dzieje się to na przełamie lata i jesieni, mój boże, ale to jest to tyłu z czasem
Sowi Pazur przez chwilę się zastanawiał czy jest jakikolwiek powód, aby kontynuować tę bez sensu rozmowę z tym idiotą. Jednak jako, iż nie znalazł żadnego pozytywnego aspektu. Wziął głęboki wdech.
— Zapraszam na trening. — burknął wojownik, mrużąc oczy.
W sporze opuścili magazyn. Omszona Łapa był naprawdę niezadowolony, tak samo, jak jego mentor. Już na samym początku jak widać, nie podobało im się obojgu ich obecność. Zdenerwował go na starcie, dlatego też nie chcąc się męczyć z nim na żadnym treningu innym, postanowił zabrać go na proste oględziny terenów. Miał z tyłu głowy informację, że Mech miał wiele kar, jak i wychodził często poza obóz, więc zna te tereny doskonale. Niestety sam Sowi Pazur będzie się męczył na tym treningu, gdyż sam tej części nie lubi, jednak co mógł zrobić? Oczywiście nie brać go na ten rodzaj treningu, ale Sowi Pazur to Sowi Pazur, musiał go zabrać na coś, na czym będzie się nudził. Przecież Sowi Pazur zawsze miał najlepsze pomysły i był taki wspaniały, że szkoda nawet po raz kolejny mówić! No spójrzcie na niego. Piękny samiec! Nic dziwnego, że Rzepakowa Gwiazda się w nim zakochała. On sam sobie by się podobał, gdyby mógł. A no tak, już to robi. Narcyz z niego był, jednak jaki! Otóż to! Wspaniały, mądry…
— Długo jeszcze będziemy tak iść? Traktujesz mnie jak powietrze. — przerwał mu Omszona Łapa.
Sowi Pazur spojrzał na niego i szybko rzucił.
— Nie schlebiaj sobie. Powietrze mi jest do czegoś potrzebne, a ty nie. — na końcu swojej wypowiedzi jeszcze parsknął i odwrócił znowu głowę przed siebie.
Po tej odpowiedzi na słowa Omszonej Łapy Sowi Pazur nie skupiał się na drodze, bardziej skupiał się nawet, aby nie słyszeć kroków swojego ucznia. Co dziwne, wychodziło mu to idealnie. Nic nie słyszał poza delikatnym wiatrem, który wiał od prawego boki zastępcy. Gdy już widział jezioro, które było prawie na granicy z terytorium innego klanu, zatrzymał się, oglądając się za siebie.
Ku jego zaskoczeniu nie zobaczył swojego cienia, który wlókł się wcześniej za nim. Rozejrzał się dookoła, czy przypadkiem sobie nie robił żartów. Jednak nie, uczeń mu zwiał.
— Kurwa uczeń mi spieprzył. — warknął pod nosem.
Wspaniałego ucznia dostał. Po prostu lepszego nie było. Normalnie lepszy od wspaniałego Sowiego Pazura. Gdyby był konkurs na głupotę, co dziwne zastępca by go nie wygrał tylko Omszona Łapa. Przecież wojownik jest najlepszy na świecie i trudno, aby wygrał w tym konkursie. Nie zniżyłby się do poziomu tego szczeniaka. A tym bardziej że był taki sam jak Kropelkowa Bryza. Nieodpowiedzialny szczur, który tylko przeszkadza. Oboje są denerwujący na swój wyjątkowy sposób. Kropla była zbyt energiczna, a ten po prostu zbyt denerwujący swoją głupotą. Wziął głęboki wdech, jednak wiatr oczywiście wiał od prawej strony, to zapach trochę został przeniesiony, a przynajmniej tak określiłby Sowi Pazur Wielki.
Musiał znaleźć swojego ucznia. W końcu pierwszy trening, pomimo tych wszystkich denerwujących dogryzek ucznia po prostu musiał. Chociaż jakby się zgubił, może uznaliby go za zaginionego i nie miałby ucznia? Gorzej jakby wrócił do obozu. Ten dzieciak jeszcze nie był taki głupi, jak wygląda, bo głupio to on zawsze wyglądał. Ruszył za zapachem, a przynajmniej miał nadzieję, że jest sprytniejszy od wiatru, jakkolwiek to brzmi. Sowi Pazur będzie z wiatrem konkurować, kto był mądrzejszy. Oczywiście Sowi Pazur wygra, gdyż był to najmądrzejszy pies na świecie. Mądrzejszy nawet od dwunożnych, chociaż z nimi to już wiadomo, że byli to idioci. Nikt nie zaprzeczy.
Zapach zaprowadził go do kempingu dwunożnych, gdzie w porze zielonych liści było ich wielu. Wtedy była pora zielonych liści, a bardziej jej koniec. Promienie słońca jeszcze ogrzewały grzbiety naszych wojowników. Dwunożni o dziwo to też żywe istoty, które czuły ciepło na swojej skórze. Niektórzy jeszcze tutaj przesiadywali, jednak zwykle byli to starsze osobniki lub z o wiele młodszymi osobnikami. W końcu zbliżał się koniec ciepłych dni, musieli wykorzystać to, jakby nie mogli wcześniej.
Rozejrzał się za Omszoną Łapą, czy przypadkiem gdzieś się nie szwenda. W końcu zapach zaprowadził go tutaj, musiał gdzieś tu być albo w okolicy. Chociaż jeszcze nie wiedział, jak szybko zapierdziela uczeń. Mógł chcieć po prostu go zgubić. No trudno, najwyżej zostanie złapany przez dwunożnych, a Sowi Pazur powie, że nic nie mógł zrobić. Dwie pieczenie na jednym ogniu, chociaż tak naprawdę nie mógł tego zrobić ze względu na Rzepakową Gwiazdę, a przynajmniej nie chciał, aby straciła kolejnego szczura.
Próbował przemieszczać się cicho, mimo małej liczby dwunożnych nie chciał być zauważony. Wezwaliby jeszcze porywacza psów (hycla) i po Sowim Pazurze, a tego nie chcemy. Sam zastępca nie wiedział, co oni robią z psami. Poruszał się jak agent między laserami, tylko laserami w tym przypadku były krzaki. Jednak kiedy kontem oka zobaczył, jak Omszona Łapa bezczelnie czekał, aż będzie mógł ukraść kiełbasę od dwunożnych, niemal nadepnął na gałązkę. Warknął coś pod nosem. Jak on tak może?! Nie zaprosił go?! No bezczelność. Co prawda, Sowi Pazur też nie zaprosiłby go, ale czy to ważne?
Niezadowolony Sowi Pazur rozejrzał się czy dwunożni się tu nie kręcą. Kiedy zobaczył, że jeden leży z jakiś metalowym czymś w łapie, prawdopodobnie śpiąc, a drugi z małym idzie do legowiska Sowi Pazur, wykorzystał sytuację i podbiegł szybko do Omszonej Łapy. Ten też wykorzystał sytuację i podbiegł, aby dokończyć swoją kradzież.
— Co Ty tu robisz?! — warknął donośnie na ucznia, jednak gdy usłyszał chrząknięcie dwunożnego, opanował się. — Chyba wiesz, że nieładnie tak uciekać mentorowi. — jednak gdy spojrzał na kiełbasy, od razu pokręcił głową. — Dobra kiedy indziej dostaniesz karę, bierzemy to i uciekamy.
— Co? Chcesz to…
— Zamknij tę swoją brzydką buźkę. Bierzemy to i uciekamy.
Sowi Pazur wie, że kiełbasa to cudo dwunożnych. Najlepsze ich rzecz, jaką zrobili. Parówka? Przy kiełbasie według zastępcy to jest wronia karma!
Uciekli z kiełbaskami. Sowi Pazur zatrzymał się i spojrzał na Omszoną Łapę.
— I czego mi spierdoliłeś gówniarzu. Jesteś irytujący coraz bardziej.
Gdy Sowi Pazur skończył mówić, wziął jedną z kiełbas do pyska.
— Ty też jesteś jeszcze bardziej irytujący.
Omszona Łapa wziął też kiełbasę do buzi i ją zjadł. A Sowi Pazur, gdy zjadł swoją, odpowiedział.
— Ach! Serio? Nie rób sobie kpin! A teraz odłóż to.
Oczywiście mówiąc „to”, miał na myśli kiełbasę. A jako iż uczony nie jest za grzecznym dzieckiem, wziął kolejną kiełbasę.
— Powiedziałem, odłóż to. — warknął zastępca.
— Powiedziałem, odłóż to. — przedrzeźniał go Omszona Łapa.
— Jesteś irytujący.
— Jesteś irytujący.
Dorosły warknął głośno. A tym bardziej już po prostu miał dosyć swojego ucznia. Czemu akurat on?
— Aż chyba poproszę, abyś się nazywał jako wojownik, jak nim kiedykolwiek zostaniesz, Omszone Drzewo, bo drzewa nie myślą tak jak ty.
<Omszona Łapo?>
[1088 słów: Sowi Pazur otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz