Jazgotek wydostał się ze żłobka i wraz z rodzeństwem podreptał do wyjścia z magazynu. Dziś nie planowali żadnych dalekich wypraw, a jedynie wytarzanie się we wspaniałym śniegu, owiniętym zimową mgłą, o kolorze bielszym niż futro Księżniczki. Opowieści o tym fantastycznym puchu wydawały się tak nierzeczywiste, jak gdyby sam śnieg nigdy nie istniał, albo został stworzony jedynie w wyobraźni dorosłych psów, które pragną nim nastraszyć dzieci, czy też zachęcić je bądź pochwalić.
Jazgotek, mimo że bardzo pragnął ujrzeć śnieg, przepuścił najpierw swoje rodzeństwo, które, machając zaciekle ogonkami, krzyczało, śmiejąc się i mówiąc pełnym przejęcia szeptem, jaki to wspaniały moment. Och, był wspaniały.
Gdy Jazgotek wyszedł na świeże powietrze, w pierwszej chwili znieruchomiał, chłonąc zimowe widoki. Cała ziemia była mlecznobiała, jezioro majaczące w oddali było jeszcze bardziej nieruchome niż zwykle — a na jego tafli znajdowały się przedziwne rysy. Z kilku samotnych drzew zwisały smętnie zamarznięte, pojedyncze listki, które skute szronem, dyndały na wietrze. Szczenię wciągnęło głęboko w płuca mroźne powietrze i — zaskoczone jego przedziwną, ostrą wonią — kaszlnęło parę razy, tworząc obłoki pary w powietrzu.
Pierwsza z osłupienia wyrwała się Dreszczka, skacząc na Kruczka, który zanurzył się w zaspie. Suczka krzyczała coś, a czarno-biały psiak pluł wszędzie śniegiem i wił się, próbując wydostać się spod łap siostry.
— A masz! — wrzeszczała Dreszczka, kłapiąc na brata zębami. — Jak cię zabiję, to już nikt mnie nie nazwie księżniczką!
Jazgotek uśmiechnął się, a po chwili poczuł, że ktoś go ciągnie za ogon. Ledwo zdążył się zaprzeć łapami, by nie stracić równowagi i, lekko przestraszony, poczuł, że na nos spadł mu płatek śniegu. Śnieżynka błyskawicznie się roztopiła, zamieniając się w kropelkę jakiegoś płynu. Szczeniak oblizał się, zaskoczony stwierdzając, że śnieg w rzeczywistości jest wodą.
Nie mógł jednak od razu się podzielić swoim spostrzeżeniem z rodzeństwem, gdyż pies, który jeszcze przed chwilą pociągnął go za ogon, teraz delikatnie na niego skoczył, starając się nie zrobić mu krzywdy. Jazgotek stwierdził, że z pewnością była to Piasek — od czasu, gdy podczas zabawy skaleczyła Kruczka, bardzo starała się nie zadawać innym bólu — niestety, jak to ona, czasami wykorzystywała swoją wredotę, być może zupełnie tego nieświadoma. I choć słowa nie orały skóry do krwi, piesek przygryzał wargę zawsze, gdy słyszał odzywki siostry.
Jazgotek błyskawicznie się pochylił, a Piasek straciła równowagę i pięknym saltem spadła z jego grzbietu, miękko lądując w śniegu.
Zaniepokojony szczeniak podszedł do suczki, która leżała nieruchomo, przysypana białym puchem. Możliwe, że była zszokowana pierwszym bliższym spotkaniem z lodowatym śniegiem, albo, co gorsza, mogło jej się coś stać. Ta przerażająca myśl, jako że on, który nie chce być agresywnym psem, miałby wyrządzić własnej siostrze krzywdę była nie do zniesienia.
— Wszystko w porządku?
Piasek pokiwała głową, a gdy on odetchnął z ulgą, od tyłu rzuciła się na niego Dreszczka, zwalając go z łap. Mimo że próbował się bronić, wydawało się, że rodzeństwo zna każdy jego ruch.
***
— Ej, bo ja jestem już cały mokry — poskarżył się Kruczek, nieudolnie człapiąc w stronę wejścia do magazynu. Przy każdym kroku zamarznięty śnieg trzeszczał, po czym zapadał się, a łapy zanurzały się w lodowatym zimnie.
— Ja też — pisnął cichutko Promyczek, jednak nie ruszył się z miejsca, czekając na zdanie pozostałych. — Wracamy…? — zapytał się, patrząc na starszego brata.
Jazgotek cieszył się, że rodzeństwo pokłada w nim tak wielkie zaufanie i wierzy w prawdziwość jego słów. Z drugiej jednak strony, nieustanne rozwiązywanie ich problemów i decydowanie za nich bywało niekiedy stresujące.
Spojrzał po siostrach i braciach, dostrzegając, że z wszystkich spływa woda, a zimowy wiatr nasila się; jego podmuchy były mocniejsze, miało się wrażenie, że przenikają do kości i zamrażają ciało od środka.
— Wracajmy, bo się pochorujemy — odparł, gdy kolejny raz wiatr postawił jego mokrą sierść dęba, oziębiając skórę.
Widząc, jak rodzeństwo z zadowoleniem wraca do magazynu, Jazgotek uśmiechnął się z ulgą. Nie protestowali. Wszyscy byli zadowoleni. Poprawa: Prawie wszyscy.
— A co ty się tak wymądrzasz? — warknęła Dreszczka, która została na swoim dawnym miejscu, w ogóle się nie ruszając. — Ja chciałabym się jeszcze pobawić.
Piesek poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu, jednak zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Dreszczka kontynuowała.
— Jeszcze nie skończyłam bójki z tobą i Kruczkiem — szybko dodała, widząc zrezygnowany wzrok Promyczka i Piasku. Kruczek odpowiedział jej tylko wściekłym spojrzeniem.
— Tylko nie zacznijcie się znowu kłócić! — krzyknął Promyk, nieśmiało merdając ogonkiem i pociągając nosem.
Dreszczka westchnęła przeciągle i przewróciła oczami, jednak nie zaczęła żadnego cyrku. Wracając do magazynu, posłała Jazgotkowi smutne spojrzenie.
[713 słów: Jazgotek otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz