Minęło parę wschodów słońca. Sosnowa Łapa rozciągła się. Czuła się już dużo lepiej. Te paskudne zioła dużo jej pomogły. Czuła się, jakby mogła teraz skoczyć do słońca i pobiegać po jego żółtej powierzchni. Miała tyle energii! Choć wciąż była lekko osłabiona, czuła się zdrowa. Nawet nie przeszkadzało jej tak bardzo, że znowu musi je jeść. No dobra. Trochę przeszkadzało. Zjadła je i szybko połknęła, żeby jak najkrócej czuć ten smak.
— Niedobre — jęknęła.
— Ale ci pomogło — odparł spokojnie Manaci Olbrzym. — Już jesteś zdrowa, będziesz mogła wrócić, ale uważaj jeszcze i nie ćwicz za intensywnie — powiedział.
— Ale muszę! Moje rodzeństwo na pewno już mnie przegoniło w treningach, a ja nie chcę zostać w tyle! Co jeśli oni zostaną wojownikami, a ja jeszcze nie?
Manaci Obrzym przez chwilę milczał.
— Rozumiem — oznajmił. — Ale to dla twojego dobra. Jesteś jeszcze osłabiona i musisz na siebie uważać.
Sosnowa Łapa przewróciła oczami.
— Dobrze, będę uważać. Nic mi się nie stanie. Już mogę chodzić. Nie jestem szczenięciem!
Sosnową Łapę obudził głos przywódczyni.
— Cco się dzieje? — mruknęła i wycierając oczy łapą, wstała i ruszyła w stronę wyjścia z legowiska. Czy to było coś ważnego? Spojrzała na siostrę, która również obudzona, nie wiedziała, co mogło się stać. Zebrał się cały klan. Suczka razem z siostrą zaczęły szukać braci, żeby przy nich siąść. Niestety, nie znalazły ich, więc siadły obok siebie, gdzieś na przodzie. Sosnowa Łapa widziała przywódczynię. Stała dumnie, górując nad klanem. Ciekawe co ma do powiedzenia. Rozejrzała się i wtedy zauważyła…braci. Jej bracia stali tam. Stali niedaleko przywódczyni. Czy to oznacza, że…niemożliwe... Sosnowa Łapa miała nadzieję, że to nieprawda. Czyżby jej braci mieli być mianowani szybciej niż ona i jej siostra? Spojrzała ze strachem na Nieuchwytną Łapę.
Przez całą ceremonię mianowania suczka czuła uczucie, które było przez nią rzadko odczuwane. Zazdrość. Aż kipiała zazdrością. Też chciała tam być, stać z braćmi! Zauważyła wzrok Krzemiennej Łapy. Był taki dumny! I patrzył się na nią. Miała wrażenie, że jej zazdrość widać aż po czubek jej ogona. To wszystko przez chorobę! Niech Krzemienna Łapa nie patrzy na nią z taką wyższością! Tak, to na pewno przez to! Przecież nie może być gorsza od brata, prawda? Prawda? Razem z klanem wykrzykiwała nowe imię brata. Teraz nazywał się Krzemienny Pazur. A ona nadal tkwi z członem Łapa. Podeszła do brata.
— Gratuluję — oznajmiła przez zaciśnięte zęby, starając się, żeby jej głos brzmiał przyjaźnie. Przybrała nawet krzywy uśmiech. Zobaczysz braciszku, ja też za niedługo będę wojowniczką! I dostanę piękne imię! Piękniejsze od twojego!
Prawie od razu po ceremonii ruszyła na wzgórze. Musi poćwiczyć! Może jej brat jest już wojownikiem, ale ona też będzie! Tylko musi zrobić coś spektakularnego! Coś, co spowoduje, że przywódczyni zwoła jeszcze raz klan i mianuje ją na wojowniczkę. I dostanie piękne imię! I pokaże bratu, że nie jest od niego gorsza. Dobra, zacznie od złapania zwierzyny. A potem zacznie ścigać się z wiatrem i go prześcignie! Będzie szybsza niż wiatr! To zasługuje chyba na mianowanie. Poskoczyła parę razy. I zaczęła zbiegać ze wzgórza. A raczej miała zamiar. Sama Sosnowa Łapa nie wiedziała, jak to się stało. Ale biegła i nagle znalazła się w powietrzu. Uderzyła plecami o ziemię tak mocno, że zaskomlała z bólu i zaczęła się staczać. Przez chwilę suczka nie wiedziała, gdzie jest góra a gdzie dół. W końcu się zatrzymała. W głowie jej huczało. Chwilę jej zajęło uspokojenie swojego wzroku. Spojrzała za siebie. Stoczyła się ze wzgórza! Może powinna wrócić? Próbowała wstać i wtedy poczuła ból w biodrze. Au! Wstała i nie zważając na ból, zaczęła kuśtykać w stronę obozu. Ledwo szła. Jej tylne nogi odmawiały posłuszeństwa, biodro bolało.
— Pomocy… — zapiszczała przy wejściu. — Niech mi ktoś pomoże.
Od razu podbiegł do niej jej mentor.
— Co się stało? — spytał przerażony.
— S…spadłam ze wzgórza… — jęknęła. Wilczy Cień pomógł jej dojść do legowiska medyka. Manaci Olbrzym jak tylko ją zobaczył, kazał jej się położyć. Suczka posłusznie wykonała to, co jej polecił.
— Aale to nic, prawda? Zza niedługo będę znowu biegać jak wiatr…prawda? — spytała słabo suczka.
Sosnowa Łapa leżała na posłaniu u medyka. Całkiem długo tu już była, więc za niedługo powinna już opuścić legowisko i przenieść się do legowiska uczniów. Już nie mogła się doczekać, aż znów będzie mogła biegać jak wiatr! Pewnie znowu będzie musiała się przyzwyczaić do chodzenia, ale na pewno da radę!
— Przepraszam Manaci Obrzymie — zaczęła. — Kiedy będę mogła wyjść z twojego legowiska?
— Nieprędko — odparł medyk. — Muszę zobaczyć się z twoim mentorem.
— Przepraszam — Sosnowa Łapa usłyszała głos Wilczego Cienia. — Czy mógłbym wejść?
— Wejdź, właśnie chciałem cię widzieć. Zjedz te zioła Sosnowa Łapo — zwrócił się do uczennicy.
— Dlaczego? — spytała. — Przecież nie czuję się źle.
— Zjedz — powiedział jeszcze raz medyk. — Pomogą ci odpocząć. Jak zjesz, to się połóż.
Suczka posłusznie zjadła zioła i położywszy się, chwilę później zasnęła.
— I co? Kiedy będzie mogła wrócić do treningów? — spytał mentor. — Powinna już niedługo zostać mianowana.
Manaci Olbrzym milczał przez chwilę.
— Obawiam się, że raczej nie wróci — oznajmił.
Nastała chwila ciszy. Wilczy Cień spojrzał z przerażeniem na medyka. Co on powiedział? Jak to nie wróci?
— Słuchaj, jej obrażenie jest tak poważne, że nie wiem, czy będzie w stanie chodzić — oznajmił Manaci Olbrzym. — A jeśli będzie, to z trudem. Przykro mi.
Wilczy Cień spojrzał na śpiącą uczennicę. Czy wszystkie jej marzenia, o których opowiadała… nigdy się nie spełnią?
— Mówiłeś jej już? — spytał cicho.
— Jej jeszcze nie. Ale chyba już powinienem. Musi to wiedzieć.
Sosnowa Łapa obudziła się. Ujrzała obok siebie jej mentora i medyka.
— O, witaj! I co? Kiedy wrócę do treningów? — spytała. — Muszę nadrobić czas, kiedy tu leżałam! Pewnie już każdy z mojego rodzeństwa jest wojownikiem! Ja też chcę! Nie jestem tak bardzo w tyle, prawda? Nie zajmie mi to dużo czasu? Będę ćwiczyć! Będę ćwiczyć najlepiej jak dam radę! I będę biegać! — oznajmiła entuzjastycznie. — To kiedy będę mogła?
— Sosnowa Łapo… — zaczął Manaci Olbrzym. — Jesteśmy tu, żeby ci coś powiedzieć. Nie wrócisz już do treningów. Nie wrócisz do biegania. Nie będziesz chodzić.
Nie będziesz chodzić. To jedno zdanie było jak wyrok. Wyraz pyska suczki momentalnie się zmienił.
— Tto żart pprawda? — spytała, a pazury jej przednich łap wbiły się w posłanie. — Tto nie może być prawda… nie może… ppowiedzcie, że to nieprawda. — Przeskakiwała wzrokiem z medyka na mentora. — Ddlatego chciałeś się zobaczyć z moim mentorem Manaci Olbrzymie? Żeby powiedzieć mu, że nigdy nie będę chodzić? Nigdy nie będę biec jak wiatr? Nigdy... ja nie zostanę wojowniczką, prawda? Po co przecież ktoś, kto nawet nie umie chodzić… zostanę na zawsze ze swoim uczniowskim imieniem tutaj. I będę utrapieniem — jęknęła. Położyła się i ukryła pysk w łapach.
— Chodź, Wilczy Cieniu — szepnął medyk. — Dajmy jej czas.
[1082 słowa: Sosnowa Łapa otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia i 3 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz