13 lipca 2021

Od Jazgotka CD Dreszczki (do Kruczka)

Jazgotek posłał siostrze ostrzegawcze spojrzenie. Może była tego nieświadoma, ale przez jej głupie komentarze tylko dolewała oliwy do ognia i psuła atmosferę. Suczka była tym typem osoby, za którymi piesek nie przepadał. Czemu? Pod jej spojrzeniem czuł się dziwnie, przez jej żarty, które koniec końców wcale żartami nie były, sierść stawała mu dęba, a atmosfera wyraźnie się napinała. Najgorszy był jednak jej brak taktu. Nieraz suczka poniżała rodzeństwo i przewracała oczami na prośby rodziców, a on, gdy próbował wyciągnąć ją — i przy okazji resztę rówieśników — z kłopotów z godnością, ona psuła całą jego pracę i zabiegi, a wszyscy kończyli z tytułem nieokrzesanych kurdupli. Mimo to była jego siostrą, więc chcąc nie chcąc, związał się z nią i zaczął akceptować jej zachowanie, choć nic ponadto; nie bał się jej czasem lekko zasugerować, że przesadza. A że przesadzała często, za często, Jazgotek nieraz gryzł się w język, by nie wyjść na czepialskiego.
— Pomogę ci — cicho westchnął Jazgotek, zwracając się do młodszego brata.
Pod czujnym okiem Dreszczki, dwa psy wyłowiły kamienie z kałuży i ułożyły je w mały stosik z dala od wody.
— Dobrze — gdy zakończyli pracę, śnieżnobiała księżniczka obdarzyła ich krytycznym spojrzeniem i wróciła do wydawania poleceń. — Teraz Promyczek zrobi to gówno i dalej będzie niósł te kamienie. Żwawo, przed nami długa droga.
Promyczek wyraźnie się zmartwił słowami siostry i wlepił rozczarowany wzrok w stos kamyczków, zapewne zastanawiając się, jakim cudem zaznaczy swoim zapachem i uniesie je wszystkie.
— Poczekaj. — Jazgotek delikatnie pacnął skrzywdzonego brata ogonem, każąc mu się wstrzymać. — Przecież nie musisz na nie srać i je nieść potem w pysku… — Na samą myśl o tym nieznacznie się skrzywił. — Równie dobrze możemy znaleźć oznaczenia zapachowe przy granicy terenu Płomiennych i je wykorzystać. Ewentualnie jakieś zgniłe liście, śmieci dwunożnych czy coś takiego.
Gdy skończył mówić, dostrzegł, że Dreszczka nie wydaje się zadowolona i piorunuje go wzrokiem.
— Yyy, a to nie ja jestem tutaj strategiem?
A to nie ja jestem tutaj przywódcą? Zapytał się sam siebie w myślach Jazgotek. Po chwili jednak pokręcił głową i wziął głęboki wdech.
Otworzył pysk, chcąc się odezwać, jednak zaskoczony stwierdził, że Piasek go uprzedziła.
— Idziemy dalej? — brzmiało jej pytanie. Zarówno Jazgotek, jak i Dreszczka stracili wątek i zaprzestali ciągnięcia rozmowy, chociaż suczka wcale nie wyglądała na pokojowo nastawioną. Zdeterminowana do upadłego. Niestety. Chociaż, gdyby się dłużej nad tym zastanowić, to ta cecha mogłaby jej wyjść na dobre.
Rodzeństwo znów ruszyło w drogę, a w najbliższym oznakowaniu terenu Promyczek wytaplał kamienie, które potem — za radą Jazgotka — toczył łapami, przez co nie musiał wkładać sobie tego świństwa do pyska. Beżowy brat wyglądał na zadowolonego, Dreszczka niestety nie. Prychała pod nosem z rozdrażnieniem, zastanawiając się, dlaczego Promyk nie wykorzystał jej pomysłu. Albo, dlaczego to ona nie wpadła na pomysł Jazgotka.
Co parę minut Promyczek ustawiał kamienie, by potem wszyscy mogli szczęśliwie wrócić do domu. Szli jak na razie w spokoju i ciszy, nasłuchując odgłosów pościgu dorosłych. O dziwo, jak na razie nikt chyba nie zauważył ich zniknięcia. Jazgotek jednak z każdą minutą denerwował się coraz bardziej. Jasne, chciał dokończyć wyprawę i zobaczyć coś nowego, ale zostawili w obozie Kruczka, który, cóż, do roli przynęty jakoś świetnie się nie nadawał. Jazgotek obawiał się, ba!, on wiedział, że brat, prędzej czy później puści parę z pyska. Będą mieć problemy, które on będzie musiał potem rozwiązać. Najbardziej jednak bał się, że jeśli Kruk na nich naskarży, rodzice nakrzyczą, a mu nie uda się ich uspokoić, rodzeństwo będzie miało pretensje do niego. Nie lubił tego.
Jazgotek wraz ze swoją drużyną kroczył po rozmokłej ziemi usianej opadłymi liśćmi, które przyjemnie szurały pod łapami. Gdzieniegdzie znajdowały się muliste kałuże przyprószone śniegiem; pozostałości po ostatnim deszczu. Gdyby szczenię przypadkiem wdepnęło w takie bajorko, miałoby nie lada problem z wyrwaniem łap z tego zdradzieckiego, lepkiego błota. Jazgotek świetnie sobie zdawał z tego sprawę, tak więc uważnie się rozglądał i szedł jedynie dróżkami stworzonymi z liści, które zawsze były lepszym podłożem niż grzęzawiska.
Gdy największe kałuże były już za nimi, myśli pieska przestały dotyczyć niebezpieczeństw i błota, a skupiły się bardziej na rodzeństwie. Roześmiał się cicho, gdy Promyczek wzbił w powietrze tysiące zamarzniętych liści, rozradowany tańcząc wokół nich.
— Idźmy dalej. — Dreszczka przewróciła oczami na wygłupy brata, a Promyczek natychmiast spoważniał, powolutku za nią drepcząc. Jazgotek dał się wyprzedzić przez suczkę, ponieważ to ona znała drogę na targ. Sam szedł na końcu grupy, pilnując, by nikt się nie zgubił.
Z zamyślenia wyrwał go dziwny ryk. Rodzeństwo także usłyszało hałas i nadstawiło uszu. Drogą przed nimi mknął przedziwny stwór: wielki, czarny, z błyskającymi oczami i dziwnymi, okrągłymi kończynami. W jego wnętrzu dało się zauważyć łysą kreaturę, owiniętą w jakieś szmatki, z długą sierścią na głowie. Pojazd dwunożnego minął zdezorientowane szczeniaki, zostawiając za sobą głośny ryk i kłęby czarnego, śmierdzącego dymu, który piekł w oczy i drażnił gardło.
Rodzeństwo zaniosło się ostrym kaszlem, a spaliny wyciskały z ich oczu słone łzy. Wszyscy spoglądali po sobie z pełną ciekawości bojaźnią. Jazgotek ze zdziwieniem uświadomił sobie, że dwunożni i ich potwory są znacznie więksi i groźniejsi, niż dawniej uważał. W opowieściach co prawda zawsze byli czarnymi charakterami, ale dotychczas psiak traktował takie bajki z przymrużeniem oka. Dopiero teraz, gdy zobaczył je na żywo, stwierdził, że historie, które słyszał, mogą mieć w sobie sporo prawdy.
— T-to… — wyjąkał Promyczek, który z przerażeniem pomieszanym z zafascynowaniem wpatrywał się w znikającego za zakrętem stwora. — To na pewno potwór i jego dwunożny! — Uśmiechnął się powoli i spojrzał na rodzeństwo, chcąc wyczytać coś z ich min. — Mam nadzieję, że wam się podobała przygoda. Dwunożni wyglądają na bardzo… ambitnych — dodał dobrodusznie.
— To… ciekawe — zauważyła Piasek, z zamyślonym wyrazem pyska patrząc na drogę, po której jeszcze przed chwilą pędził potwór.
Jazgotek także chciał wyrazić swoje zdanie na temat dwunożnych i ich wynalazków, lecz głos uwiązł mu w gardle. W stronę szczeniaków zbliżał się inny dwunożny; wysoki i szczupły — szczeniak po chwili stwierdził, że była to samica. Warczała coś do nich i piesek obawiał się, że to początek ich nowych problemów. Przez kilka sekund stał nieruchomo, sparaliżowany na widok obcej, agresywnej kreatury. Po chwili jednak otrząsnął się i zobaczył utkwiony w sobie, wyczekujący wzrok pozostałych.
— No co, panie liderze, jakieś propozycje? — wycedziła z lekką kpiną Dreszczka, wlepiając w swojego młodszego brata lodowate spojrzenie.
<Kruczku?>
 [1020 słów: Jazgotek otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz