Pełne zadowolenia i ekscytacji nastaniem nowego, jakże pełnego słońca i psiej radości dnia, oczy Rzepakowej Gwiazdy ponownie otworzyły się szeroko i zaczęły swoją pracę. Suka tamtego poranka miała bowiem do załatwienia rzecz niezwykle ważną dla rozwoju jej relacji z Oszro, przepraszam, Sowim Pazurem, który to nie tylko darzył ją niezwykłym uczuciem, o którym do tej pory mogła tylko marzyć, ale i kochał jej potomków równie mocno, jak matka. To dopiero niezły wyczyn, prawda? Jednak oczywiste jest to, iż liderka nie mogła ot tak zapomnieć o najważniejszej części porannej rutyny i, niczym jedna z uwielbianych przez miliony influencerka, ruszyła do codziennego piętnastominutowego tulenia swoich małych szkrabów (niestety bez wcześniejszego pokazania ich na kamerze, ale wiecie, o co chodzi).
— Rzepakowa, ale co ty robisz?
Właśnie w ten miły i dość uprzejmy, jak na należący do niego charakter, Sowi postanowił przywitać miłość swojego życia, siedzącą razem z czterema, nie, trzema psiakami, którym chyba niezbyt podobała się idea tracenia czasu na zwykłe odpoczywanie ze zwariowaną matką obok.
— Jak to co? Aj, Pazurze, chodź, chodź tu, pokażę ci coś. — Pośpiesznie odbiegła od tematu, poprawiając swój trzęsący się albo z podniecenia, albo z emocjonalnego przeciążenia słodyczą, smukły zad. Oczywiście ta sytuacja stawała się z minuty na minutę coraz bardziej niebezpieczna, ponieważ jej mózg nie jest w stanie pomieścić tyle informacji na raz, a nie wiadomo, co zrobiłaby przeforsowana gadaniem Rzepakowa, ale hej, po co się skupiać na jednym, lepiej myśleć o wielu tematach naraz, prawda?
— Ale po co mam podchodzić, Rzepa, m-mam robotę… — zająknął się na widok przybliżającego się Meszka, który ni stąd, ni zowąd uznał, że dobrym pomysłem byłoby wąchanie stóp swojego ojca.
— Jaką robotę niby? Rodzinę masz, to jest, eer, chyba jakiś priorytet, nie? Ej, Żabka, nie jedz trawy, waruj! — stęknęła do małego szczeniaka, próbując odciągnąć go od dziwnie kuszącej i zapewne dość smacznej, przynajmniej według nowo narodzonego szczyla, kępki trawy.
— Idę stąd.
***
No i poszedł, kurcze blade.
Rzepakowa postanowiła, że przemilczy aroganckie zachowanie Sowiego, i to wcale nie tak, że myślała, iż jego „robota” będzie swego rodzaju niespodzianką dla niej w zamian za urodzenie jakże wspaniałych szczeniorów, o nie. Po prostu uznała, że wybaczy ten niemożliwy czyn.
Jednakże przez ucieczkę Pazura, ta nie miała zbytnio co robić, ponieważ dwa z trzech szczyli postanowiło magicznie rozpłynąć się w powietrzu, natomiast trzecie, które z tego, co pamiętam, wabiło się Ciepłek, ucięło sobie drzemkę i nawet za stu Dwunożnych by się nie wybudziło. Niestety, biedne, zmęczone snem dziecko nie ma nic lepszego do roboty.
Poprzez brak roboty nasza ukochana bohaterka postanowiła zawitać do dobrze znanego medyka, który nie tylko niegdyś ją wyleczył, ale także odebrał jej niesamowicie piękny, wręcz boski poród, wciąż pojawiający się w myślach suki, jako godne zapamiętania wydarzenie. A dzięki tej wyprawie udało jej się zahaczyć o niespodziewanego gościa.
— Ej, a tak właściwie to jakie nosisz imię, wyglądająca jak mój były, osobo?
— Jestem Owcze Serce, liderko — mruknęła wyraźnie zmęczona gadaniem Rzepy psica, układając się wygodniej obok posłania medyka. Otóż tak się złożyło, że chora przez około trzy i siedem setnych sekundy musiała słuchać zrzędzenia Gwiazdy na temat jej życia, rodziny, ukochanego...
— Owcze Serce, a kim ty w ogóle jesteś? — spytała nadwyraz podekscytowana poznaniem nowej mordeczki Rzepakowa.
— Jak to kim, przecież… — Nie zdążyła wyrazić swojej pretensji, spowodowanej głupotą Gwiazdy, ponieważ złapał ją niespodziewany, zarazem dość ostry atak kaszlu. Właśnie taka kara spotyka tego, kto odważy się przeciwstawić liderce, zapamiętajcie to.
— Coś słabego mamy tego medyka, skoro wciąż tak kaszlesz, kochana — stwierdziła nieświadoma zagrożenia z jego strony. — Powinnaś się przejść do Bezgwiezdnych, bo słyszałam od kogoś, że mają tam takiego medyka, że wszyscy srają w majty na jego widok, ale heca!
Niestety, na niekorzyść Rzepakowej ta ani nie usłyszała dziwnego szmeru, który dobiegał zza jej uszu, ani nie trudziła się, aby chociaż spojrzeć w tamtą stronę, a powinna, ponieważ jej słowa wskrzesiły głęboko zakorzenioną wściekłość Sroczej Łapy, która jak nie sposób się domyślić, stała tuż za liderką i wszystko słyszała. No, niezła beka.
***
— Co ci tak długo zajęło, hmm? — zapytała od razu z pretensją, gdy tylko dobiegł do legowiska lidera. Nie dała mu nawet odetchnąć, ponieważ jak można było się spodziewać, zamęczanie Sowiego Pazura było o wiele ważniejszym zadaniem, niż niektórym się wydaje.
— Takie dziwne drzewo się przewaliło — szepnął markotnie, prawdopodobnie nie mając ochoty na bezsensowne pogadanki z suką. Zignorował jej maślane, błyszczące ze szczęścia na widok samca, oczy i przysiadł spokojnie obok posłania śpiących już dzieci, oddalając się od niej na bezpieczne dziesięć psich stóp.
— Czekaj, czyli n-nie ma żadnej niespo… — wyszeptała nieco załamana brakiem imprezy na jej cześć.
— Zaraz, co…
— Hmm, to już drugi raz w mojej karierze, gdy na niczego nieświadome kundle magicznie spada ta wysoka, drewniana belka. Sowi Pazurze, jesteś pewien, że to nie przypadek? Bo mnie się wydaje, że tak, a nawet, jeśli nie, to na pewno musi to być sprawa kogoś, kto chce zaatakować najlepszy klan, znaczy się Industrię, albo samą mnie, uderzając w to, co kocham najbardziej — wydusiła na jednym wdechu, robiąc minę tak poważną, jak nigdy wcześniej, przy okazji zwinnie omijając wcześniejszą wpadkę. — Ej, a w ogóle wiedziałeś, że istnieje ktoś taki jak „Owcze Serce”? Nie? Ja też nie, a założyłabym się o mój zdrowy umysł, że znam tutaj wszystkich… a, no i ogólnie to dalej mi nie powiedziałeś, że mnie kochasz, Sowi, powiedz mi, że mnie kochasz, proszę, Sowi, proooszę!~
Jednak przyszywany w jej wyobraźni mąż tylko się na nią popatrzył i nie poruszył nawet na milimetr. Oczywiście było to bardzo przykrym momentem, zważając na to, iż Rzepakowa Gwiazda nie dostała od kochanka ani jednego pocałunku, czy innego przytulasa tego dnia, a także na jej dziwnie nierealistyczne i bardzo, ale to bardzo romantyczne sny o zastępcy. Czy to nie podchodzi przypadkiem pod jakąś napaść?
— Nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek byli w jakimś związku — odparł oschle, odwracając bezwstydnie wzrok od niemalże płaczącej już suki. Otóż dopiero wtedy dotarło do niej, że to, co właśnie powiedział, było najprawdziwszą prawdą, nie wymysłem, który mogłaby w szybki sposób naprawić w swojej głowie.
— Więc… bądźmy — wyszeptała, obniżając łeb. — Bądźmy razem, Sowi.
Zanim towarzysz zdążył zareagować na słowa, które wydobyły się z jej ust, na niebo, dobrze znane im niebo, które każdego dnia wisi nad ich głowami, wspiął się jasno świecący półokrągły księżyc, a wraz z nim często podziwiane przez Rzepakową gwiazdy, a raczej ich miliony. I to — jak czasami wspomina po cichu suka — jest widok, będący jej pocieszeniem, ucieczką od spraw, które mają początek, lecz nie mają końca lub od takich, które są zbyt bolesne, aby o nich pamiętać. I to właśnie była jedna z nich, bo to wtedy serce płakało razem z nią.
<Okej, first of all, co to jest w ogóle?>
[1085 słów: Rzepakowa Gwiazda otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia i zostaje influencerką]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz