Wstałem dzisiaj wyjątkowo wcześnie, aby jak najszybciej zacząć szkolenie mojej nowej uczennicy. Spadająca Łapa zaintrygowała mnie już przy mianowaniu. Przyznam, że rozumiem jej entuzjazm, ale może stać się on równie dobrze zaletą, co i wadą. Może powinienem już pierwszego dnia szkolenia nieco go... stłamsić? Uśmiechnąłem się złośliwie, idąc w kierunku legowiska uczniów.
— Spadająca Łapo? — zawołałem ją przyciszonym głosem w wejściu.
— Dlaczego nas budzisz? — Usłyszałem znany sobie od urodzenia głos Sosnowej Łapy.
— Właśnie! — zawtórował jej Jaśniejąca Łapa. — Nie jesteś naszym mentorem.
— Przepraszam bardzo — warknąłem z urazą w głosie — ale tak się składa, że szukam swojej uczennicy?
— Spadającej Łapy? — spytał Burzowa Łapa. — Wstała wcześniej, chcąc jak najszybciej zacząć szkolenie.
Przekrzywiłem głowę, patrząc, na brata mojej podopiecznej. Chciała zacząć szkolenie, tak? Ale nie ma jej ze mną. A skoro nie ma jej ze mną, ani w legowisku uczniów, to gdzie jest?
Nie odezwawszy się już słowem, odwróciłem się z opanowaniem i ruszyłem przed siebie. Może powinienem poprosić o pomoc Brunatny Horyzont? Matka powinna chyba wiedzieć, gdzie są jej dzieci.
W tej chwili coś spadło mi na plecy. Na chwilę, dosłownie chwilę straciłem koncentrację, więc moje łapy ugięły się pod nowym ciężarem. Upadłem na brzuch. Zaskoczony atakiem, przeturlałem się na grzbiet, mając zamiar zrzucić z siebie napastnika. Gdy tak zrobiłem, z ulgą odkryłem, kto jest napastnikiem i czemu moja uczennica zawdzięcza miano „Spadającej” Łapy.
— Co robisz? — warknąłem, udając rozgniewanego. Tak łatwiej będzie ją zmiękczyć. — Skaczesz na psy ze swojego klanu? Mogłaś mi kość połamać. Nie jesteś już szczeniakiem, swoje ważysz.
— Przepraszam. — Suczka spuściła uszy. — Nie wiedziałam, że to złe. Myślałam, że się wykażę.
— No już, już — mruknąłem, przewracając oczami i udając, że wbrew jej nadziei nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. — Wybaczam. Swoją drogą, jak udało ci się na mnie wskoczyć? Nie miałaś jeszcze ani jednego treningu, a ja jednak trochę większy od ciebie jestem.
— Wdrapałam się na tamten kamień, a z kamienia wskoczyłam na ciebie — poinformowała mnie.
Spojrzałem we wskazanym przez nią kierunku i poczułem skurcz w żołądku. Znałem ten kamień. Była to sporych wielkości skała, ukształtowana tak, aby spokojnie dał radę się na nią wdrapań uczeń. Kiedyś lubiłem tam stawać, udając, że jestem przywódcą i przemawiam do mojego klanu. Czy obecność Spadającej Łapy w tamtym miejscu to mroczna wróżba? Wieść od Gwiezdnych, że nie mam szans na przywództwo, bo zawsze wyprzedzi mnie ktoś młodszy, szybszy i lojalniejszy?
Potrząsnąłem głową. Nie mogłem pozwolić sobie na takie myśli. Muszę być silny i zdeterminowany. Nie wolno mi się poddać.
Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem z satysfakcją na Spadającą Łapę. Ma zadatki na doskonałą wojowniczkę, pomyślałem. Cieszę się, że będę ją szkolił. Ale przede wszystkim muszę odrobinę utemperować jej temperament.
— Chodź za mną — przywołałem ją ruchem ogona.
— Co będziemy dzisiaj robić? — spytała radośnie Spadająca Łapa. — Obejrzymy całe nasze terytorium? Będziemy ćwiczyć sztuki walki? Upolujemy orła?
— Nasze terytorium jest tak wielkie, że można je obejrzeć w całości nie ruszając się z miejsca — zakpiłem cicho. — Nie, nie będziemy walczyć. Nauczysz się dzisiaj, jak się zbiera mech.
— Co? — Spadająca Łapa stanęła w miejscu. — Ale dlaczego? Po co mi taka umiejętność?
Zignorowałem jej niechęć i rozejrzałem się po okolicy w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. Moje spojrzenie padło na wysokie drzewo. Ponownie przywołałem moją uczennicę ruchem ogona.
— Zobacz — pokazałem jej zieloną roślinę — to mech. Zbieramy go w taki sposób.
Wykrzywiłem łapę pod odpowiednim kątem i zacząłem zdzierać z kory mech. Następnie odsunąłem się, pozwalając spróbować Spadającej Łapie.
— Dlaczego to robimy? — Nie przestawała marudzić Spadająca Łapa.
Suczka była wyraźnie zdenerwowana. To również nie był dobry znak. Nie powinienem jej zniechęcać już na początku szkolenia. Postanowiłem naprostować sytuację, używając gadki-szmatki zarówno o niczym, jak i o wszystkim. To zawsze działa, choć przeważnie na słabe umysły. Czyli na wszystkich w tym klanie, prócz mnie i... może Dmuchawcowy Lot?
— To bardzo ważne ćwiczenie — powiedziałem, zamierzając lać wodę jak szalony. — Umożliwia rozwinięcie odpowiedniej koordynacji ruchowej, niezbędnej w razie poważnej bitwy, gdzie w szale walki ledwie rozpoznajesz przyjaciela od wroga. Ponadto uczy z jaką siłą należy zabić zwierzynę, aby jej przy okazji nie rozszarpać, marnując dobre mięso. Jeśli z kolei będziesz się musiała wybrać w długą podróż, gdy przywódca (na przykład ja, w przyszłości) zleci ci ważną misję, cierpliwość i rozwaga będą nieocenione.
— Naprawdę? — Spadająca Łapa zrobiła wielkie oczy. — Nie wiedziałam. To wspaniałe! Muszę to opanować do perfekcji.
* * *
Staliśmy tam prawie cały dzień, a ja chciałem już wracać do obozu. Spadająca Łapa była jednak zdeterminowana, aby zostać najlepszą w wydobywaniu mchu. Nie potrafiłem odmówić suczce, więc cierpliwie czekałem. Wreszcie uznała, że skończyła na dziś i możemy wracać.
Sam już nie wiem, kto kogo szkoli. Ja szkolę ją na wojownika, czy ona szkoli mnie, abym był uważniejszy.
Pokazałem jej, jak należy złapać mech, aby unieść go jak najwięcej, po czym ruszyliśmy do domu.
Po powrocie, zostawiliśmy mech w wejściu do obozu. Miałem zamiar kazać jeszcze dzisiaj Spadającej Łapie wymienić posłania starszyźnie, ale zrezygnowałem. Niech sobie dzieciak... ziew, odpocznie.
<Spadająca Łapo?>
[801 słów: Krzemienny Pazur otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia, Spadająca Łapa 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz