Tego dnia Gołąb chciał przeżyć coś innego, coś nowego. Miał dość siedzenia w stajni lub trenowania koło niej. Trening z Dmuchawcowym Lotem był mimo wszystko dość powolny, a Gołębia Łapa miał ochotę odlecieć w dal i zwiedzać świat. Jego oczy były wielkie i ciekawe tego, co się kryje za rogiem. Wiedział jednak jedno, co się łączyło z jego małym marzeniem — opuszczenie klanu. Jego domu. A na to nie mógł sobie pozwolić. Był wierny dla swojego klanu, swojej rodziny. Kochał ich tak bardzo, nie miałby serca opuszczać ich dla czegoś tak prostego, jak swoje szczeniackie marzenie. Poza tym! Miał o wiele bardziej szlachetny cel w swoim sercu i dlatego właśnie nie mógł porzucić Wietrznych.
Chciał choć trochę spełnić swoje marzenie o podróży, jednak co chwilę cofał się, niepewny swoich kroków. Dosłownie. Jak głupio by to nie wyglądało, mała, urocza kulka, jaką był Gołębia Łapa, wychodził ciągle ze stajni, tylko by się wycofać znowu do środka. W głowie miał taki mętlik, że nawet proszenie gwiezdnych o pomoc mu nie pomagało. A on tylko chciał iść nad rzekę! Ciekawiło go, jak wyglądała w tej porze roku, gdy wszystko było przykryte zimnym puchem. Jednak strach przed tym, co się może stać, był chyba jeszcze większy niż chęć pójścia tam. Co, jeśli się utopi? Albo spotka kogoś z Quintusu?! Nie chciał jednak zamęczać żadnego wojownika swoimi głupimi życzeniami. Większość chodziła teraz i werbowała jakieś przybłędy do klanu. Dla Gołębia ten pomysł wydawał się naprawdę abstrakcyjny, widział też, że nie jest jedyny. Przecież te psy, nigdy nie poznały tego, kim są Gwiezdni! A teraz tak po prostu... Mogą dołączyć? Naprawdę był bardzo zagubiony. Zarazem cieszył się, że jego klan stawał się większy, ale zarazem bał się tego, jakie psy dołączą.
Po raz kolejny wysunął łeb ze stajni, znowu się chowając do środka, biorąc parę głębokich wdechów. Bał się, choć tak bardzo nie chciał. Czuł się taki słaby, że był bliski płaczu. Ale nie był swoim bratem, nie był Pszczelą Łapą, nie będzie płakał. Zacisnął swoje oczy, by powstrzymać łzy i pobiegł przed siebie, myśląc, że może w ten sposób uda mu się wyjść na przygodę. Jeśli nie będzie myślał o drodze, to się nie zatrzyma, prawda?
Ale oczywiście, że na kogoś wpadł.
Szybko otworzył swoje oczy, wbijając wzrok w wojownika przed nim. Od razu go rozpoznał, to był Wilczy Cień! Może on mógłby zabrać młodego ucznia nad rzekę? Nie wyglądał na zbyt zajętego, jego wzrok był wręcz nazbyt znudzony.
— Witaj — powiedział spokojnie, siadając, patrząc się dla Gołębia w oczy.
— Jestem Gołębia Łapa! — zaśmiał się szczeniak, domyślając się, że wojownik pewnie nie zna jego imienia.
— Co tu robisz? — spytał znowu tym swoim spokojnym głosem, wręcz bez żadnego wyrazu czy choć krzty emocji.
— Więc... — zaczął Gołębia Łapa, zastanawiając się jak to najlepiej ubrać słowo, by nie wyjść na kompletnego głupola. — Chciałem pójść nad rzekę, ale, ale! Pomyślałem, że bezpieczniej będzie wziąć kogoś ze sobą... — Zamachał lekko ogonem. — Chciałbyś mnie tam zaprowadzić Wilczy Cieniu?
— Po co?
Te słowa sprawiły, że Gołąb osłupiał. Po co? A po co się robi cokolwiek, po co się marzy, po co się biega i tarza w trawie, obserwując chmury? Po co się modli do gwiazd, szukając w nich przewodnika? Po co się ryzykuje swoje życie, wyruszając na śmiertelnie niebezpieczne wyprawy? Po co, po co, po co?
— A czemu nie? — Spojrzał tymi swoimi niewinnymi oczami, próbując przekonać starszego wojownika. — Nigdy tam nie byłem...
<Wilczy Cieniu?>
[558 słów: Gołębia Łapa otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz