Pustynny Wiatr cierpliwie czekał na rozpoczęcie zgromadzenia. Rzadko na nim bywał, bo jakoś często go nie wybierali. Dziwne. No ale dobra, ważne, że tym razem się na nim pojawił.
— O, cześć Pustyneczku — zagadnęła do niego Malwowy Ogon, siadając tuż obok niego. Zatrzepotała rzęsami, lecz widząc jego pełne dezaprobaty spojrzenie, lekko się zmieszała. — Znaczy się… Witam, Pustynny Wietrze.
Pustynny postanowił ją zignorować. Wlepił pusty wzrok prosto przed siebie, pragnąc w duchu, by Malwowa raz a dobrze się od niego odwaliła. Po jakimś czasie rozmowy zaczęły cichnąć, a atmosfera gęstnieć w oczekiwaniu.
— Moglibyśmy już zacząć? — zapytał się głośno Sowi Pazur.
Pustynny Wiatr słysząc jego głos, pokiwał głową z dezaprobatą. Lubił, gdy zastępca przemawiał, bądź brał coś w swoje łapy — zawsze robił to z sensem i sumiennością. Co prawda trochę przy tym się wymądrzał, ale co jak co, nie każdy może być przecież kimś tak ważnym, jak zastępcą klanu.
— Dziękuję, Sowi Pazurze — spróbowała kontynuować przemowę Rzepakowa Gwiazda. — Tak więc, od czego by tu zacząć? Może, eee... — Po krótkiej chwili przerwała, szukając odpowiednich słów.
Jednak najwyraźniej nie miała pomysłu, co dalej mówić, tak więc syknęła do Sowiego, z prośbą o pomoc. Oczywiście, zastępca Industrii bez zająknięcia ciągnął dalej swą przemowę, lekko wzdychając. Pustynny wcale mu się nie dziwił — Rzepakowa była dobrą liderką, aczkolwiek złotawemu psu wydawało się, że zbyt często się skupiała na jednej rzeczy, zapominając o całej reszcie. Co jednak wojownik mógł o niej wiedzieć? Nie pamiętał, nawet kiedy ostatnio z nią rozmawiał.
— Możecie pochwalić się, jak stoicie z włóczęgami! Bo ostatnio u nas wielu się kręciło, niedaleko naszych granic! — krzyknął jakiś pies. Był dość duży, o gęstej, dwukolorowej szacie. Nie był jednak sam — najwidoczniej przyszedł wraz ze swoim kolegą. Nieznajomy głos wyrwał Pustynnego z zamyślenia. Wojownik Industrii przyglądał się psom przez dłuższą chwilę, po czym jęknął. „Bezgwiezdni…” — pomyślał.
— Niedaleko wszystkich granic, jeśli dobrze słyszałem. Temat był poruszony na poprzednim zgromadzeniu, ale epidemia i śmierć Ciemniej Gwiazdy zajęła wszystkich. Epidemia skończyła się z niewielkimi stratami, a włóczędzy ciągle grasują.
To miały być ostatnie chwile spokoju.
— Po co tutaj przyszliście?! — krzyknęła Malwowy Ogon, od której Pustynny Wiatr na szczęście zdążył się odsunąć, zajmując miejsce obok jej córki.
— Ponieważ mamy te same problemy i tego samego wroga. Jesteśmy częścią tego samego społeczeństwa — powiedział jeden z Bezgwiezdnych.
— Z pewnością… — wysyczała z furią Malwowa. — Ale wiarę, to już nie!
„No nie…” pomyślał Pustynny Wiatr: „Jeszcze niech zaczną się przekrzykiwać o to, kto w co wierzy.”
— Malwowy Ogonie, opanuj się — warknął zastępca Rzepakowej. Jak widać, nieźle się zawstydził za wojowniczkę ze swojego klanu. Zresztą, nie tylko on. Pustynny Wiatr w tej chwili mógł oddać wszystko, byleby tylko zamknąć raz na zawsze pysk Malwowej.
— Czy tylko kuźwa ja tutaj latam całe dnie za włóczęgami?! Nie sądzicie, że to dziwne jak liczną grupą są i rozproszoną jak robaki?! Jestem przekonany, że to grupa zorganizowana, która bada nasze słabości! — wykrzyczał brązowo-czarny Bezgwiezdny, nie panując nad emocjami.
— Nieznajomy, trzymaj swe emocje na uwięzi, jesteś tu tylko gościem, pamiętaj — Pustynny Wiatr zwrócił uwagę samcowi.
— Przestańcie wrzeszczeć oboje — powiedziała Mleczne Oko.— I dajcie swoim liderom mówić.
— Przepraszamy — grzecznie przeprosił Pustynny Wiatr, czując się winny za Malwowy Ogon i jej dziwaczne zachowanie, a także za to, że sam wtrącił się do tej burzliwej wymiany zdań. — Rzeczywiście zachowaliśmy się nie na miejscu.
Złoto-czarny pies stwierdził, że temat jest skończony, tak więc podjął rozmowę z Fenkułową Plamką. Suczka posyłała mu swoimi błękitnymi oczami zaczepne spojrzenia, spokojnie bijąc ogonem o przysypaną śniegiem ziemię. No cóż, wyglądała nawet ładnie. A przynajmniej zdaniem Pustynnego. Tak więc zaczęli między sobą cicho rozmawiać i chichotać, do czasu oczywiście, bo jak wiadomo, Malwowy Ogon nie odpuściła Bezgwiezdnym i przy najbliższej okazji znowu wróciła do tematu:
— Nie jesteście klanem, idioci! Tylko zgrają włóczęgów bez tradycji! — wykrzyczała, drżąc z wściekłości.
— Jesteśmy skuteczni — odwarknął jej dwukolorowy pies.
— Łatwo utrzymać zdrowie, kiedy jest was trzech na krzyż — wtrąciła się do rozmowy Nakrapiana Gwiazda.
— Skuteczni, skuteczni! Nic dziwnego! Wygnaliście nas z bezpiecznego lasu! Zajęliście tereny bez dwunożnych, gdzie mysz by sobie nawet poradziła! Daruj sobie te gadki!
,,Nie, nie, nie… Błagam.’’ — pomyślał gorzko Pustynny Wiatr, odrywając wzrok od oczu Fenkułowej, wpatrując się z błaganiem w gwiazdy. ,,Ja nic nie chcę. Tylko błagam. Błagam was, niech ta Malwowa przestanie gadać takie głupoty. No kurwa. Błagam.’’ Poczuł, że siedząca obok niego Fenkułowa Plamka także się spina i zakłopotana drapie się za uchem. Popatrzył się z politowaniem na Malwową, jednak ta była na tyle zezłoszczona, że totalnie go zignorowała.
— Rozumiem, że bariera wiary jest dla was barierą nie do pokonania — powiedział Bezgwiezdny do suki. — I nie mam zamiaru zmuszać cię do uznania nas za klan. Nie mogę tego zrobić. Możesz myśleć, co chcesz. Ale żyjemy w tym samym mieście i mamy te same problemy. Czy tego chcecie, czy nie, czy nas uznajecie, czy nie. Nie ruszymy się z tego miejsca. Możecie nas mieć nawet za szczury. Zamiast nas przeklinać, może wróćmy do tematu?
— Tematu, powiadasz? Tematu? Z wami? Czy można z wami normalnie porozmawiać? Nie zauważyłam, naprawdę. Zgromadzenie klanów jest dla nas ważne, Bezgwiezdni. Jesteśmy psami wierzącymi a wy nie. Przychodząc w to miejsce, obrażacie nas. — Malwowy Ogon nie dawała po sobie poznać, że jest zawstydzona. Zamiast tego uparcie drążyła temat, jeszcze bardziej niszcząc swoją reputację.
— Nie jesteś przywódcą prawda? Siedzi ona obok ciebie, tak samo, jak zastępca. Czemu oni się nie wypowiedzą, zamiast ciebie? Skoro mówisz tak, jakby twoje zdanie było zdaniem klanu? Zgromadzenie, z tego, co wiem, ma służyć omówieniu spraw, nie modlitwom — odpowiedział zadziornie łaciaty samiec. — Czy jest jeszcze coś do powiedzenia na istotne tematy? Czy na twoim warczeniu będziemy kończyć?
— Poczeka Bezgwiezdny na słowa przywódców, skoro tak bardzo na ich zdaniu ci zależy — wykrztusił Pustynny, świdrując Malwowy Ogon wzrokiem. „Przynosi wstyd Industrii” pomyślał ze złością, po czym wrócił do rozmowy z Fenkułową Plamką.
Mimo że kłótnia wojowniczki Industrii i dwóch bezgwiezdnych psów dobiegła końca, atmosfera na zgromadzeniu wcale się nie uspokoiła, a przynajmniej tak było zdaniem Pustynnego. Wszyscy niemal czekali, by Malwowy Ogon znów się na kogoś rzuciła z furią, jednak na szczęście nic takiego się nie stało. Gdy przywódcy wraz z zastępcami skończyli przemawiać, wszystkie psy zaczęły się rozchodzić do swych obozów.
— Współczuję ci, że masz taką matkę — zagadnął Pustynny Wiatr, zerkając na Fenkułową.
— Yhmm… — wymruczała dwukolorowa suczka, spoglądając z lekkim przestrachem na Malwowy Ogon. — Obawiam się, że znów zaczęła coś kombinować.
Pustynny Wiatr kiwnął głową, jednak jego w jego myślach zaczęło krążyć pytanie: ,,Hmm, ciekawe, czy Fenkułowa będzie dobrą matką… Em… Znaczy… Co mnie to powinno interesować?.’’ Pokręcił głową, starając się przegnać te myśli i przyspieszył kroku.
— Chodź szybciej, Fenkułowa Plamko — rzucił przez ramię. — Zostaliśmy w tyle.
I oba dwukolorowe psy przyspieszyły kroku, biegnąc po zimnej ziemi, a nad nimi błyszczały gwiazdy.
[1099 słów: Pustynny Wiatr otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia + 5 za zgromadzenie]
,,Pustynny Wiatr słysząc jego głos, pokiwał głową z dezaprobatą. Lubił, gdy zastępca przemawiał, bądź brał coś w swoje łapy (...)''
OdpowiedzUsuńAle wpadka 🤦♀️ Miało być pokiwał głową z aprobatą xD