25 lipca 2021

Od Pszczelej Łapy do Cedrowego Deszczu

 — Mamo?
Niepewnie zaglądnąłem do legowiska wojowników, w poszukiwaniu mojej mamy. W jednej chwili wyczułem tyle zapachów, że zakręciło mi się w głowie, a zaraz potem głośno kichnąłem.
Przez dłuższą chwilę nikt mi nie odpowiedział. Gdy już miałem zawołać jeszcze raz, tyle że głośniej, usłyszałem ciche kroki mojej matki, na co zamerdałem ogonem.
Miałem wielką nadzieję, że Cedrowy Deszcz spędzi ze mną trochę czasu i nauczy paru bitewnych chwytów, weźmie na polowanie, czy coś takiego. Co prawda nie była moją mentorką, ale za to moją matką. Chyba nic się nie stanie, jeśli mnie czegoś nauczy, prawda? Ma w końcu do tego prawo, czyż nie?
Cedrowa wyjrzała z legowiska, niemal zderzając się ze mną. Jej świecące własnym blaskiem, bladobłękitne oczy skupiły się na moim pysku, gdy zrobiłem szybki unik, próbując zapobiec wypadku.
— Uważaj na siebie… Co chciałeś, synku?
Ja mam uważać na siebie? Przecież to ona niemal mnie staranowała! Prychnąłem poirytowany, jednak zamiast — tak jak dotychczas robiłem — wszczynać kłótni, zignorowałem jej słowa, posyłając jej jedynie poirytowane spojrzenie. W końcu muszę ją jakoś przekonać, żeby mnie trochę pouczyła, bo Jaskółczego bardzo lubię, ale z nim trzeba się zwykle trochę pomęczyć, a matka jak matka, najpewniej mnie posłucha.
— Chciałem z tobą poćwiczyć! Zapolować! Powalczyć! Chcę ukończyć trening najszybciej, jak to możliwe! — szczekałem z zapałem. — Zgadzasz się?
Cedrowy Deszcz przez dłuższą chwilę patrzyła na mnie w ciszy, a jej pysk nie wyrażał żadnych emocji. Byłem zaskoczony takim obrotem spraw i, zbity z tropu, również zamilkłem, stojąc nieruchomo. Mierzyliśmy się wzrokiem, co było naprawdę zabawne.
— Skoro chcesz… — moja mama kiwnęła twierdząco głową. — Gdzie proponujesz się udać?
— Wszędzie! — krzyknąłem z energią, wyobrażając sobie, jak wygrywam z wojowniczką, zabijam wielkiego królika, okradam Dwunożnych i przeganiam lisa. Zaraz jednak dodałem z powagą, tak jak wypada zachowywać się dorosłemu psu: — Możemy udać się w kierunku pól. Będzie bombowo!
Cedrowa uśmiechnęła się delikatnie, wychodząc z obozu. Szybko podreptałem za nią, węsząc w powietrzu. Upoluję tak dużo zwierzyny, że klan od razu wybierze mnie na przywódcę. Będą mi dziękować i składać ofiary na moją cześć. Suczka dreptała na przedzie, przedzierając się przez zaspy śniegu, podczas gdy ja powoli szedłem za nią, przemieszczając się po udeptanej i odśnieżonej przez nią ścieżce. Mama się zawsze na coś przydaje.
— Jaskółcza Burza wziął cię dzisiaj na trening? — padło pytanie, a ja poczułem na sobie wzrok niebieskich oczu, gdy matka rzuciła mi szybkie spojrzenie przez ramię. W jej głosie była dziwna nuta, gdy wspominała o moim mentorze, a chociaż bardzo szybko zniknęła, byłem pewien, że się nie przesłyszałem.
— Dzisiaj jeszcze nie — posłałem jej pytające spojrzenie, jednak Cedrowa odwróciła wzrok, wpatrując się w drogę przed nami. — A co? Co takie nagłe zaintere-
Deszcz zatrzymała się nagle, a ja zderzyłem się z nią, przerywając w pół słowa. Jej sierść wpadła mi do pyska, więc rozdrażniony, plułem na śnieg, próbując oczyścić język.
— Coś mówiłeś…?
Poirytowany uniosłem głowę, jednak zanim zdążyłem otworzyć pysk, moja mama kontynuowała.
— Możemy razem zapolować — szepnęła, nasłuchując zwierzyny. — Jak będziesz miał problemy, mów — dodała ciepło, odchodząc ode mnie na parę długości ogona.
Prychnąłem. Ja miałbym mieć problemy? Szczerze wątpię. Umiem najwięcej z rodzeństwa, widać to gołym okiem. No dobra, może Gołąb wygrywa więcej walk, ale ja jestem najlepszym myśliwym (powiedzmy).
Chwilę stałem nieruchomo, wypatrując moją ofiarę. Gdy usłyszałem ciche szuranie pod śniegiem i piski, przywarłem do pozycji łowieckiej. Gdy się skradałem, śnieg przyklejał mi się do brzucha, a po chwili topniał, mocząc mi sierść. Ociekałem zimną wodą, jednak nie dbałem o to; odmierzyłem odległość i wybiłem się, lądując tuż przy gryzoniu. Wymierzyłem cios w stronę myszy, jednak ona była szybsza; błyskawicznie uciekła, nie pozwalając się zabić.
— Lisie łajno — zakląłem, z rozczarowaniem i frustracją wpatrując się w moje puste łapy. Głupia mysz! Powinna dać się złapać, przecież zrobiłem wszystko dobrze! Otrzepałem się, próbując pozbyć się śniegu z mojej sierści. Nienawidzę pory nagich drzew.
— Pszczela Łapo, do mnie.
Rozglądnąłem się zdezorientowany, nadstawiając uszu. Słyszałem z oddali głos mojej matki, a po chwili daleko przed sobą ujrzałem łaciatą sylwetkę Cedrowego Deszczu, otoczoną przez dwa obce psy, które kłapały w jej stronę zębami.
<Cedrówka?>
[662 słów: Pszczela Łapa otrzymuje 6 punkty doświadczenia i 2 punkty treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz