Dla Fiołkowej Skałki perspektywa posiadania potomstwa nigdy nie była niczym strasznym. Można nawet powiedzieć, że liczyła na to, iż kiedyś dostąpi zaszczytu posiadania własnego potomstwa, choć oczywiście nie spodziewała się, że finalnie stanie się to tak szybko. Mimo trudności wiążących się z tą rewelacją fakt swojej ciąży potraktowała niczym dar od Gwiezdnych — naprawdę ucieszyła ją ta wiadomość. Każda wizyta u medyka, utwierdzająca ją w pewności, że jej dzieci rozwijają się prawidłowo, napełniała ją radością, a praktycznie do ostatniego momentu trwania ciąży, dzień w dzień była jak w skowronkach, jeszcze bardziej adorując życie niż uprzednio. Nie mogła doczekać się macierzyństwa. Wiedziała, że będzie dobrą matką. Robiła wszystko, by przygotować się do tego zadania i wręcz nie mogła usiedzieć w miejscu na myśl, że niebawem będzie wychowywać własne pociechy, a później patrzeć, jak dorastają. Oczami wyobraźni widziała śliczne, puszyste kulki, najpierw nieporadnie uczące się chodzić o własnych łapach, a następnie dorastające i zakładające własne rodziny. Obdarzyła te szczeniaki miłością jeszcze zanim pojawiły się na świecie i chciała im przekazać jeszcze więcej uczuć, gdy nareszcie będzie mogła się nimi nacieszyć. Macierzyństwo wydawało jej się czymś cudownym, tym brakującym elementem w jej życiu. Napawało ją optymizmem i szczęściem. Na ten moment nie mogła wyobrazić sobie nic lepszego w jej życiu.
…Ale nic nie przygotowało jej na to, co naprawdę oznacza posiadanie własnego potomstwa.
Przepełniona olbrzymim, ekstremalnie ogromnym poczuciem dumy w piersi, obserwowała, jak Śnieżka i Karmazynek podążają za Aroniową i Konwaliową, w pełni nieświadomie (prawdopodobnie! — kto wie, patrząc na to, z czyjego łona wyszły) robiąc wszystko, by jej drogie siostry dostały szału. Aroniowa Łapa wyglądała tak, jakby modliła się do wszelkich możliwych bóstw o to, by ktokolwiek skrócił jej męczarnie na tym okropnym ziemskim padole, a jednocześnie wychodziła z siebie, oglądając się na plączące się pod jej łapami puchate kulki, za to Konwaliowa Łapa jeszcze dzielnie walczyła, próbując nadążyć za tokiem rozumowania szczeniaków i odpowiedzieć na ich wścibskie pytania, a zarazem zgrabnie wywinąć się od ich towarzystwa, co raczej nie przynosiło żadnych pożądanych skutków.
Ach, Fiołkowa Skałka otarła niewidzialną łzę z oka. Tak szybko rosną.
Tak, to zdecydowanie był jej ulubiony aspekt macierzyństwa.
Korzystając z chwili dla siebie, powstałej w wyniku nagłego zainteresowania ciotkami, które przejawił Karmazynek wraz ze Śnieżką, ich dumna matka postanowiła rozprostować łapy i skoczyć na małą wyprawę, żeby zobaczyć, czy poza obozem trafi na coś interesującego. Od momentu, gdy jej ciąża weszła w tryb bardziej zaawansowany, a od porodu dzieliło ją coraz mniej czasu, w trosce o dobro szczeniaków musiała zrezygnować ze swoich przygód i jak najbardziej na siebie uważać. Tak polecił jej medyk, który również nie omieszkał zauważyć faktu, że przy jej kondycji zdrowotnej utrzymanie ciąży może być nawet cięższe niż w innych, bardziej sprzyjających okolicznościach. Dlatego Fiołek grzecznie stosowała się do wszystkich jego zaleceń, wiedząc, że tak musi być, jeśli jej dzieci mają urodzić się zdrowe i szczęśliwe. Natomiast po porodzie jej czas dla siebie i swoich zainteresowań zmalał prawie że do zera, a mimo wielkiej radości z powodu narodzin własnych pociech i skupieniu na ich prawidłowym rozwoju i wychowaniu, Fiołkowa zaczęła się fizycznie nudzić. Będąc przyzwyczajoną do zupełnie innego stylu życia, bycie uwiązaną do jednego miejsca zaczęło dawać się jej we znaki. Cierpliwie czekała, aż szczenięta się lekko usamodzielnią i w czasie nielicznych momentów, gdy znajdowały się pod opieką innego, rozsądnego psa, suka mogła zacząć wymykać się na krótkie spacery i cieszyć się otoczeniem, odkrywając je na nowo. Nie potrafiła się doczekać, aż będzie mogła zabierać swoje pociechy na takie wędrówki. Chciała im pokazać piękno tego świata.
Gdy wychodziła z obozu, nie uszło jej zmysłom, że w pobliżu znajduje się inny pies, o zapachu, którego nie rozpoznawała. Oznaczało to, iż nie należał on do Tenebris, a mimo to pozwolił sobie zapuścić się na tereny tego klanu, łamiąc przy tym kodeks wojowników. Nie, żeby sunia sama była taka święta. Z tym że ona nigdy nie została przyłapana na swoich wędrówkach, ani nie wyrządziła podczas nich żadnych szkód, jedynie szukała niegroźnej rozrywki. Z tego powodu Fiołkowa Skałka postanowiła nie robić afery z powodu nieznanego intruza, a podejść osobnika na własną łapę. Podkradając się w kierunku, z którego dobiegał zapach, przeszła przez ruiny i spostrzegła kulę białego, puchatego futra, wyglądającą na nieco zagubioną. Nie podejrzewała psa o złe zamiary, domyślała się, iż ten zwyczajnie zabłądził, a gdyby został przyłapany przez liderów jej klanu, mógłby wpaść w poważne kłopoty. Kierowana chęcią bezinteresownej pomocy, prędko dopadła pobratymca.
— Chodź za mną i nic nie mów — rzuciła naprędce, podążając w stronę miejsca, w którym nikt nie powinien przyłapać ich na rozmowie. Całe szczęście, że nieznajomy nie stawiał oporu i posłuchał jej rady, podążając za nią. Kilka minut drogi później, gdy Fiołek nabrała pewności, że w okolicy nie ma żywej duszy, która mogłaby ich podsłuchać, ponownie się odezwała. — Och, całe szczęście, zagrożenie minęło. Jestem Fiołkowa Skałka — przedstawiła się ochoczo.
— Nazywam się Stopowa Ścieżka, miło cię poznać — odpowiedziała radośnie, jak się okazało, suczka. — Jakie zagrożenie, co masz na myśli?
Fiołkowa nabrała pewności, że nieznajoma, a właściwie już lekko znajoma, jest raczej niegroźna. To przecież nie tak, że ta miała w planach szpiegowanie psów z Tenebris lub jakieś inne niecne rzeczy. Najwidoczniej nie zdawała sobie sprawy z faktu, że przekroczyła granice klanów. Należałoby jej zwrócić na to uwagę, o czym suka dobrze wiedziała, ale… Fiołek od dawna nie spędziła z kimś miło czasu, a jej towarzyszka wydawała się być w porządku, więc nie miała ochoty na to, by ta już sobie szła. Miło byłoby zawrzeć znajomość z kimś nowym!
— Hmm, już nieważne. Bardzo się cieszę, że cię spotkałam, moje życie ostatnio było dziwnie za spokojne. — Zaciekle zamerdała ogonem, ukazując swoją ekscytację ze spotkania. — Mogę zapytać, z jakiego klanu pochodzisz?
— Oczywiście! Jestem z Industrii — wyjaśniła szybko Stopowa Ścieżka, nie tracąc swojego entuzjazmu. — A ty?
— Pochodzę z Tenebris. I… — zawahała się, a trybiki przestawiły się kilkukrotnie w jej głowie. Wiedziała, że powinna uświadomić nowo poznaną sukę o położeniu, w jakim się znalazła. Chciała być wobec niej w porządku. — Właściwie to znajdujesz się teraz na naszych terenach, co jest trochę nielegalne, ale bardzo nie chciałabym, żebyś już sobie szła. — Posłała jej spojrzenie zbitego szczeniaczka. — Może chcesz się najpierw lepiej poznać?
<Stopowa Ścieżko?>
[1031 słów: Fiołkowa Skałka otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz