Wracałem od Miękkiej, w powietrzu coś wisiało. Szałwia nerwowo chodziła po obozie, szukając wraz z Ikrą dwójki szczeniąt. Podbiegłem do nich.
— Co się stało?
— Chwast i Szyszka, nigdzie ich nie ma!
Zamarłem, na chwilę. Czyżby dwójka dzieci, wymknęła się z obozu niepostrzeżenie. Miałem złe przeczucia, ale nie chciałem nikogo martwić i denerwować jeszcze bardziej.
— Znajdę je i przyprowadzę. Obiecuję.
Po tych słowach zacząłem węszyć, zapachy mieszały się w moim nosie. Były słabe i niewyraźne. Zamknąłem oczy, biegałem jak poparzony, czując frustrację. Po kilku minutach dopiero wpadłem na trop. Ruszyłem biegiem cały czas z nosem przy ziemi. Gdy zapach poprowadził mnie poza tereny Bezgwiezdnych, czułem jak serce, zaczyna walić mi jak młot. Dyszałem ze zdenerwowania przekraczając granice klanu Tenebris. Zapach mieszał się z jeszcze innym psem. Gdy dotarłem na miejsce masakry. Krew, strzępki futra to była Szyszka. Przyłożyłem nos do ziemi, czułem zapach tego drania, który ją rozszarpał. W pierwszej chwili miałem ochotę go zabić. Jednak musiałem się uspokoić. Rozejrzałem się dookoła, ranny czarny szczeniak leżał ukryty w krzakach.
— To ja Dym — oznajmiłem. Malec wyszedł, zapłakany, lekko złapałem go za kark i ruszyłem do obozu. Odstawiłem malca do medyka. Szałwia i Ikra od razu niemal się tak zjawiły.
— Dym gdzie jest Szyszka? Co z nią? — Szałwia patrzyła na mnie z oczami pełnymi nadziei.
— Nie żyje, pies z Tenebris ją rozszarpał.
Nie mogłem stać bezczynnie, patrząc na ból matki, która właśnie straciła swoje dziecko. Ruszyłem do Miękkiej, opowiadając o całym zajściu.
Bez zbędnej zwłoki liderka zorganizowała spotkanie całego klanu.
*** Zebranie Bezgwiezdnych ***
Cała społeczność zebrała się w jednym miejscu. Miękka postanowiła oddać mi głos w tej sprawie. Jako że już wcześniej omawiałem z nią pewne kwestie.
— Posłuchajcie uważnie, to spotkanie miało dotyczyć czegoś innego początkowo. Jednak muszę wam przekazać dzisiaj szereg złych wieści. Po pierwsze Szyszka córka Szałwii została rozszarpana przez psa z Tenebris. Nie wiem jakim cudem nikt nie zauważył dwójki dzieci wymykających się z obozu. Po drugie coraz więcej włóczęgów interesuje się naszymi terenami. Dlatego postanowiono zmienić obecny system patrolowania. Od dzisiaj zamiast trzech pełnych kółek, dzielimy teren na trzy strefy, każdy patrolujący pies ma swoją strefę plus jeden dodatkowy pies idący po całości, ale tylko na nocnej zmianie. Jeden strefa to obóz. Druga strefa cmentarz. Trzecia to kościół i wysypisko. Tak jak mówiłem nocą, dodatkowy pies obchodzi całość. Zmiany są co trzy godziny.
Tylko tak możemy uchronić się przed atakiem i przed kolejnymi wybrykami dzieci.
— Kto tknął nasze szczeniaki? — rozległ się głos z tłumu.
— Nie wiem, ale powinni nam za to zapłacić, nikt nie ma prawa tykać naszych szczeniąt — warknąłem.
— Co chcesz zrobić? — usłyszałem w oddali głos Mięty.
— Dać im nauczkę, wypowiedzieć im wojnę — odparłem.
Nastała cisza. Miękka lekko się skrzywiła.
— Nie jesteśmy gotowi — odezwała się Puma.
— Dlatego jutro zaczynamy trening, kto nie ma patrolu, przygotowuje się do walki. Co oznacza brak czasu wolnego. Albo patrolujecie, albo trenujecie.
Rozległo się zamieszanie. Jednak jeśli chcą poczuć to co ja muszą zobaczyć to na własne oczy. Miękka dała sygnał do marszu, wszyscy udali się za nią na miejsce masakry. Wraz z pomocą członków klanu, pozbieraliśmy szczątki szczeniaka. Czułem, że to obudziło w ich sercach nienawiść do klanu Tenebrisu, bo co jeśli to byłby ich dzieci. Wspólnie pożegnaliśmy Szyszkę, zakopując jej szczątki na terenach bezgwiezdnych. Po uroczystej chwili ciszy zebranie dobiegło końca.
[539 słów: Dym otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz