2 czerwca 2021

Od Miętka do Polarki

Przyznam, że ten dzień nie był zbytnio ciekawy, musiałem grzecznie siedzieć na tyłku, ponieważ nie mogłem niczego zepsuć. Mama mi powtarzała, że mam być grzeczny i posłuszny, ale chyba nie wiedziała, że mam swoje własne zdanie na ten temat. Jedyne co mogłem robić to siedzieć w obozie razem ze swoim rodzeństwem i centralnie nic nie robić. Tylko pić, jeść, spać i tak odkąd ten niemiłosierny świat powitał moją osobę. Moje życie polegało na wiecznym nudzeniu się, a przecież nie do tego zostałem stworzony, muszę przecież żyć, a nie przeżyć. Moi bracia i siostra oczywiście są tak beznadziejni jak moje bezsensowne życie. Postanowiłem znaleźć sobie zajęcie i to nie byle jakie, mianowicie pójdę poza obóz i zrobię coś, za co inni będą mnie podziwiać. Szybko, zwinnie i cicho próbowałem się wymknąć z tego cholernie nieciekawego miejsca z nadzieją, że nikt mnie nie zauważy. Nagle ku mojemu zdziwieniu moim oczom ukazała się czarno-biała suczka, oczywiście była to moja głupia siostra, która zaraz zepsuje mi cały plan.
— Cześć, Miętek, wybierasz się gdzieś? Przecież wiesz, że nie wolno opuszczać obozu. — Stanęła, centralnie przede mną myśląc, chyba że odpuszczę i wrócę do domu z podkulonym ogonkiem, jednak nie ze mną takie numery.
— Słuchaj mała kiełbasko, ja nie mam czasu, zejdź mi z drogi. — Postanowiłem, że rzucę do niej wyzwiskiem, ale takim, żeby się mamie nie poskarżyła, bo jeszcze będzie chciała dać mi szlaban bez sensu, a tego to nie przeżyje, wtedy moje życie będzie bardziej niż bez sensu.
— Nie mam zamiaru z tobą dyskutować na ten temat, jestem o wiele mądrzejsza od ciebie, możesz mi zatem powiedzieć, gdzie się wybierasz? — powiedziała to z tym swoim dumnie uniesionym małym pustym łebkiem. Nadal nie zamierzała zejść mi z drogi, gdybym tylko chciał, mógłbym ją przepchnąć, ale gdyby zaczęła się drzeć albo cokolwiek innego to wtedy już bym się nie wymknął cichaczem, tylko pewnie ścigany przez kogoś albo bym musiał zostać pod opieką.
— Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć, ale jeśli chcesz wiedzieć, idę ratować nasz klan przed niebezpieczeństwami, bo nasi wojownicy są do niczego i muszę zrobić to sam — wyjaśniłem jej mój plan na zostanie bohaterem tego nędznego klanu, może gdybym im pokazał, na co mnie stać daliby mi jakiś awans, na co najmniej lidera, bo chętnie bym ustawił tutaj wszystkich do pionu, nie podoba mi się to, że każdy ma mnie w dupie, a jak już mnie zauważy, to uważa, że jestem malutki i słodziutki, muszę im pokazać, na co mnie tak naprawdę stać.
— Czyli chcesz wykonać jakąś ważną misję? Kto Ci ją zlecił? — zapytała zaciekawiona, wpatrywała się we mnie z nadzieją, że jej powiem. Polubiłem ją trochę, bo była głupia, naiwna i mogłem to wykorzystać na swoją korzyść.
— Liderka mi ją zleciła, ponieważ widzi we mnie potencjał i ambicję, której inne psiska tutaj nie mają — skłamałem, oczekując na jej nudną wypowiedź.
— Ja też chcę dostać zadanie od naszej alfy — przyznała. Ona jest tak tępa, że mój plan przez jej głupotę jest coraz lepszy. Mogę wziąć tę kretynkę ze sobą i będzie mi usługiwać, to jest pomysł, na który ja bym tylko mógł wpaść.
— Oczywiście zapomniałem, Bryzowa Gwiazda kazała mi wziąć kogoś, kto byłby w stanie razem ze mną wykonać tę ekstra ważną misję. — W głowie zaśmiałem się złowieszczo, niby zgrywa taką mądrą a jest tak naiwna, reszta rodzeństwa by pewnie w to nie uwierzyła, dlatego za nimi nie przepadam, w sumie nawet nie próbowałem z nimi rozmawiać, ona się sama przyczepiła i wyszło mi to na dobre.
— Ja jestem od Ciebie ambitniejsza i dużo mądrzejsza, więc weź mnie ze sobą — zaproponowała mi z pewnością w głosie, wiedziała już, że ją wezmę. Musiałem jej wcisnąć jeszcze jeden kit i wtedy wreszcie będę mógł wyruszyć.
— Tak jasne, możesz iść, ale to miała być super tajna misja, nikt nie ma o tym wiedzieć. Jasne? — Spojrzałem na nią gniewnym spojrzeniem, ponieważ byłem już bardzo, ale to bardzo zniecierpliwiony.
— Jasne! — krzyknęła.
Nareszcie ruszyliśmy w drogę, szkoda, że nie wiedziałem gdzie mam iść, te tereny są tak źle poukładane, zmieniłbym wszystko gdybym mógł, na lepsze oczywiście, preniósłbym nasz bezsensowny klan w dużo lepsze miejsce. Razem z Polarką przechodziliśmy obok stajni, co można było wnioskować nie tylko po widoku, ale i po zapachu siana, chleba i jakiś dużych istot. Postanowiłem się tutaj rozejrzeć. Przeszedłem pod drewnianą zagrodą, to w sumie jedyne, na co przydał mi się ten mały rozmiar. Moje łapy po chwili były całe czarne od klejącej się Ziemii, ale mi to nie przeszkadzało w końcu mam ratować ten nędzny klan.
— Jestem cała brudna! — krzyknęła, nie mając ochoty iść dalej.
— Polarka, mamy misję i to jest dużo ważniejsze, więc się ogarnij, bo powiem liderce, jaka jesteś zaradna w takich sytuacjach. — Zaczynała powoli mnie męczyć, ale to dopiero pierwszy raz więc może przeżyje. Zawsze mogę ją gdzieś zostawić i powiedzieć, że to jest część planu.
Suczka westchnęła i pomaszerowała dalej ze skwaszoną miną. Doszliśmy do bardzo dużego budynku. Był on w miarę zadbany, białe ściany, równe dachówki, jasnobrązowe słupki, wszystko było inne, niż sobie wyobrażałem. Z opowiadań zawsze myślałem, że stajnia, to brudna budowla z brudnymi ścianami i odpadająca farbą, miejsce miało być opuszczone i nachodzić miały je ludzie, którzy chcą mnie porwać, ale to wszystko chyba były wymysły mojej mamy, abym bał się wychodzić poza obóz, jak widać i tak miałem to gdzieś, a to miejsce zdawało się bardzo przytulne.
— Drzwi są zamknięte — poinformowała mnie siostra. Chyba myśli, że jestem ślepy lub głupszy od niej. Nie będę jej wyprowadzać z błędu, niech myśli, że jest najmądrzejsza, przynajmniej nie będzie mi narzekać.
— Poszukamy innego wejścia, albo prześlizgniemy się pod drzwiami — postanowiłem, na początku chciałem szukać innego sposobu, ale wykorzystamy najprostszy i przejdziemy pod wejściem, ponieważ jest osadzone wysoko, a pod spodem jest spory dla szczeniaka odstęp między podłogą a drzwiami, więc z łatwością uda nam się przedostać na drugą stronę.
Znaleźliśmy się w środku, ogromne istoty stojące w boksach zwane przez wszystkich końmi spoglądały zaciekawione w naszą stronę. Jeden z nich wyciągnął głowę w moją stronę, próbując mnie obwąchać, ale szybko odskoczyłem wystraszony. Kto by się nie wystraszył tak wielkiego strasznego stwora. Nie miałem ochoty tu dłużej przebywać, ale Polarka nie miała zamiaru stąd odejść, prędko zaprzyjaźniła się z tym beznadziejnym stworzeniem, w sumie oni oby dwoje byli na niższym poziomie ode mnie to, czego tu się dziwić.
— Chodź! Już nie możesz tak się zachowywać, to jest misja i nie możemy się zatrzymywać za każdym razem gdy jakiś stwór nas zaczepi. — Przewróciłem oczami, mając nadzieję, że ta nieudacznica zaraz do mnie przybiegnie.
— Dlaczego ty taki jesteś? Ten koń jest bardzo fajny. Nie chcę zrobić nam krzywdy, tylko chciał nas obwąchać.
Nie słuchałem jej już nawet, tylko wyszedłem ze stajni. Nie interesowało mnie to czy za mną pójdzie, czy tam zostanie. Byłem już gotowy do dalszej podróży, ponieważ stwierdziłem, że nic więcej nie mam tu do roboty. Postanowiłem wyjść drugą stroną stajni, więc obszedłem budynek dookoła. Jednak ku mojemu zdziwieniu było tu dużo więcej koni, jednak teraz było jeszcze gorzej, ponieważ były one w całej okazałości, co prawda były przywiązane, ale i nie mniej straszne. Szczerze wolałem wrócić do Polarki i siedzieć z tamtym białym straszydłem. Próbowałem się przemknąć niezauważenie, ale dziwnych trafem zaplątałem się pod nogi jednego z koni, on jak i ja spanikowaliśmy, udało mi się szybko uciec. Dobrze, że nikt tego nie widział, bo bym wyszedł na tchórza.
— Miętek? Przed czym tak uciekasz? — Nagle wyskoczyła ze zza rogu, stresując mnie jeszcze bardziej. Miałem już tego wszystkiego dosyć.
— Szukałem Cię, mogłabyś, chociaż na chwilę się mnie słuchać!? — krzyknąłem poddenerwowany, nie chciałem, aby się skapnęła, że uciekałem przed koniem. Przecież jestem odważny i każdy ma tak myśleć.
— Więc co robimy teraz?
— Zepsułaś całą misję, więc musimy szukać kolejnej. — Zwaliłem na nią całą winę i poszedłem w stronę pola. Nie będzie mi jakiś szczeniak psuł planów albo idzie, albo nie. To ja tutaj rządzę w końcu i ma się mnie słuchać. Jestem tak inteligentny, że wykorzystałem imię Bryzowej Gwiazdy do moich celów. Każdy chciałby mieć taki łeb jak ja. W końcu co się dziwić jak już mówiłem, jestem mądry i najmądrzejszy z mojego klanu. Będę patrolować im cały teren, a jak znajdę jakiś problem i go z łatwością pokonam, to od razu dostanę miano lidera, że jestem tak inteligentny w tak młodym wieku.
Razem z Polarką wybraliśmy się na pole. Rosło tam zboże i inne rośliny co prawda wyższe od nas obojga i trudno było coś tam dostrzec, ale nie zamierzałem się poddać. Suczka oczywiście narzekała, jak to tu nie jest brudno i że powinniśmy już wracać, cały czas jej przypominałem, że musimy wykonać misję, którą niby mi zleciła liderka. Straszyłem ją że jeżeli nie będzie się mnie słuchać, to opowiem o niej Bryzowej Gwieździe same złe rzeczy, a ona mi w to uwierzy, ponieważ jest tak naiwna jak cały ten beznadziejny klan. Kto by chciał mi się sprzeciwiać?
— Chodź i się nie zgub — rozkazałem.
Po kilku minutach chodzenia po polach stwierdziłem, że nie ma tu nic ciekawego. Chciałem ogłosić, że idziemy dalej, ale oczywiście moja siostra ponownie miała mnie w głębokim poważaniu, wolała oglądać sobie mrówki. Podszedłem do niej, aby zobaczyć, co ją w nich tak fascynuje.
— Miętek, możemy iść za nimi, może nas zaprowadzą do ciekawego miejsca — powiedziała z ekscytacją w głosie.
Wkurzała mnie strasznie, ale przyznam, że miała całkiem interesujący pomysł. Gdyby miała rację i znaleźlibyśmy coś ciekawego, idąc za tymi malutkimi stworzeniami, to wreszcie byłoby ciekawie. Po krótkiej chwili przemyśleń zgodziłem się i poszliśmy za stworzonkami, które szły gęsiego, jedna za drugą, to była taka synchronizacja, wszystkie w jednym tempie i między nimi były równe odstępy. Rzeczywiście były to ciekawe robaczki, ale ciekawiej by było jakby się coś wreszcie, zaczęło dziać. Mrówki wyprowadziły nas do sadu. W sumie do ich mrowiska, które wcale nie było fascynujące.
— Nie ma tu nic ciekawego — oznajmiłem i poszedłem przeszukać resztę tego miejsca z nadzieją, że suczka podąża za mną.
Oczywiście ona uważała się za mądrzejszą jak zwykle, wiem, że już mówię o tym zbyt dużo, ale ona po prostu nie dosięga mojej inteligencji. Wracając do tematu, znów poszła swoją drogą. Znalazłem ją jakimś cudem po zapachu. Gdy zobaczyłem, co ona robi, byłem na początku zawiedziony, ale po chwili stwierdziłem, że to nawet nie jest głupie. Nie umieliśmy jeszcze polować, a co prawda zgłodnieliśmy, chociaż stworzenia tutaj mieszkające pewnie nie były wcale trudne do upolowania, to wolałem już się nie popisywać swoimi zdolnościami. Muszę przyznać, że Polarka chociaż raz zrobiła coś porządnie, znalazła nam jedzenie co prawda nie było ono tak smaczne jak dotychczasowe, ale nie było najgorsze. Do wyboru mieliśmy maliny i truskawki, ja i siostra postawiliśmy na to drugie.
— Wyglądasz, jakbyś kogoś zabił, cały jesteś czerwony — zaśmiała się Polarka.
— Ty nie wyglądasz wcale lepiej.
— Powinniśmy się umyć, ja nie lubię być brudna, to najgorsze co może mnie spotkać — ponownie zaczęła narzekać, naprawdę mnie to już potężnie irytowało.
— Nie jest to teraz najważniejsze, myślisz, że ja też chcę tak wyglądać? — Przewróciłem oczami.
Wreszcie zauważyłem coś ciekawego. Wielki dwunożny stwór chodził po moim terenie, trzymając koszyk w ręce i zbierając moje owoce. Nie mogłem na to pozwolić, musiałem go przegonić. Chciałem to obgadać jeszcze z siostrą, ponieważ sam nie dałbym rady a z nią mam na to dużo większe szanse.
— Polarka, widzisz tego intruza? — Wskazałem głową na dwunożnego.
— Miętek, mama mówiła, żeby do nich się nie zbliżać i się im najlepiej nie pokazywać. To jest niebezpieczne, poza tym nie przepadamy za nimi. — Wiedziała już, co mam na myśli i próbowała wyrzucić mi ten pomysł z głowy.
— No właśnie są niebezpieczeństwem, które musimy wyeliminować. Tylko jak to zrobić. Musimy go tak przestraszyć, aby nigdy więcej już tu nie przychodził.
Ruszyłem czym prędzej, obszczekując dwunożnego, całkowicie się mnie nie bał, zignorował moją osobę, co mnie zdenerwowało. Suczka podbiegła i ugryzła go w nogę, wiadomo, że to go nie zabolało, ale jej małe ząbki zaczepiły się na jego spodniach, rozrywając materiał. Człowiek się zniecierpliwił i zaczął wymachiwać kończyną na wszystkie strony, dopóki suczka się nie odczepi. Nie wiedziałem, co mam robić stałem i tylko patrzyłem. Pomysły mi się skończyły, w sumie może to jednak nie był w ogóle dobry plan. Mogłem zostać w obozie i się tam dalej nudzić. Bałem się, bardzo się bałem o to jak się potoczy dalej ta sytuacja. Stopniowo się odsuwałem, nie chciałem być przez niego zauważony, bo jeszcze coś by mi zrobił, miałem nadzieję, że dobrze się to zakończy i wrócimy niezauważenie do obozu.
Nagle suczka zaczęła „latać” w powietrzu, może wyglądało to zabawnie, ale przyrzekam, że wcale nie było tym bardziej dla niej. Dwunożnemu udało się ją pokonać. Upadła na ziemię i się nie ruszała.
— Polarka! Żyjesz!? — krzyknąłem poddenerwowany i przestraszony.
— Nic mi się nie stało, boli mnie tylko trochę, ale przeżyję to — odpowiedziała i kamień spadł mi z serca. Myślałem, że już po niej i to będzie moja wina, ale i tak bym się do tego nie przyznał, powiedziałbym, że to jej pomysł i ona mnie do tego namówiła.
— Uciekajmy stąd, mam już dosyć tego dnia — rozkazałem i pobiegliśmy jak najdalej z tego okropnego miejsca.
— Wracajmy do domu — powiedziała suczka i przyznam, że też nie miałem ochoty na dłuższe zwiedzanie okolicy.
— Dobra, wrócimy i wejdziemy tam po cichu, mam nadzieję, że nikt nie zauważył naszego zniknięcia.
Zaczęło się powoli ściemniać. Szliśmy obok siebie równym krokiem, tak aby żadne z nas się nie zgubiło. Okolica nie była przyjazna dla tak młodych szczeniąt jak my. Chcę już wrócić do domu i przytulić się do mamy, ale przecież tego nie powiem, bo wyjdę na mięczaka. Nie znałem drogi do obozu, myślałem, że uda mi się jakimś cudownym trafem wrócić, ale nic z tego. Muszę udawać, że mam wszystko pod kontrolą i wiem, gdzie idę. Zadawałem sobie pytanie dlaczego ja jestem aż tak głupi. Nie chciałem pytać się Polarki o radę, bo by rozpowiedziała jeszcze, że ja nie znałem drogi i ona musiała nas prowadzić do domu.
Nie możemy krążyć po całym Ventus bez celu. Musimy obmyślić plan jak wrócić niezauważenie do obozu i co najważniejsze przypomnieć sobie drogę do niego, przecież w końcu uda nam się tam dotrzeć. Byliśmy już zmęczeni, ziewaliśmy na przemian, łapki nas bolały. Cały dzień szukaliśmy niczego tak faktycznie i to wszystko przez moją głupotę.
Dotarliśmy do miejsca, którego wcześniej nie widzieliśmy, na pewno byliśmy na złej drodze. Było zimno i już całkiem ciemno. Wyglądało, że znajdujemy się przy torach. Postanowiliśmy na nie wejść, jednak nie wszystko poszło po naszej myśli. Wpadliśmy do niewielkiej dziury pod nimi. Gorzej już być chyba nie mogło. Wyglądało to na jaskinię. Próbowaliśmy się stamtąd wydostać, ale nasze starania szły na nic.
— Co my teraz zrobimy? — zapytała suczka z załamanym głosem.
Naprawdę nie chcieliśmy tu już dłużej być. Wyglądaliśmy jak opuszczone szczeniaki, brudne od błota i soku z truskawek, gdybym nie wiedział skąd mamy tyle syfu na sobie, stwierdziłbym, że to zaschnięta krew.
— Nie mam pojęcia.
Trzęśliśmy się, Polarka przytuliła się do mnie i było nam troszeczkę cieplej.
— Skoro tutaj nie ma wyjścia, to musi być dalej. — Suczka spojrzała na mnie z nadzieją w oczach.
Postanowiłem się jej posłuchać i zaczęliśmy zagłębiać się w tunele jaskini. Pomijając, że było tutaj zimno, brudno, ciemno i w ogóle nie przyjemnie nie było to nasze największe zmartwienie, przebywaliśmy tutaj z ogromną ilością pająków, gdzie się nie obejrzałem, widziałem te okropne stworzenia. Było ich tyle, że mogłyby bez problemu w kilkanaście sekund obwiązać mnie swoją siecią.
Krążyliśmy i krążyliśmy w tym momencie bez sensu, nie wiedzieliśmy już nawet, skąd przyszliśmy. Pomyśleć, że to wszystko przeze mnie. Nigdy nie znajdziemy stąd wyjścia. W dodatku wszędzie były te sieci, musieliśmy je zrywać, przez co zostawały nam na futerku.
— I co teraz? — zapytałem z nadzieją, że moja siostra nas z tego jakoś wyciągnie.
— Mogłoby być tu gdzieś drugie wyjście, ale możemy go szukać w nieskończoność, tym bardziej że jesteśmy tak zmęczeni, że i tak już mało będziemy czuć, o ile cokolwiek nasz mózg zarejestruje. Możemy znaleźć gdzieś tutaj miejsce do spania i poczekać aż wojownicy z klanu nas znajdą, bo w końcu i tak zauważą nasze zniknięcie, więc zaczęliby nas śledzić po zapachu. Drugą opcją jest znalezienie drogi powrotnej i wymyślenie sposobu na wydostanie się — odpowiedziała na moje pytanie, ziewając przy tym ze zmęczenia. Przymykała oczy, wyglądała, jakby miała zaraz zasnąć i się nie obudzić przez dobre kilka godzin.
— Jeżeli będziemy tutaj spać, możemy zamarznąć z zimna i wtedy wiadomo, że jest po nas, poza tym tutaj jest pełno pająków i serio nie mam zamiaru z nimi spać. Jak chcesz znaleźć drogę powrotną? — Wyeliminowałem z gry plan pierwszy i w sumie miałem rację, chciałem myśleć z głową.
— W tunelu jest pełno sieci, dosłownie na każdym przejściu, ale gdy szliśmy, pozrywaliśmy niektóre i przejścia się oczyściły, tym sposobem możemy wrócić do wyjścia — dodała.
Miała całkowitą rację, przecież sieci było pełno, zrywaliśmy dosłownie każdą, jaka stanęła nam na drodze.
— Tak, ale jak chcesz, to dostrzec skoro jest ciemno? Prawie nic nie widać.
— Ślepia pająków się świecą, te, które odbudowywują sieci będą w ruchu, a te, którym ich nie zniszczyliśmy, będą na jednym miejscu.
Muszę przyznać, myślałem, że jej nigdy nie polubię, a jednak. Może to ja byłem dla nie zbyt surowy, widać, że jest inteligentna, ale nie powiem jej o tym. Teraz najważniejsze jest, to byśmy się stąd wydostali.
Robiliśmy dokładnie, to o czym rozmawialiśmy dosłownie przed chwilą, czyli szukaliśmy wyjścia z jaskini. Nie wiedziałem, że te ohydne pająki mogą się kiedyś do czegoś przydać, a jednak ten dzień jest pełen dziwnych zwrotów akcji. Szliśmy przez już nam znajome tunele, na pewno bardziej znajome niż jakiekolwiek tutaj inne.
<Polarko?>
[2887 słów: Miętek otrzymuje 28 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz