Pies, którego właśnie poznałem nie był zbyt miły — cały czas przezywał mnie kurduplem. Ale miał ciekawą sierść! Na pewno musiał być Zgaszonym.
Pozwoliłem sobie zignorować jego pytanie, bo on nie może mi rozkazywać. Nie pójdę do żłobka, po coś przecież z niego wyszedłem, prawda? Nie chcę mu odpowiadać, to mu nie odpowiem. I tyle.
— Po pierwsze, gów…kolego, nie przezywaj mnie, proszę — rozkazałem mu, używając bardzo miłych słów, tak jak kazała mama.
Omszona Łapa, czy jakkolwiek miał na imię, bo powiem szczerze, że wątpiłem, by naprawdę był uczniem. On musiał, po prostu m u s i a ł kłamać. To nie było możliwe, że miał wyższą rangę ode mnie! No ale wracając do tematu: Meszek przewrócił oczami i powoli otworzył pysk, z pewnością chcąc mi odpyskować. Co prawda mojej wspaniałej teorii nie byłem pewien, ale wolałem na wszelki wypadek mu przerwać.
— A…! Ci, ci! — krzyknąłem, a Zgaszony z głośnym kłapnięciem zamknął pysk, przyglądając mi się ze skruchą (to nie była skrucha, ale przyjmijmy, że tak, oks?) — Wiesz co? Musisz być cicho, bo się rozpłaczę i moja głupia matka zaraz do nas przyleci i się zacznie drzeć. Bo ona jest głupia, wiesz? Za to Jaskółcza Burza jest superowy! Taki bombowy, że naprawdę, naprawdę, po prostu chcę go sobie zaklepać na mentora. Musi mi się udać, chociaż powiem szczerze, że Bryzowa nie jest dobrą liderką. — Rozglądnąłem się szybko na boki, sprawdzając, czy nikt oprócz Meszka tego nie usłyszał. Ale na szczęście nikogo nie było w pobliżu (ups, zapomniałem o tym). Pochyliłem się nad moim kolegą (albo to on raczej nade mną, ale cicho, nie czepiajcie się o takie pierdoły) i kontynuowałem konspiracyjnym tonem: — Mój tatuś kiedyś powiedział albo mama, albo właśnie Jaskółczy, bo on jest z tej trójki najfajniejszy, no to on właśnie powiedział, że Bryzowa jest trochę powalona i że on z chęcią by chciał, by inne klany zawiązały kolację antybryzową.
— Chyba koalicję.
— A co ty się tak czepiasz?! Kolacja też by mogła być! Bryzowa chyba dobrze by smakowała na kolację, co nie?! — Tupnąłem nogą.
On się uważa za lepszego ode mnie. Dlaczego ja mam pecha w życiu? I czemu nikt mnie nie lubi? Zroszona Sraczka mnie nie lubi i kłamie, ten Omszony Tyłek także. Matka ma mnie w dupie, a Bryzowa Gwiazda pewnie mi nie da Jaskółczego na mentora.
— Poprawiam cię, bo…
— Aha. Ale nie musisz.
Chciałem jeszcze dodać, że nie robię żadnych błędów i czepia się mnie bez powodu, bo jest głupi, ale wyczułem, że jakiś pies się do nas zbliża. Nadstawiłem uszu, wyprostowałem ogon i nabrałem powietrza, by wyglądać jak prawdziwy pies-wybraniec z mocami Gwiezdnych. Omszony oczywiście wyglądał, jakby miał pęknąć ze śmiechu, ale po chwili on także wywęszył wojownika. Ale haha, ja pierwszy poczułem jego woń, więc byłem i w sumie nadal jestem lepszy! (Pewnie to dlatego, że ja się urodziłem w tym obozie i umiem rozróżniać zapachy klanowych psów, ale dobra, nieważne).
Omszona Łapa bez wyraźnego powodu popchnął mnie, jednak zanim zdążyłem krzyknąć, zrozumiałem, że nie ma ochoty na spotkanie z Wietrznym.
On dobrze wie, że Wietrzni są zajebiście groźni i się ich boi.
Schowaliśmy się w cieniu, w ciemnym, pełnym pajęczyn kącie. Siedzieliśmy w ciszy, a kroki wojownika były coraz wyraźniejsze.
— Nie musisz się bać — wyszeptałem, lustrują Meszka lekceważącym wzrokiem. Puchłem z dumy. Należę do tak mocnego klanu!
— Nie boję si… — nagle zamilkł, bo nieznajomy pies był coraz bliżej. Ojej, chyba będziemy mieć problemy.
<Emoszona Łapo?>
[560 słów: Pszczółek otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz