11 lipca 2021

Od Cedrowego Deszczu

Wierzbowy Zającu, Robiniowa Pustułko, opiekujcie się moim szczeniętami i pomóżcie im przejść przez szkolenie uczniów, aby zostali silnymi i sprawnymi wojownikami. Gwiezdni, miejcie w opiece Miętową Łapę. Nie wie, co czyni. To jeszcze szczeniak… Niech jego droga zaprowadzi go do Coleum i niech nie będzie ona zbyt trudna. Spójrzcie na jego wygłupy z przymrużeniem oka. Pomóżcie dojrzeć Pszczelej Łapie, że jedynie troszczymy się o niego, i nie chcemy, aby źle się czuł… Proszę, niech zawsze będzie wesoły i pozytywnie nastawiony do świata, i znajdujących się w nim psów. Niech Polarnej Łapie nigdy nie zabraknie pracowitości i niech zawsze będzie gotowa walczyć w słusznej sprawie. Proszę was, aby ta księżniczka ma życie usłane różami. Niechaj będzie ono dla niej sprawiedliwe! Zasługuje na to, co najlepsze. Również przepraszam was, że to przeze mnie Gołębia Łapa nauczył się strachu przed światem. Naprawcie moje błędy i pomóżcie mu znaleźć spokój emocjonalny. Niech inni doceniają go, niezależnie, jaką ścieżkę obierze.
Czy powinnam coś dodać? — zamyśliłam się. — Och, mam nadzieję, że jest w porządku.
Wstałam i podążyłam do wyjścia z legowiska. Nie mogłam jednak pozbyć się obaw o moje szczenięta. Co, jeżeli źle je traktuję? Jeśli stanie się im coś przez moje postępowanie? Staram się, ale co, jeżeli okaże się to niewystarczające?
Przeszył mnie zimny dreszcz, na samą myśl, że mogę przyczynić się do nieszczęścia w życiu mojego potomstwa. Obawy wzmagały się tylko, kiedy któreś z moich szczeniąt głośno wykazywało swoje niezadowolenie. Miałam nadzieję, że dzisiejszy dzień będzie tego pozbawiony.
Położyłam się pod drzewem, chcąc pozbyć się ponurych myśli. W ciszy i zamyśleniu patrzyłam na chmury, które raz za razem zmieniały kształty. Jedna przypominała mysz, a druga chmarę biegnących czworonogów. Być może to Ventus? Tak, chyba poznaję Bananową Skórkę! To przez jej budowę trudno jej nie dostrzec. Zaraz jednak suczka połączyła się z innym psem, co nadało połączonym sylwetkom psów złowrogą budowę członka Quintusu. Serce zamarło we mnie, kiedy próbowałam odgadnąć znaczenie tego, co zobaczyłam. Nie mogłam jednak uznać to za wskazówkę, z racji, iż zaraz dostrzegłam w tej chmurze wyraz czterech szczeniąt, a obok nich dwójki wojowników. Uśmiechnęłam się, uznając to za obraz mojej rodziny. Miałam wielką nadzieję, że moi nieżyjący rodzice są dumni z tego, że mam kompletną rodzinę.
Poprawiłam się, dzięki czemu w nowej pozie było mi o wiele wygodniej. Ułożyłam swój pysk na łapach, jeszcze przez chwilę oceniając i porównując podniebne kształty. Wydawało mi się, że zobaczyłam psa ścigającego swoją ofiarę, co przypomniało mi o porannym łowieckim patrolu. Zainspirowana postanowiłam znaleźć zastępcę naszego klanu, aby przydzielił mi towarzyszy.
Podchodząc do Brązowej Blizny, przypomniałam sobie o przemowie Bryzowej Gwiazdy, która miała miejsce zeszłego dnia. Otrzepałam się w ruchu, a na samą myśl, że będę musiała szukać włóczęgów, ogarnęła mnie panika. Przecież niepokoili granice klanów od ogromu czasu, a teraz przywódczyni wymyśliła sobie, że mamy ich nawracać! Przecież to stwarza niebezpieczeństwo dla całego klanu! Kto wie, czy wśród nich nie znajdzie się jakiś szaleniec?
Oczywiście nie zamierzałam stawiać oporu. W końcu suka jest naszą liderką. Skoro nie jej, kogo mam się słuchać? To ona ma tu zwierzchniczy głos, a gdyby zważała na zdanie innych, to przecież zapytałaby się nas, co sądzimy o nowych członkach klanu…
— Czy mogę pójść na patrol łowiecki? — zadałam pytanie biało-brązowemu psu, na co ten pokiwał głową. Przyjęłam to z ulgą, gdyż łowienie zwierzyny było zdecydowanie wygodniejszym zajęciem niż szukanie nowych członków Ventusu.
— Właśnie miałem cię o to prosić. Towarzyszyć ci będą Pstrokate Skrzydło i Kaczy Plusk. Już na ciebie czekają. 
***
— Jestem pewna, że dzisiaj złapię wspaniałą zwierzynę — twierdziła wojowniczka, z którą przyszło mi polować. — Mówię wam, że będzie to para pulchnych myszy!
— Racja — niemal agresywnie powiedział pies, który tonem swojego głosu postanowił głośno okazać niezadowolenie z polecenia Brązowej Blizny. Miał jednak tyle doświadczenia, aby nie wątpić w słowa młodej suczki, więc mimo przerwanej drzemki, przyznał jej rację.
— Tak, tak, z pewnością — cicho powiedziałam, czując na sobie wyczekujące spojrzenie Pstrokatego Skrzydła. Spełniłam jej wymagania, także spostrzegłam, że uśmiecha się ona. Emanowała od niej pewność siebie, przez co czułam się onieśmielona. Odeszłam od niej kawałek, co przyniosło mi pewien spokój. Nadal jednak z niepokojem wysyłałam jej ukradkowe spojrzenia, na co młoda nie zwracała uwagi.
Przeszliśmy sporą drogę, aby jak najdalej oddalić się od miasta. Tym dalej od dwunożnych, tym większa szansa powstawała na znalezienie prawdziwej, dzikiej zwierzyny. Nagle Kaczy Plusk, widząc wygodne miejsce pod drzewem, oznajmił, iż rozdzieli się z nami i sam poszuka zwierzyny. Nie oponowałam, chociaż wątpiłam, że nie mówi to w zamiarze ucięcia sobie drzemki. Pstrokate Skrzydło natomiast również mnie opuściła, twierdząc, że zanim zdążę mrugnąć, wróci. Niestety, mrugałam wiele razy, a ona wpadła w roślinność jak kamień w wodę. W takim wypadku sama zajęłam się nakarmieniem klanu. Zawęszyłam w powietrzu, próbując wyczuć zwierzynę. Wyobraziłam sobie gigantycznego, skaczącego zająca, którego zabijam jednym uderzeniem łapy. Potem następują wiwaty członków klanu, którzy obserwowali to z ukrycia.
Moje zdziwienie było ogromne, kiedy rzeczywiście poczułam ów zwierzę. Upewniłam się kilka razy, że moja wyobraźnia nie płata mi figli, a stworzenie jest tam naprawdę. Ucieszyłam się w duchu, że mimo jego istnienia nie obserwuje mnie cały Ventus. Zaczaiłam się w krzakach i wpatrywałam w soczyste zwierzę, które, jak miałam nadzieję, będę mogła ułożyć na stosie zwierzyny. Nadzieja a wiara w to, co się wydarzy, były jednak dwoma różnymi rzeczami. Szczerze wątpiłam, że wyczyn mi się uda, i ledwo powstrzymałam się przed daniem za wygraną. Należało chociaż spróbować! Co powiem innym? Że widziałam zwierzynę, ale zostawiłam ją w spokoju? I to przez to nie mają co jeść?
Kiedy skoczyłam na ofiarę, zając rzucił się do ucieczki, walcząc zażarcie o życie. Rozpoczęła się długa gonitwa, jednak dzięki skrótom, które obrałam, udało mi się dogonić istotę. Kiedy tylko ją uśmierciłam, podziękowałam z głębi duszy Gwiezdnym. To dzięki nim nasz klan po raz kolejny będzie miał co jeść — nie miałam co do tego wątpliwości.
Poszłam za tropem Kaczego Pluska, a po drodze złapałam jeszcze mysz, dzięki czemu oficjalnie zakończyłam swoje polowanie. Niedługo po tym dołączyła do mnie Pstrokate Skrzydło, trzymająca w pysku dwójkę małych zwierząt — jej przypuszczenia okazały się trafne. Chociaż zdobyte przez nią pożywienie wydawało mi się zdecydowanie dorodniejsze od mojego, Kaczy Plusk pochwalił mojego zająca. Uśmiechnęłam się blado i odwdzięczyłam się tym samym, nie zapominając o zdobytych przez Pstrokate Skrzydło myszach. Wywołałam tym jej radość.
Nasz powrót do obozu okazał się triumfalny. Skrzydło poszła snuć opowieści o naszym polowaniu, a wojownik udał się na spoczynek. Ja natomiast przejęłam ich zwierzynę i poczęłam układać ją ostrożnie na stosie zwierzyny. Zaczęłam od najcięższego do najlżejszego, dzięki czemu mój zając wylądował na spodzie, kiedy to pulchne myszy Pstrokatej ułożyłam wyżej. Ryjówka i nornica Kaczego Pluska również znalazła swoje miejsce, którym był środek góry. Ułożyłam go w ten sposób całkowicie od nowa, co nie zajęło mi krótko. Kiedy jednak krytycznym wzrokiem, oceniłam efekt mojej pracy, zadowolił on mnie.
Zadowolona zdobyciem chwilki dla siebie, kontynuowałam w myślach przygody, jakie rzekomo zdarzyły mi się dwadzieścia księżyców temu. Na czym to ja stanęłam? A, tak, na tej gonitwie za niedźwiedziem…
[1148 słów: Cedrowy Deszcz otrzymuje 11 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz