Co za przemądrzały typ. Wzrok pełen wyższości, nieudolne próby archaicznych gadek, spokój, determinacja i myślenie, że Gwiezdni mają na w s z y s t k o wpływ. Dobra, nie było tak źle — umiał skakać i wiedział co zrobić, a przy tym miał tą swoją „magiczną intuicję”, która — niestety, albo stety — uratowała nas przed dwunożnym.
— Jak wygląda ta Stopowa Łapa? — zapytałem się cicho, wlepiając wzrok w podłoże i wytrwale idąc naprzód. Nie miałem odwagi zerknąć na Bolesną Łapę, a jednak po chwili uniosłem głowę.
— Cóż, Stopowa Łapa wyróżnia się swoim białym umaszczeniem włosia, które okrywa jej całe ciało, atoli na jednej łapie ma łyse znamię — odparł Bolesna Łapa, węsząc w powietrzu i spoglądając na mnie spokojnie. Błyskawicznie odwróciłem wzrok. — Przyjacielu mój, nigdzie jej nie czuję, a czy twój nos wskazał ci drogę?
— Przecież nawet nie wiem, jakiego zapachu mam szukać — odparłem lekko zdziwiony i poirytowany, bo wiedziałem, że nie przyniosę do obozu żadnej zdobyczy, a mój mentor będzie zawiedziony.
— Naturalnie, moja omyłka, wyrzuć z serca swą niechęć do mnie.
Wlepiłem w niego zezłoszczony wzrok. Miałem go dosyć! Jego gadki mnie denerwowały, a także to, że kazał mi poszukać tej Stopowej Łapy, kimkolwiek ona była, i zmarnować mój cenny czas. Chciałem być wojownikiem! Chciałem pokazać mojej rodzinie, że jestem czegoś wart! Chciałem ukończyć trening najszybciej, jak to było możliwe!
Zawarczałem głośno, jeżąc sierść na karku i obnażając zęby. Oj, Bolesna Łapo, teraz to będzie cię dopiero bolało! Będziesz żałował, że Gwiezdni wybrali ci te wspaniałe imię! Bo przecież na wszystko mają wpływ! Bolesna Łapa spojrzał na mnie spokojnie, lekko zdziwiony. Korzystając z jego zaskoczenia, rzuciłem się na jego plecy, wbijając mu się w skórę na karku. Bolesny przez sekundę nie reagował, wyglądał, jakby trawił to, co przed chwilą się zdarzyło. Ja jednak nie miałem czasu na przemyślenia czy głos rozsądku. Z furią przewróciłem go na bok, on jednak mocno się strzepnął, próbując mnie zrzucić. Poluźniłem uchwyt, przez co upadłem. Zdążyłem jeszcze zahaczyć pazurami o jego tylną łapę.
Przez chwilę stałem bez ruchu, głośno dysząc. Co ja najlepszego zrobiłem? Czy ja jestem jakimś potworem, że z furią wyżywam się na żywym organizmie? Spuściłem łeb, starając się na patrzeć na rannego ucznia. Czułem się winny i miałem ochotę się rozpłakać. Dlaczego musiałem być tak impulsywny? Teraz ktoś przeze mnie cierpi…!
— Przepraszam… — wyjąkałem, mrugając zawzięcie oczami, by odpędzić łzy.
— Hm… Cytryn… — Bolesna Łapa najwyraźniej chciał mi coś powiedzieć, jednak krzyk jakiegoś psa zagłuszył jego głos.
— Biegnę, Bolesna Łapo! — zawołała jakaś biała suczka, biegnąc w naszą stronę. Nie bardzo dostrzegałem, jak wygląda i jaka odległość dzieli mnie od niej — cały widok rozmazały mi gromadzące się w moich oczach łzy żalu.
Po chwili poczułem, że jakiś pies mnie mocno popycha. Upadłem. Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że nade mną stoi biała suczka i warczy głośno, jeżąc sierść.
— Nie zabijaj mnie…! — krzyknąłem tak cicho i żałośnie, że z trudem mogłem uwierzyć, że to mój głos. Zamknąłem błyszczące od łez oczy, mając nadzieję, że nikt nie dostrzegł, jak bliski jestem płaczu. Wszystko szło nie tak! Po moim pysku poleciały słone krople.
— Stopowa Łapo, przewybornie, że do nas zaszłaś — odparł Bolesny, podchodząc do nas. — Muszę ci oznajmić, że mamy nowego przyjaciela. Nie uczyniaj go kaleką.
— On na ciebie skoczył, widziałam! — szczeknęła Stopowa Łapa. Otworzyłem niepewnie oczy. Miałem przed sobą ładną, puchatą i śnieżnobiałą suczkę o czarnych jak węgielki oczach.
— Owszem, ale nie miał złych intencji.
Powoli wstałem, niepewnie spoglądając na dwa Płomienne psy. Bolesna Łapa nie miał poważnych ran, jednak jego sierść była zlepiona od krwi.
— To… Ja już pójdę — powiedziałem cicho i nie czekając na ich reakcję, pobiegłem kulawym krokiem przed siebie.
<Tylko mnie znowu nie poganiaj z tymi odpisami -__->
[593 słowa: Cytrynowa Łapa otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz