22 czerwca 2021

Od Jasnego Serca - rewers

Odprowadził Mleczną z dala od ruin. Nie chciał czuć wzroku innych psów na sobie. Dotarli do przyjemnego cienia, który dawały im drzewa. Samica milczała, ale ani na moment nie spuściła z niego oczu.
— Mamy ostatnio jakąś plagę węży. Słyszałem, że ugryzły nawet Borsuczy Upadek. Na szczęście Ciemna się nim zajęła i już po spra…
— Do rzeczy Jasny — syknęła Mleczna. Wypuścił powietrze i pokręcił łbem. Próba rozluźnienia atmosfery nie zadziała w tym momencie. Na końcu języka miał słowo Iskierko, ale się powstrzymał.
— Mleczne Oko, jest mi bardzo przykro, że nie powiedziałem ci prawdy — powiedział. Ona pokiwała głową, ale jej wzrok nie złagodniał. Czuł, że szykuje się ciężka rozmowa. — Nie uważałem, żeby ta część mojej historii była istotna…
— Wmawiałeś mi, że nie powinno się mieć związków pomiędzy — warknęła.
— Nieprawda, mówiłem, że to niebezpieczne... 
— Posadziłeś mnie na łące i powiedziałeś, że jeśli chce być dobrym wojownikiem, to muszę się pilnować. Że muszę przemyśleć swoje działania, jeśli chodzi o relacje z innymi psami. Jasny! Ja zrywałam przyjaźnie! Robiłam wszystko z myślą, że lojalność wobec klanu jest najważniejsza, bo tak mnie nauczyłeś. Czyli co, nagle mówisz, że to wszystko nieprawda? Czy tylko ciebie te zasady nie obowiązują?
— Nie, Mleczna — westchnął. Miała takie niewinne oczy i patrzyła na niego, jakby właśnie niszczył porządek świata. Tak strasznie go to bolało. Dlatego jej nie powiedział, dlatego nigdy nie planował mówić o tym, jak złamał własne zasady. — Nie, przecież to nie o to chodziło…
— Wytłumacz mi Jasny — zażądała, ale słyszał prośbę w jej głosie. A on nie był nawet pewny, czy potrafi. Zaczął więc tak, jak zawsze powinno się zaczynać, od początku.
— Ile pamiętasz o moim rodzeństwie? — zapytał. Mleczna spojrzała na niego dziwnie i wiedział, że chciała się kłócić, zmusić do mówienia, o czym ona chciała słuchać.
— Miałeś braci i siostrę. Ona umarła, jeden brat odszedł, drugi zdradził, trzeci zaginął — powiedziała chłodno. Uśmiechnął się do niej automatycznie, ciesząc się, że zgodziła się podążać za tematem. Jej ostre spojrzenie od razu sprawiło, że zmienił się on w grymas.
— Tak. Nie pamiętasz pewnie wiele o Złotej Błyskawicy? — Pokręciła łbem. — Nie, oczywiście, że nie. Ona zawsze trzymała się z boku, a ty byłaś dopiero uczniem, gdy umarła.
— To było niedługo po tym, jak rodzice odeszli - rzuciła, starając się brzmieć na niewzruszoną, ale znał ją za dobrze, by się na to nabrać.
— Tak dokładnie — potwierdził. — Była najlepsza z nas wszystkich. My mogliśmy się kłócić i gryźć, robiliśmy to bardzo często, ale Błyskawica spajała nas razem. Umarła na polowaniu i to było jak cios prosto w serce.
Wrócił wtedy do domu z patrolu. Zwykle odbywał je z Wilczym, ale Wilczy już wtedy uciekł do Flumine i Jasny nie umiał sobie z tym poradzić. Wolał chodzić sam, ze sztucznym uśmiechem na pysku i równie sztucznym “Nie, wszystko w porządku”. Wartki Potok już płakał i tyle starczyło, by serce Jasnego się zatrzymało.
— Było nam… bardzo ciężko — powiedział, ważąc słowa. — Jeśli wcześniej słabo się dogadywaliśmy, to nie wiem jak określić naszą relację w tamtym momencie. Wartki postanowił uciec, ze Słonecznym ledwo rozmawiałem… twój wujek, Nakrapiane Futro, starał się mi pomóc. Skoczna Iskra też, ale niewiele mogli zdziałać. 
— Pamiętam — powiedziała i spojrzał na nią zaskoczony. Mleczna prychnęła. — Byłam dzieckiem, ale nie byłam ślepa, Jasny. Pamiętam, jak się wtedy zachowywałeś. Jakbyś był zmęczony każdym ruchem i każdym oddechem.
Może rzeczywiście tak było? Czas po śmierci Błyskawicy mieszał się w jedną smugę smutku i zmęczenia. A potem Burza przyszła do jego życia.
— Spotkałem ją na granicy. Nie miałem w planach tam przychodzić, ale potrzebowałem odpocząć od wszystkich. Wieczorna Burza miała taki sam pomysł. Na początku tylko rozmawialiśmy. Nie miało z tego wyniknąć nic innego. A potem noc trwała i trwała, a my dalej mówiliśmy. Pocałowała mnie, zanim nastał świt.
— Nie potrzebuje słyszeć o twoich romantycznych przeżyciach Jasny — warknęła. Zwykle rzadziej używała jego imienia w rozmowach. Wtedy mógł zastępować je w swojej głowie słowem ojciec i robiło mu się cieplej na sercu. Teraz jednak była zdenerwowana i chciała mu pokazać, że jest tylko Jasnym, byłym mentorem, nikim więcej. Starał się tym nie przejmować, wiedział, że przemawia przez nią gniew.
— Wcale nie chciałem...
— Patrzyłem na ciebie, jako na przykład idealnego wojownika, który nigdy nie łamie ustalonych zasad, a ty nie wiadomo jak długo pieprzyłeś się z suką w krzakach.
Jasne Serce spojrzał w ziemie. Kochał Mleczne Oko jak własną córkę, ale wiedział, że ona nie pojmie. Tak starannie starał się chronić ją przed najgorszymi niebezpieczeństwami i bólem, że na szczęście nie miała jak pojąć. Nie wiedziała, jak to jest być samotnym wśród swoich. Czuć na sobie te wszystkie spojrzenia i nie mieć nikogo, komu można się zwierzyć.
I wtedy w jego życiu pojawiła się Burza. Była starsza, bardziej doświadczona, spokojniejsza. Oczywiście, seks był przyjemny, ale nie o niego tu chodziło. Potrzebował przywiązania, potrzebował czuć się czyjś i wiedzieć, że miał gdzie wracać.
Mieli ustalone spotkania, których dat bardzo pilnowała. Nie mogli sobie pozwolić na żadną wpadkę. Zaczął się więc zastanawiać, jakim sposobem powstał szczeniak. Przecież, gdy ostatni raz ją widział…
— Zaszła w ciążę na wojnie — powiedział zgłuszonym głosem.
— Spotykałeś się z nią podczas wojny? — zapytała z niedowierzaniem. Pokręcił na to głową.
— Nie planowałem tego, były znacznie ważniejsze rzeczy, którymi musiałem się zająć… —  I wtedy doszła do niego skala całej sytuacji. — Mleczna, zrobiłem na wojnie bardzo złe rzeczy.
— Wiem, przecież to była wojna. — Jasny odchylił łeb do tyłu i westchnął.
— Nie, tu nie o to chodzi.
Nie był gotów o tym mówić. Spojrzał na nią. Nie był gotów widzieć nienawiści w tych oczach. Głos mu zadrżał, gdy zaczął mówić pierwsze zdanie. 
— Nakrapiane Futro umarł na moich oczach. Udało mi się dorwać psa, który to zrobił. To się stało koło rzeki. Mój brat… mój brat miał partnera. Nikt o nim nie wiedział, poza mną. Czułem, że coś jest z nim nie tak. Był dziwny, starszy, a Słoneczny Świt zawsze łatwo wszystkim ufał. Znalazłem go przy rzece. Czułem na nim zapach Quintusu, znałem go już dobrze. Ja… ja…
— Jasny? 
— Zabiłem wiele psów, ale tego jednego żałuje. Błagał mnie. Błagał, nawet gdy zaciskałem kły na jego szyi. Mówił, że to nie tak, tłumaczył, a ja byłem tym wszystkim zbyt zaślepiony, by nawet pomyśleć. Teraz zastanawiam się, czy naprawdę był niewinny. Kiedy zorientowałem się, co zrobiłem, nie wiedziałem gdzie się podziać. Odnalazłem ją przypadkiem i oboje byliśmy zmęczeni tym wszystkim, a ja chciałem zapomnieć…
Nie pamiętał nawet tej nocy. Minęła i odeszła w zapomnienie, odsunięta na krawędź umysłu, jak wszystko związanego z wojną. Gwiezdni, jak on mógł być taki głupi? Szukał informacji o Burzy, ale nigdy nic nie udało mu się dowiedzieć. Założył, że tak jak on, skryła się w swoim klanie i lizała rany. Ona miała dziecko. Jego dziecko. Miał syna, o którym nawet nie wiedział. 
Chciał biec do granic. Chciał z nim porozmawiać, przeprosić, błagać o drugą szansę. Spojrzał na Mleczną i poczuł ucisk w gardle.
Widział u niej już raz to spojrzenie, gdy była znacznie młodsza i musiał powiedzieć jej, że rodzice zniknęli. Obiecał sobie wtedy, że już nigdy nie pozwoli, by ten szczeniak patrzył na świat z takim zawodem i smutkiem.
— Mleczna…
— Ja… kim ty jesteś Jasny? O czym ty do mnie mówisz.
— Dziecko...
— Idź do syna Jasny — jej głos znów zabrzmiał ostro i widział, jak zamyka się za maską powagi. Chciał ją przytulić, ale nie odważył się zrobić ruchu. — Idź. Do. Syna. Jasny — warknęła i odwróciła się do niego tyłem. 
Zaczęła odchodzić z łbem uniesionym wysoko w górę, ale ogonem opuszczonym. Chciał ruszyć za nią, ale zamiast tego odwrócił się w stronę granicy.
Jeszcze wszystko będzie mógł naprawić. Wierzył w to.
 
[1239 słów: Jasne Serce otrzymuje 12 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz