Krążyła wokół ruin od wschodu słońca. Nie była gotowa. Nie mogła tego zrobić. Wszyscy na nią patrzyli. Miała wrażenie, że nawet psy odwrócone tyłem ją oceniały. Jakby wszyscy wiedzieli, co siedziało jej w głowie. Miała ochotę warknąć na nich, syknąć, kazać się odwalić. A oni nic nawet nie robili, tylko zajmowali się swoim dniem, jakby nic złego się nie działo. Westchnęła i podrapała się po uchu.
Podjęła decyzje tygodnie temu, a wiedziała o tym jeszcze wcześniej, gdzieś w głębi siebie. A mimo to, nawet jeśli była pewna, to i tak nie potrafiła wypowiedzieć tych słów nawet przed samą sobą. Nie rozumiała, dlaczego tak czuła. Robiła dobrze. Doskonale wiedziała, że jest to odpowiednia decyzja, nawet jeśli żałosna.
Przysiadła na moment na ziemi, pyskiem tuż przy ścianie. Dziś czuła, że jej zniszczona połowa jest jeszcze bardziej krwaworózowa niż zwykle. Jakby wszystkie strupy się na nowo rozerwały, a mleczna powłoka jej oka jest jeszcze jaśniejsza. To była bzdura. Nie powinna się tym przejmować, wiedziała, że nie. Nie mogła jednak przestać myśleć, wyczuwać każdy fragment skóry.
W końcu nie mogła dłużej siedzieć. Ktoś w końcu zapytałby ją, co się dzieje. Wzięła głęboki wdech i wypuściła powietrze dopiero przy wejściu do pomieszczenia.
— Mleczne Oko, co cię tu sprowadza? — zapytała przywódczyni. Mleczne Oko czuła swędzenie po prawej stronie pyska. Z trudem powstrzymała się przed podrapaniem się.
— Chciałam z tobą porozmawiać, poważnie — odpowiedziała. Zastanawiała się, czy samica już coś podejrzewa. Czy już szykuje odpowiedź?
— Co się stało?
Mleczne Oko miała już wymyśloną całą wypowiedź, ale wszystko nagle uciekło z jej głowy.
— Ja… Biała Gwiazdo, posłuchaj, jestem ci bardzo wdzięczna, że postanowiłaś mi zaufać. Nigdy nie sądziłam, że będę mogła zostać zastępcą. To… dziękuje. Naprawdę. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę mogła dostatecznie mocno ci przekazać, jak wiele to dla mnie znaczyło.
— Nie ma za co? — powiedziała Biała, brzmiąc niepewnie. Nie mogła jej się dziwić. Czemu nie mogła wytłumaczyć tego poprawnie? Cholera.
— Chodzi mi o to… nie chcę zrzucać na ciebie odpowiedzialności. I żebyś wiedziała, że nie chodzi o przygniecenie obowiązkami, po prostu nie jestem odpowiednia. Będę pomagać do momentu, gdy będę musiała. Znaczy, gdy mi powiesz…
— Mleczne Oko, nie mam pojęcia, o co ci chodzi.
— Chcę zrezygnować z bycia zastępcą.
Widziała, jak oczy Białej rozszerzają się i już chciała ją przepraszać. Zagryzła język i wyprostowała się, unosząc łeb jeszcze wyżej. Nie zauważyła nawet, gdy go pochyliła.
— Zostanę nim do momentu, aż nie znajdziesz kogoś odpowiedniego. Nie nadaje się do ewentualnego przekazania mi władzy, dlatego chce uniknąć takiej sytuacji. Rozumiesz mnie, Biała Gwiazdo? Będziesz musiała znaleźć kogoś na moje miejsce. Przepraszam.
<Biała Gwiazdo?>
[punkty niewpisane]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz