała na mnie zdziwiona. — Dałeś jej lepszą kiełbasę! Muszę zjeść tą poobijaną?
— Lepsza kiełbasa, pewniejsza umowa. Mam zacząć wymieniać rzeczy, które sprzeciwiają się mentorzy czy Gwiezdni?
Stopowa nie wyglądała na chętną dowiedzieć się, mimo iż przed chwilą mnie o to prosiła. Oddaliliśmy się do legowiska uczniów. Jasne niebo razem z nami odchodziło, a po niedługim czasie na niebo wszedł księżyc. Mnie w głowie natomiast zostawał Cytrynowa Łapa i siłą nie chciał z niej odejść. Dalej głowiłem się nad tym, dlaczego mnie zaatakował. Chyba przesadziłem z archaizmami.
<Chyba przesadziłaś z archaizmami?>
[474 słowa: Bolesna Łapa otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia i 1 Punkt Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz