Popiołek miał wielką ochotę się pobawić. Było jednak trochę przeszkód: słońce już zaszło, jego rodzeństwo było śpiące, rodzice zmęczeni, a noc nadchodziła wielkimi krokami.
Ale że Popiołek stwierdził, że się z kimś pobawi, to to zrobi za wszelką cenę. A przynajmniej będzie próbował — poddawać się nie zamierzał.
— Chmurko? — szczeniak zapytał się szeptem swojej siostry, która znajdowała się najbliżej niego i wydawała się najmniej śpiąca. — Chcesz się pobawić?
Chmurka obdarzyła go nieobecnym wzrokiem, szeroko ziewając. Sam Popiołek nagle także poczuł się śpiący; całodniowe bieganie po obozie i robienie głupstw wreszcie dało mu się we znaki. Zezłoszczony tym faktem warknął coś niewyraźnie i zlustrował siostrę pełnym nienawiści wzrokiem.
— Odpowiesz mi, czy nie? — warknął poirytowany.
— A czy to jest bezpieczne…?
Popiołek miał ochotę popchnąć suczkę tak, żeby się wywaliła, jednak usłyszał ostrzegające szczeknięcie ze strony matki. Prychnął tylko, próbując się uspokoić. Szczenię zdecydowanie za często się denerwowało — a bo to ktoś na niego za głośno krzyknął, rodzeństwo powiedziało coś niewyraźnie, on ich nie zrozumiał, czy też przegrał bójkę. Pełnym poirytowania warknięciom najczęściej towarzyszyły także niemiłe słowa i przemądrzały wzrok. Po jakimś czasie jednak następował czas refleksji; gdy z Popiołka uszły emocje, szczenię było bliskie płaczu, pełne żalu i miało ochotę wszystkich przepraszać. Z reguły jednak nie przepraszał. Duma mu na to nie pozwalała. A gdy ktoś próbował to na nim wymusić — Popiołek się wściekał, a cały cyrk zaczynał się od nowa.
Piesek — pod czujnym okiem rodziców — przewrócił tylko oczami i znudzony poczłapał do żłobka. Krzywił się przy tym, pokazywał rodzeństwu język i mamrotał pod nosem. „Dlaczego nie chcą się ze mną bawić?” — zadał sobie w myślach pytanie. — „Zresztą, niech poczekają. Muszą wiedzieć, że nie mają na mnie żadnego wpływu. Ja im pokażę i zrobię to, co chcę”. Właśnie. On im pokaże. Pokaże swoją głupotę, ot co.
***
Popiołek wybudził się z płytkiego snu i nagle przestał być pewien, czy aby na pewno chce pokazywać rodzinie swoją wielkość i niezależność. Deszcz przyjemnie bębnił o dach, legowisko było miękkie, a od ciał wtulonych do niego rówieśników i matki biło przyjemne ciepło. Nie chciał ich za bardzo martwić, chociaż jednocześnie chciał im pokazać swoją samodzielność. I chciał, by wreszcie przestali mieć do niego bezpodstawne pretensje, chociaż w rzeczywistości to on zaczynał kłótnie, pyskował, a po wszystkim płakał. Popiołek jednak, jak to zwykle bywało, widział wszystko w innym świetle i nikt nie był w stanie zmienić jego poglądów.
W głębi jednak już podjął decyzję i choć sam miałby się do niej zmusić, to nie porzuci planów. Wyjdzie z obozu, przeżyje przygodę i rodzeństwo zacznie go podziwiać!
Popiołek powoli wstał i otrzepał się, po czym najciszej jak tylko mógł, wyszedł ze żłobka. Stłumił w sobie wyrzuty sumienia, gdy spoglądając za siebie przez bark, dostrzegł niczego nieświadomą, śpiącą matkę. Szybko odwrócił wzrok i poczłapał po korytarzu, próbując uspokoić walące serce. Chwilę potem do jego nozdrzy doleciał zapach psa pełniącego nocną wartę. Szczeniak skoczył gwałtownie do ściany, niechcący uderzając w nią barkiem. Stłumił syknięcie bólu i rozglądnął się po otoczeniu, próbując zlokalizować wojownika. Wszędzie jednak widział ciemność.
„Lisie łajno” zaklął w myślach trzyksiężycowy psiak. Nie widząc innej możliwości, zaczął się na ślepo czołgać po podłodze, pilnując, by dotykać jednym bokiem ściany. Podczas przemieszczania się do przodu sekundy dłużyły się Popiołkowi niemiłosiernie, łapy drżały, a w gardle zaschło i choć szczeniak był pewien, że cała jego ucieczka z obozu trwała godziny, w rzeczywistości wyjście z opuszczonego domu zajęło mu kilka minut.
W końcu Popiołek poczuł świeże, zimowe powietrze, a także poczuł ukłucie niezdecydowania. Obawiając się, że zawróci, zmusił się do natychmiastowego wyjścia z obozu: powoli wstał z ziemi i podszedł parę kroczków do przodu, aż nie poczuł pod łapkami zimnego śniegu, a otoczenia nie rozjaśnił blask nocnego miasta.
Popiołek rozglądnął się z naiwną ciekawością po okolicy, zastanawiając się, dlaczego wcześniej nie wychodził zza ścian opuszczonego domu. Przecież wszystko było na wyciągnięcie łapy! Radując się w duchu początkiem przygody, Popiołek zanurkował w zaspy śniegu, piszcząc za każdym razem, gdy śnieżynki wpadały mu do oczu.
Gdy szczenię już najadło się śniegiem, smakując jego lodowego smaku, poczłapało w stronę rzeki, stwierdzając, że jako Wodny w pierwszej kolejności powinien pokąpać się w wodzie. Nie wziął jednego pod uwagę — była pora nagich drzew, w związku z czym rzeka była oblodzona, a woda pod nią lodowato zimna.
Popiołek parł do przodu przez niski śnieg, a choć zima dopiero się zaczynała, szczeniak szybko przemókł. Miał wrażenie, że jego łapy zamieniły się w sople lodu, a gardło zaczynało go boleć od zimnego powietrza. Powoli zaczynał mieć wszystkiego dosyć, jednak ślepa głupota i jego wrodzona upartość kazały mu iść dalej.
W końcu piesek dotarł do rzeki i choć zajęło mu to sporo czasu i miał ochotę umrzeć, poczuł przy tym poczucie satysfakcji, która natychmiast rozgrzała jego ciało.
Zaraz jednak znowu oblała go fala zimnego rozczarowania. Rzeka była pokryta lodem.
Popiołek jęknął cicho, a jego umysł, dotychczas zaćmiony chęcią przygody i starą złością, którą musiał sam w sobie podsycać, wreszcie się oczyścił. Wyszedł z obozu bez powodu. Naraził siebie na niebezpieczeństwo. Rzeka okazała się niezdatna do pływania. Co miał teraz zrobić?
Szczeniak w bezsilnej furii zamachnął się łapą na grudkę zamarzniętego śniegu, która była najbliżej niego i rozglądnął się po okolicy, szukając wzrokiem jakichś psów. Pustki.
Miał ochotę wrócić do ciepłego legowiska, wtulić się w sierść mamy i obiecać jej, że już nigdy nie wyjdzie sam, jednak był wyczerpany i głodny. Na samą myśl o powrocie do obozu poczuł się z góry przegrany, a w brzuchu mu zaburczało.
Z rozpaczy wyrwał go jednak pisk, a Popiołek nie mógł uwierzyć, że jedzenie samo postanowiło do niego przyjść. Przed nim, na zamarzniętej rzece stało rude stworzenie i patrzyło na niego pełnym ciekawości spojrzeniem.
— Um… Hej…? — przywitał się szczeniak, przystępując z łapy na łapę. — Ty jesteś wiewiórką, tak? Byłabyś taka miła i pozwoliła siebie zjeść?
Zwierzyna się nie poruszyła, a naiwny szczeniak wziął to za zgodę. Nie wiedząc, jak polują dorośli wojownicy, skoczył daleko przed siebie, z głośnym trzaskiem lądując tuż przy spłoszonej, uciekającej wiewiórce. Szczeniak nie spodziewał się, że lód będzie tak śliski, i wywrócił się, uderzając z impetem pyskiem o zamarzniętą powierzchnię wody. Sekundę później w jego głowie płynął żywy, pulsujący ogień, a gdy dał się słyszeć głuchy trzask, Popiołek zaklął w myślach.
Lód się zdradziecko załamał, a ciało szczeniaka z cichym pluskiem wpadło do lodowatej wody. Po Popiołku została jedynie dziura w oblodzonej rzece, w której płynęła niemalże czarna woda.
Popiołek umier— znaczy, hehe
<Milcząca Łapo?>
[1048 słów: Popiołek otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz