— Przyszedłem naskarżyć na Rzepakowe Słońce, gdyby nie ja, oberwałaby od dwunożnych na plaży. Nie wiem, co jej wpadło do głowy, lecz sama przyszła tam i zaczęła szczekać na ich młode, a dorośli już chcieli ją mocniej poranić. — Skierował pysk na ich zadrapania. — Jednak udało jej się z moją pomocą uciec. Mam nadzieję, że więcej Twoja zastępczyni nie zrobi takiej głupoty — stwierdził swoim poważnym głosem.
Oczywiście skłamał, nie mógł powiedzieć prawdy, zepsułoby to jego reputację. A on nie będzie teraz już tak postępować, to był wypadek. Nie jego wina, że za nim poszła. Dałby radę sam. Zastępczyni spojrzała na niego zdziwiona i zamrugała kilka razy. Sowi Pazur położył przed przywódcą zioła, które przynieśli, chociaż widząc jej spojrzenie, już wiedział, że zacznie zaprzeczać, dlatego zaczął dalej mówić.
— Na szczęście, mamy też dobre wieści, mamy zioła dla Ciebie. Podobno jesteś chory — stwierdził z szacunkiem i schylił lekko pysk. — Myślę, że nie będziemy przeszkadzać. Rzepakowe Słońce jako zastępczyni jeszcze musi rozesłać patrole, jak i też sama na jeden pójść. — Spojrzał na nią. — Równie dobrze ja pójdę na patrol. Będę jej pilnować.
Widząc, jak już próbuje otworzyć pysk, aby zaprzeczyć, ponownie, znowu przerywa.
— Racja Rzepakowe Słońce, pójdziemy może najpierw do medyka. Obejrzy nas, czy na pewno nic się nie stało. Jednak nie możemy przeszkadzać Oszronionej Gwieździe w odpoczynku — przypomniał, po czym już kiwnął głową na pożegnanie liderowi, który chyba nawet za bardzo nie wiedział, o co chodzi, i Sowi Pazur wraz z zastępczynią wychodzi z jego legowiska… mimo tego, że owa suczka raczej wychodziła z legowiska z bólem serca.
— No i coś ty powiedział?! — warknęła na niego niezadowolona.
— Ratuję sobie dupę, nie widzisz? — syknął na nią. — Poza tym, on Ci wybaczy, a mi to tak nie za bardzo, idź już do tego legowiska. Przecież mamy patrol. — Przewrócił oczami, i sam ruszył do sterty ze zwierzyną.
Nie będzie przecież cały czas spędzać z tą suczką… a najgorsze jest to, że on ciągle spędza jakoś ostatnio czas z suczkami… co on? Powinien teraz pobyć chyba samemu. Tak, a przynajmniej do końca dnia. Będzie idealnie, aby odpocząć od tych denerwujących psów, i suczek.
Był to słoneczny poranek, piękny, wspaniały, taki ciepły poranek, aż Sowi Pazur miał nawet trochę lepszy humor, w końcu pogoda mu dorównuje… ale nie już widział, jak Rzepakowe Słońce do niego idzie. Tylko pytanie dlaczego? O czymś może zapomniał?
— Patrol, pamiętasz? — przypomniała mu zastępczyni.
Od razu zepsuła mu humor tym, wyciągnął łapy do przodu. Niby sam to zaproponował… no cóż. Warknął coś pod nosem, po czym się prostuje.
— A więc prowadź, wielka zastępczyni. — Przewrócił oczami.
Nie było mu jakoś do śmiechu dzisiaj. Albo ogólnie, nie miał ochoty na żadne przygody. W taką porę wolał leżeć w legowisku, i nic nie robić. Wygrzewać się na słoneczku… byłoby idealnie. Jednak no cóż. Jak widać, będzie dzisiaj raczej tylko krytykować… bo nudne to wszystko będzie. Obojętność, idealnie.
Ruszyli więc na ten głupi partol, rozglądając się. Niby takie… eh. Nudno. Spanie dzisiaj jest o wiele lepsze. Ziewnął zmęczony, ale widząc wzrok Rzepaczki wiedział, że musi chyb spoważnieć. Może w końcu zacznie okazywać młodszym psom szacunek? Może nie tym razem. Eh, on prędzej do starszyzny przejdzie, a chyba jeszcze do tego trochę czasu minie. Tak szybko nasz wspaniały wojownik nie wepchnie się do tamtego legowiska. Przecież wtedy już nie będzie wspaniałym, pięknym, przystojnym, silnym wojownikiem. Tylko jakimś słabym starszym. Uch. Chociaż tej doskonałości nie da się stracić, prawda? Prawda. Doskonałym jest się przez całe życie.
Na patrolu nic się ciekawego nie działo. Na szczęście. Nie musiał przeżywać kolejnych przygód z ową suczką. Dlatego też wrócili do obozu, w milczeniu, a nasz bohater mógł w końcu iść spać… mimo tego, że tylko udawał, że śpi.
Sowi Pazur przez kilka wschodów słońca miał spokój, od wszystkich. Mógł się zająć swoim ideałem. Przez to właściwie też odzywał swoją dumę. Ach, no tak. Przecież on zawsze jest dumny z siebie, gdyby ktoś był takim Sowim Pazurem… na pewno by się zgodził z nim. Każdy by chciał być nim. Uśmiechnął się coś pod nosem aż. Wychodzi z legowiska wojowników, rozglądając się, po tych nieudacznikach.
Wyszedł w poszukiwaniu kolejnego spokoju, poza obozem, aby uczniowie go nie denerwowali. Jak i inni. Jednak to nie jest istotne. Myśląc, iż jeszcze dwunożni nie doszli do kempingu, tam się udał. Mógłby się położyć na materacu, czy coś takiego. Jednak dochodząc tam, widział patrol, który wracał od strony terenów Bezgwiezdnych, oraz Tenebris. No pięknie, a do tego na czele tego patrolu kto stał? Właśnie nasza kochana zastępczyni, Rzepakowe Słońce. Wzdycha ciężko. Kiedy on prowadził ostatnio patrol? Kiedy jeszcze nie podpadł Rzepakowemu Słońcu. Jednak… na pewno te patrole były dobre, i zorganizowane, nie tak jak innych wojowników. Przecież to logiczne. Phi. Jeśli on prowadzi patrol, to są one dobre, dlatego nie lubi patrolów, kiedy to nie on je prowadzi. Wtedy to wszystko się psuje. Obejrzał się za siebie, gdzie byli podobno dwunożni… Ta, i byli oto oni. Jednak… był jeszcze wschód słońca, więc musieliby wstać wcześniej. Spojrzał znowu na patrol, mrużąc oczy. Patrol kierował się do obozu, co było dobre dla niego. W końcu nas wspaniały wojownik mógł się położyć, i tak tez zrobił. Położył się w cieniu, odpoczywając. Mógłby uznać, że spał długo, kiedy jakaś istota walnęła go szybko w nos. Od razu się zerwał i spojrzał na suczkę, która jak można się spodziewać, była to Rzepakowe Słońce.
— Nie możesz tu być, tutaj będą niedługo dwunożni przecież. Poza tym już są. Lepiej się stąd zmywać — powiedziała dosyć spokojnie, na pewno nie tak, jakby była na niego zła.
— Uważaj, bo Ci uwierzę, oni jeszcze śpią… — powiedział Sowi Pazur, wyciągając się do przodu, nie zdążył nic więcej powiedzieć. A coś właśnie zauważył, że coś się do nich zbliża.
— Jednak nie skończyłaś patrolu? — parsknął, kpiąc lekko. — Głupio z Twojej strony, że niby poszłaś do obozu, a jednak… — urwał.
Kiedy jakaś mała istota podbiega do niego i przytula się do jego boku, krzycząc Piesek! Chociaż Sowi Pazur i tak nie zrozumiał tego za bardzo. Zawarczał na dziecko, jednak skoro dwunożni nie śpią, to znaczy, że dorośli też. A nasz wspaniały, mądry Sowi Pazur, doskonale wiedział, że jak zacznie warczeć na młode, to rodzice się zlecą na nich jak na zdobycz.
<Rzepakowe Słońce, co robimy z dzieckiem, które ma… 5 lat?>
[1015 słów: Sowi Pazur otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz