Nie, nie czułam Fiołkowej. Nie czułam nic. Nie, przecież coś czułam. A właśnie, czym jest nic?
Może jest czarną czeluścią.
Ale wtedy nic byłoby czarną czeluścią.
Więc jak wygląda i czym jest nic?
— Nie czuję jej — odpowiedziałam spokojnie, kierując się do wyjścia z tej dziwnej, podziemnej dziury. Moja siostra jednak poczuła ten zgubny zew przygody, który nakazał jej powstrzymanie mnie od wyjścia na świat.
— Lepiej to sprawdźmy — nalegała, oglądając się za siebie.
Zatrzymałam się, przyglądając się jej jarzących, niebieskich oczach, które otoczone były ciemnością i latającym w powietrzu kurzem. Jesteśmy w ciemnym, ciasnym, suchym, zakurzonym tunelu, a ona chce iść dalej?
A może to właśnie Gwiezdni od nas tego oczekują, zakiełkowało w mojej głowie pytanie. I może właśnie liczą na nas, chcą nam coś pokazać, podzielić się swą mądrością? Albo wręcz odwrotnie, odebrać nam życie na tym świecie?
Pewnie zastanawiałabym się nad tym przez godzinę, zanim dotarłoby do mnie, że mam pięćdziesiąt procent szansy na śmierć, a drugie tyle na życie. Mogłabym się także założyć, że zaraz potem stwierdziłabym, że przecież jest więcej możliwości: okaleczenie, utrata siostry, potop. Dosłownie wszystko. Chociaż…
— Konwaliowa Łapo? — W głosie siostry poczułam nutkę strachu i wahania.
— Wracajmy na powierzchnię.
Nad naszymi głowami huknął piorun. Poczułam lekkie drżenie, a ze sklepienia nad naszymi głowami posypał się kurz. Jednak ten tunel okazał się wyjątkowo wytrzymały — być może był dziełem dwunożnych. Ależ czy dwunożni są dobrzy? Przecież tylko dobro może budować, bo zło rujnuje. A może jednak są? Przecież ich nie znam. Pieszczochy wydają się być z nimi całkiem szczęśliwe.
— A jeśli tam jest Fiołek? — Aronia wskazała głową w stronę tunelu przed nami. Widocznie bardzo się martwiła o swoją chorą na raka siostrę. Biedaczysko.
— Słuchaj, jej tu nie ma — spokojnie jej wytłumaczyłam. — Chociaż, może myśli o tym miejscu. Może kiedyś tu była. Może lubi to miejsce. Może, mówiąc jej, że tutaj byłyśmy, zepsujemy jej wspomnienia, ale jej tu nie ma, a na górze się o nas martwią.
Dopiero gdy wypowiedziałam te słowa, zastanowiłam się, czy przypadkiem nie uraziłam Aronii, tak wszystko jej tłumacząc, jakby była głupia. Ale głupi uważają mądrych za głupich, a mądrzy uważają głupich za głupich. Więc kto jest głupi?
Otrząsnęłam się z przemyśleń, gdy poczułam, jak Aronia mnie mija i biegnie w stronę wyjścia z tej zakurzonej dziury. Szybko ją dogoniłam i razem wyszłyśmy na świat.
Niebo przybrało stalowoszarą barwę, a pojedyncze drzewa szumiały i skrzypiały złowieszczo, rozpościerając nad nami rozcapierzone gałęzie. W oddali było widać wysokie budynki dwunożnych, a także słychać nawoływania psów.
— Chyba nas szukają… — pisnęła moja siostra, ale zanim zdecydowałam się, czy jej słowa były pytaniem, czy stwierdzeniem, Aronia zaczęła się drzeć: — TU JESTEŚMY!
Na naszą sierść spadły pierwsze, duże i nieprzyjemne krople, a grzmot zagłuszył tupot i krzyki biegnących w naszą stronę psów.
— Cóż, będziemy mieć problemy — stwierdziła moja siostra, odważnie się prostując i czekając z niecierpliwością na wojowników.
Nie musiałyśmy długo czekać — zapach klanowych psów był coraz wyraźniejszy.
<Aroniowa Łapo? swoją drogą, dlaczego wkopałaś Konwalię do jakiejś dziury w ziemi, w której śmierdzi Fiołkiem, skoro ona była na patrolu? Paulinka kc>
[478 słów: Konwaliowa Łapa otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia i 1 Punkt Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz