7 maja 2021

Od Malwowego Ogona CD Konwalii

Nie wiedziałam, że Skalny jest tak głupi. Pokręciłam rozbawiona głową. A może wcale nie był? Może to ja byłam genialna? W końcu, niby o co miałby mnie podejrzewać? Przecież poprosiłam tylko o spacerek ze szczeniaczkami. On sam chciał mi dotrzymywać towarzystwa. Och, Malwowa, Malwowa, jesteś genialna. Zaśmiałam się cichutko.
— Malwowy Ogonie… — Skalny Potok rozglądnął się przestraszony — to chyba nie jest najlepszym pomysłem… — powiedział, niepewnie patrząc na majaczący się w oddali obóz Industrii, magazyn. — Nie miałbym nic przeciwko, gdybyśmy pospacerowali na terenach Tenebris, ale…
— Skalny, głupiutki — zaśmiałam się beztrosko. — Tamtą wizytę spędziłam na waszym terytorium. Może teraz wejdziemy na tereny Płomiennych? Chcę tylko pokazać córeczkom obóz. W końcu rozumiesz, magazyn także jest ich domem.
— Ale nie będziemy wchodzić do środka. — Skalny Potok zdecydowanie pokręcił głową. — Zobaczymy magazyn z oddali i wracamy. Byle szybko.
— Mamo, tato… — wtrąciła Aronia — ten spacer jest już całkiem długi. Zaraz zacznie świtać.
Zaszczebiotałam coś do Aronii, mrugając zawzięcie oczami z tysiąc razy na sekundę, ale myślami byłam już gdzieś indziej. Pewnie moja córka wzięła mnie za idiotkę, ale to tylko szczeniak, jej zdanie mnie nie obchodzi.
— Hm… Ciekawe czy Owcze Serce się mnie posłuchała… — zastanawiałam się na głos, ledwie słyszalnie szepcząc.
„Zresztą” — skarciłam siebie w myślach — „To nie jest ważne. Nawet jeśli Owieczka się rozmyśliła, poradzę sobie bez niej. Z pewnością.” — Próbowałam siebie przekonać, ale to nie było wcale łatwe. W mojej głowie aż huczało od różnych wątpliwości i gdzieś głęboko, moja cząsteczka logicznego myślenia, była pewna, że zamorduję białego psa tylko wtedy, gdy będę grać z wojowniczką w jednej drużynie. „Po co w ogóle wciągałam w to Owcze Serce?”
Spoglądnęłam na Skalnego i moje córki. Konwalia wpatrywała mi się prosto w oczy, a w jej wzroku była dziwna wyrozumiałość i spokój. Odwzajemniając jej spojrzenie, czułam, że jeśli zaraz nie powiem, co chcę zrobić, dwukolorowa suczka mnie rozszarpie. Albo nie — nie rozszarpałaby mnie. Popatrzyłaby się tylko, smutno kiwając głową, a następnie posyłała mi żałosne i wszechwiedzące spojrzenia, aż bym nie zmiękła i nie zaczęła żałować za swe pomysły. Przygryzłam wargę, odwracając wzrok.
— Dobra, wchodzimy — powiedziałam nienaturalnie wysokim głosem, czując na sobie wzrok mojej córki. — Jak zauważyła Aronia, zaraz będzie świtać, więc się pośpieszmy — mówiąc to, próbowałam pokazać Konwalii, że jej siostra jest mądrzejsza i bardziej cenię rady i fakty, niż jakieś szczenięce wygłupy. Oczywiście, Konwalia totalnie to zignorowała. „Co za niezależna mała, walnięta suka”. Pomyślałam, tłumiąc wyrzuty sumienia. Przypomniałam sobie, jak jeszcze kilka księżyców temu wyłam zrozpaczona, pragnąc odzyskać moje szczeniaki. Potrząsnęłam głową, próbując odgonić te myśli. Malwowy Ogon, zmieniłaś się. Na lepsze. Ogarnij się, do cholery, pojebana suko.
— To nie jest dobry pomysł — powiedział chłodno Skalny Potok, rozglądając się badawczo dookoła.
Prychnęłam z pogardą i przyspieszyłam kroku. Nie mogłam sobie pozwolić, by jakiś wojownik Industrii zauważył moje zniknięcie.
— Córki są chyba zmęczone, wracajmy — zaproponował cicho Skalny Potok. Ja jednak wiedziałam swoje: to on był zmęczony i przestraszony. Żałosny głupek.
— E…, nie teraz — odparłam, starając się przybrać stanowczy ton. — O świcie wyruszają patrole, jeszcze was zauważą. Nie macie szansy wrócić do obozu pod osłoną nocy.
— O co ci chodzi? — warknął Skalny Potok. Łypał na mnie wzrokiem, jakby chciał mnie zamordować. Odwzajemniłam jego nienawistne spojrzenie. — Ty wracasz do magazynu, ja zabieram Aronię i Konwalię. Zdążymy.
Wbiłam pazury w rozmokłą ziemię i zacisnęłam zęby. NIE! NIE! NIE! Miałam ochotę krzyczeć, mordując wszystkich po kolei. Zamiast tego usłyszałam swój własny, opanowany głos:
— Proszę, to dla waszego dobra. — Pociągnęłam wzruszona nosem, a moje oczy zaszkliły się łzami. — Pokażę wam kryjówkę. Błagam, chodźcie. Prędko, prędko.
„Chyba to kupili”. Pomyślałam z satysfakcją, pchając szczeniaki do kryjówki, doskonale osłoniętej krzakami i głazami.
— Poczekajcie tutaj, błagam — wyszeptałam z udawaną trwogą i żalem. — Ja zatrzymam patrol. Siedźcie cicho!
Odbiegłam, udając, że wcale nie zauważyłam zdziwionego wzroku Aronii i morderczego spojrzenia Skalnego. Moje łapy wybijały szybki rytm, gdy rozpędzałam się do zawrotnych szybkości. Wpadając w ślizg na zakrętach wśród drzew, o mało się nie wywaliłam. Zwolniłam tylko na chwilę, węsząc w powietrzu. Owcze Serce obiecała mi, że zostawi w okolicy magazynu świeżą, upolowaną mysz. Miała mi ona pomóc udawać, że wracam z polowania. Węszyłam zawzięcie, a do mojego mózgu docierały wszelkie informacje — Owcze Serce, jakiś ptak, kwiatek, o tfu, kwiatek… MYSZ! Poszłam tropem Owczego Serca i słodko pachnącej myszy. Zadowolona, zobaczyłam, że gryzoń jest dobrze ukryty wśród połamanych gałązek i kamieni. Zanim jednak złapałam mysz w zęby, wgryzłam się w moją łapę. Zacisnęłam zęby, by mój cichy syk nie przeszedł w wycie. Gdy jednak spoglądnęłam na łapę, oprócz okropnego bólu, poczułam satysfakcję, bo rana wyglądała wystarczająco paskudnie. „Teraz mysz.” Wzięłam delikatnie martwe ciałko w zęby i niezadowolona stwierdziłam, że jest już trochę zimne. „Muszą się zadowolić takim czymś...” Stwierdziłam markotnie i kulejąc, wpadłam do magazynu.
Spoglądałam z przerażonym wytrzeszczem na krzątaninę psów, przygotowujących się do patrolu. Pozwoliłam, by mysz wypadła mi z pyska na stertę zdobyczy. Głośne plask, które wydało ciało myszy, upadając na ziemię, spowodowało, że wszystkie psy niemal jednocześnie popatrzyły się na mnie.
— Malwowy Ogonie…? — zapytał Pustynny Wiatr, lekko zaskoczony. — Co się stało?
— Na terenie Industrii znajdują się psy z Tenebris — powiedziałam na tyle głośno, żeby usłyszał mnie każdy pies w magazynie. — Wybrałam się na patrol, gdy mój były partner, Skalny Potok, zaatakował mnie. — Uniosłam do góry moją ranną łapę, żeby każdy mógł ją dostrzec. Zacisnęłam zęby i cichutko pisnęłam, bo przy gwałtownym ruchu mocno mnie zabolała. — Wraz z nim są szczeniaki. Moje szczeniaki.
— A co one niby tam robią? — zapytał się podejrzliwie Wilczy Blask.
— A skąd mam wiedzieć?! — odpowiedziałam mu żałosnym krzykiem. — Skalny co rusz ma jakieś głupie pomysły. Może suczki coś przeskrobały i teraz je zabija! Pośpieszcie się!
— Mamy intruza na terytorium — zwróciła się do liderki Jagodowa Mgła.
— Na co czekacie?! — ryknął jakiś wojownik. — Do roboty, przegonimy go z terenu Płomiennych, niech się stąd zabiera!
Większość wojowników wydała z siebie pomruk aprobaty i zadowolenia. Uśmiechnęłam się. „Wreszcie. Wreszcie.” Powtarzałam w myślach. „Wreszcie go zagryzę!”
— Zapraszam, wskażę drogę — powiedziałam przejętym głosem. — Musimy się pośpieszyć.
<Konwalio, odpisz mi szybciutko>
[970 słów: Malwowy Ogon otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz