Siedziałam, wpatrując się spokojnie na poddenerwowanego Skalnego Potoka, który łaził w tę i we tę, mamrocząc coś pod nosem. Aronia też nie wyglądała na spokojną. Ale przecież możliwe, że w środku emanowała spokojem. W końcu skoro Malwowy Ogon tak wspaniale wszystkich oszukiwała, to Aronia także mogła udawać zdenerwowanie. Tylko… Dlaczego miałaby to robić? Pokręciłam głową. Co znowu „dlaczego?” Czy wszystko, co robimy i czujemy, musi mieć jakieś uzasadnienie? A nawet jeśli, to czy my sami je znamy?
— To jeszcze szczeniaki… — mamrotał Skalny Potok, widocznie o nas. — To jeszcze szczeniaki… W co ja je wpakowałem?
Spojrzałam na moją siostrę. Siedziała zgarbiona, dłubiąc łapą w ziemi. Syknęłam niezadowolona, ale nic jej nie powiedziałam. Przecież w ziemi też coś żyje. A ona to niszczy. Zastanowiłam się nad tym dłużej. Przecież wszystko niszczymy. Idąc po trawie, ją niszczymy — a jednak ona rośnie dalej, daje sobie radę.
Tup, tup, tup.
Skalny Potok uniósł głowę i postawił uszy na sztorc. Było pewne, że biegnie do nas jakiś pies. Wciągnęłam w nozdrza świeże powietrze, jednak jedyne co czułam, to smród psów z Industrii. Zastanowiłam się, czy mój ojciec i siostra czują to samo. Pewnie tak. A może nie. Zresztą, to, że będą czuć więcej, nic nie zmieni. Tak? Tak, chyba.
— Skalny Potoku! — zawołał obcy głos. Czułam, jak siedząca obok Aronia podskakuje ze zaskoczenia. Skalny Potok syknął na nas, a ja wraz z siostrą bez protestów schowałyśmy się pod jego gęstą sierścią.
Usłyszałam trzask łamanych gałązek i ciche ał, ał, ał, ał, zanim zobaczyłam psa, który wszedł do naszej kryjówki. Była to dwukolorowa suczka, o półdługiej, lekko falowanej sierści pełnej różnych łatek i ciapek. Pewnie ucieszyłabym się na jej widok, bo sprawiała bardzo miłe wrażenie, jednak zważając na fakt, że znajdowałam się na terytorium obcego klanu, wolałam zachować neutralność. Tylko, czy da się kontrolować swe emocje? Nie do końca.
— Kim jesteś? — warknął Skalny Potok, zasłaniając mnie i Aronię swoim ciałem.
— Musisz mnie posłuchać, błagam… — powiedziała błagalnie suczka. Jej ton głosu i zapach, który wreszcie rozróżniłam, coś mi przypominały. Czy to nie była ta sama suka, która przyszła wraz z Malwowym Ogonem?
— Nic nie muszę. — Skalny Potok odsłonił zęby i zjeżył się. Czułam, że jego stare nogi drżą, gdy próbował jednocześnie zasłonić mnie z moją siostrą i sprawiać groźne wrażenie. Wiedziałam, że Aronia też to poczuła — jej oczy wyraźnie zaszły łzami, których próbowała się pozbyć. Mrugała prawie tak szybko, jak Malwowy Ogon i co chwila przełykała ślinę.
— Nie bój się płakać — powiedziałam spokojnie. Oczywiście, kierowałam moje słowa do Aronii, jednak, ku mojemu zdziwieniu, Owcze Serce także miała łzy w oczach.
— Błagam… — szeptała Owcze Serce. — Proszę, wysłuchaj mnie, Skalny Potoku… Malwowy Ogon, ona, ona…
— Uspokój się, wojowniczko, po prostu powiedz to, co chcesz powiedzieć.
Owcze Serce wzięła urywany wdech, po czym zaczęła mówić tak szybko, że ledwo rozróżniałam słowa:
— Malwowy Ogon chce cię zabić. Ja… Nie potrafiłam jej odmówić, gdy zwróciła się do mnie kilka księżyców temu z prośbą o pomoc. Naprawdę, nie wiedziałam, że tak to się wszystko potoczy — przerwała Owcze Serce, badając nas wzrokiem. — Nie było na razie żadnego patrolu. Wpadła do magazynu z rozkrwawioną łapą i sprzedała wszystkim historyjkę, że to ty ją zaatakowałeś — zwróciła się do Skalnego Potoka.
Owcze Serce skończyła mówić, a cała pewność siebie, którą miała w trakcie przemawiania, zniknęła bez śladu. Stała teraz i nieśmiało zerkała na nas, czekając, czy jej uwierzymy.
— Ja… — Skalny Potok przełknął ślinę, rozluźniając się i odsłaniając mnie i Aronię. — Myślałem, że… Że te wszystkie chwile, które ze mną spędziła Malwowy Ogon, coś dla niej znaczą… — przerwał.
Przez chwilę nikt się nie odzywał. Owcze Serce wpatrywała się w swoje łapy, Aronia uparcie węszyła, próbując wyłapać jakieś zapachy, a ja polizałam nieśmiało Skalnego Potoka, próbując go pocieszyć. Szkoda by było, żeby umarł w smutku. Oczywiście, jeśli miałby umrzeć, ale jak na razie nic konkretnego nie zrobiliśmy, więc pewnie dalej będziemy tu tkwić i czekać, aż Malwowy Ogon nas rozwali.
— A tak w zasadzie, to jak powstają szczeniaki? — zapytała się Aronia.
Skalny Potok się delikatnie uśmiechnął, jednak nie odpowiedział.
— Owcze Serce, tak...? — zapytał się Skalny Potok, wracając do rzeczywistości. Gdy suczka kiwnęła głową na potwierdzenie, kontynuował. — Jesteś z Industrii i na pewno lepiej znasz te tereny. Powiedz nam, którędy mamy się udać, żeby wrócić do ruin — poprosił. — Twoja pomoc wiele dla nas znaczy.
— Jasne, pomogę. — Owcze Serce kiwnęła głową, unosząc wzrok. — Najpierw jednak spróbuję stłumić wasz zapach, by nie można było was tak łatwo wywęszyć.
Suczka kilkukrotnie zaznaczyła cały teren kryjówki, starając się to robić bardzo dokładnie. Gdy skończyła, zaczęła węszyć.
— Cóż, i tak wasz zapach się wyróżnia — powiedziała lekko zawiedziona — ale już nie aż tak. Równie dobrze może pochodzić sprzed dwóch księżyców. Za mną.
Skalny Potok bez sprzeciwu poszedł za wojowniczką. Owcze Serce musiała wzbudzać zaufanie. Dość dziwne, że Skalny Potok od razu jej uwierzył. Ciekawe, czy o tym wiedziała? A może Skalny sam podejrzewał, że Malwowa znowu coś knuje? Tylko w takim razie, dlaczego niby zgodził się na spacer? Gdy usłyszałam, jak jego stawy trzeszczą, a sierść już nie bije blaskiem, zrozumiałam, że on wiedział. Wiedział, ale nie mógł zareagować. Nie był na tyle głupi. Czasem lepiej udawać, że nic się nie stało.
Przyspieszyliśmy kroku, biegnąc ile sił w łapach. Oddaliliśmy się już od kryjówki i zaczęłam poznawać te tereny.
— Dalej znacie drogę. — Owcze Serce niespodziewanie wyhamowała, przez co Aronia niemal na nią wpadła. — Muszę wracać, zanim ktoś zauważy, że mnie nie ma.
— Dziękujemy — powiedziała uprzejmie Aronia.
— Mam nadzieję, że Malwowa nic ci nie zrobi — powiedział dość chłodno Skalny Potok, jednak w jego oczach było widać prawdziwe zmartwienie.
Owcze Serce milczała. Wiedziałam dobrze, że ona wie. Wie, że Malwowy Ogon nie będzie wyrozumiała.
— Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co cię czeka — powiedziałam cicho do Owczej — ale masz złote serce.
Zobaczyłam, że odwraca wzrok, oblizując nerwowo wargi.
— Powodzenia — życzyła nam i pobiegła do psów z jej klanu.
Skalny Potok nawet się za nią nie obejrzał, jedynie ruszył truchtem, co chwila nas pospieszając. Nieustannie mówił, że musimy jak najszybciej wrócić do obozu, by nikt nas nie zauważył. Pragnąc nas zachęcić, mówił, żebyśmy traktowały to jako trening, który pomoże nam zostać dobrymi wojowniczkami. Oczywiście dla mnie nie była to zachęta, lecz dla mojej siostry już tak.
Powoli zbliżałam się wraz z moim ojcem i siostrą do ruin. Słońce już dawno wzeszło, rzucając ciepły blask na kwitnącą roślinność. Rosa perliła się na trawie i krzewach, a rozpięte między gałęziami paproci pajęczyny wyglądały jak sznury diamentów. Odetchnęłam głęboko. Było pięknie. Nie zważając na nic, usiadłam na mokrej trawie i chłonęłam te wszystkie wspaniałe widoki.
— Konwalio — upomniał mnie Skalny Potok — idziemy dalej.
Ja jednak go zignorowałam. Biały pies posłał mi zezłoszczone spojrzenie, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, zza krzaków wyszedł łaciaty uczeń.
— Skalny Potoku, zostanę z Konwalią. Możesz wraz z Aronią wrócić do obozu. Wszyscy się zastanawiają, gdzie się podziewaliście — odparł Cytrynowa Łapa, a w jego oczach zabłysła ciekawość. Widocznie chciał się jeszcze o coś dopytać, ale tego nie zrobił. Skalny Potok kiwnął głową i błyskawicznie się odwrócił, idąc dostojnym kłusem w stronę obozowiska. Aronia także odeszła — przedtem jednak posłała mi rozczarowane spojrzenie.
— A teraz mów… — Cytrynowa Łapa usiadł, wlepiając we mnie wzrok. — Co robiliście na terenach Industrii?
<Malwowy Ogonie?>
[1174 słowa: Konwalia otrzymuje 11 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz