Niedawno przydzielono mi nowego ucznia, którego, prawdę mówiąc, niezbyt znałem. Przez kilka dni nie miałem dla niego zbytnio czasu, przez co źle się z tym czułem. W końcu przecież każdy młody pies chciałby im szybciej ruszyć na pierwszy trening, by poczuć się choć trochę jak prawdziwy wojownik. Sam przecież taki byłem, dlatego mogłem zrozumieć, jak się przeze mnie czuł. I dlatego właśnie z tego powodu postanowiłem zrobić mu dzisiaj niespodziankę. Z samego rana zauważyłem go siedzącego niedaleko mnie i wpatrującego się z inne psy. Szybko do niego podbiegłem i uśmiechnąłem się do niego.
— Gotowy wyruszyć?
Specjalnie dzisiaj postanowiłem wybrać go na dłuższą „wycieczkę” by wynagrodzić mu te dni nic nie robienia, musieliśmy nadrobić kilka rzeczy.
Spojrzał na mnie na początku nieco zdziwiony, chyba dopiero po chwili przypominając sobie, kim jestem. W jego oczach zauważyłem wiele sprzecznych uczuć, lecz jego ogon delikatnie zaczął się ruszać. Gdy już zacząłem myśleć o nim jako o bardzo miłym szczeniaku, nagle mina mi zrzedła.
— Długo ci to zajęło, staruszku.
Jego skwaszona mina całkowicie wytrąciła mnie z równowagi. Jednak chyba za szybko oceniłem go po jego pierwszej reakcji na mnie. Raczej nie będzie łatwym uczniem, który będzie grzecznie mnie słuchał... Wywróciłem na niego oczami, co robiłem dość rzadko i aż zamarzyłem o jakimś dodatkowym patrolu, który mógłby mnie uratować. Jednak na to nie miałem co liczyć.
— Chodźmy — odezwałem się do niego już bez tak dużego entuzjazmu. Jednak o dziwo, nie ruszył się nawet na centymetr. Poczułem, jak zimna furia zalewa moje ciało. Spojrzałem na niego z ukosa, nie ruszając się nawet na milimetr. Ruszył dopiero po chwili, jakbym zupełnie nie poprosił go o to wcześniej.
Nigdy nie trafiłem na takiego szczeniaka, jednak wiedziałem, że nie pozwolę sobie wejść na głowę. Mimo tego, że byłem cichy i spokojny, uwielbiałem także szczeniaki, nie lubiłem braku szacunku. Gdy ktoś go nie posiadał, miał ze mną ciężkie życie. Gdy tylko wyszliśmy na odsłonięty teren, Miętowa Łapa pobiegł przed siebie, nie przejmując się ciągłymi potknięciami o śnieg. Ruszyłem truchtem za nim, obserwując, co wyprawia.
— Poczekaj, nie w tamtą stronę idziemy — mruknąłem, chcąc jak najszybciej znaleźć się w miejscu docelowym. No ale jak się domyśliłem, wcale nie będzie to takie łatwe.
— A właśnie że idziemy ta- — nie zdążył dokończyć, złapałem go w pysk i zacząłem iść, tam gdzie chciałem. Nie zwracałem uwagi na jego krzyki i szarpanie się. Im bardziej się szarpał, tym bardziej bolało jego nie mnie. Poza tym chyba jednak nie wiedział, że powinien mnie jako mentora słuchać, zawsze mogłem szepnąć słówko czy dwa, że przez swoje zachowanie o charakter, wcale nie nadaje się na wojownika.
Po krótkiej chwili puściłem go na ziemię, a on z mordem w oczach od razu się do mnie odwrócił.
— Jak śmiesz?!
Zaśmiałem się na jego słowa. Pewnie wydawało mu się, że jest nie wiadomo jak dorosły.
— Normalnie. Ty nie masz szacunku dla mnie? Nie oczekuj dobrego traktowania dla ciebie.
[475 słów: Wilczy Cień otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia, Miętowa Łapa 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz