Patrolowanie naszych granic nie należało do najciekawszych rzeczy. Chodzenie z jednego miejsca na kolejne i sprawdzanie, czy gdzieś w okolicy nie pojawił się obcy pies, który mógłby nam zagrażać. Ale była to jedna z ważniejszych rzeczy, które miały przynieść spokój i bezpieczeństwo naszemu klanowi. Zawsze jak najlepiej wypełniałem swoje obowiązki, bez słowa wykonywałem polecenia, jednak gdy nie byłem do czegoś przekonany, potrafiłem o tym powiedzieć. I to nie tak, że byłem marionetką, która robiła, co mu się każe. Nie lubiłem zbytnio szorstkich rozkazów, dzięki którym inni czuli nade mną władzę. Jednak na dobra sprawę, nigdy nikt się tak do mnie nie odezwał. W większości przypadków była to prośba wynikająca z moich obowiązków jako wojownika. Dlatego też, gdy podczas zamyślenia poczułem nieznany mi zapach psa, który nie należał do żadnego z moich kompanów, stanąłem w gotowości, rozglądając się wokół siebie. Ślad był dość świeży, dlatego pies musiał znajdować się dość niedaleko. Znajdował się on blisko naszej granicy, po naszej stronie, wskazywało to na to, że przybysz najwyraźniej nie wszedł w głąb naszych terenów, co nieco mnie uspokoiło. Może się zagapił i jak tylko zauważył, wrócił do siebie? Pomimo swoich domysłów musiałem to sprawdzić. Przechadzałem się wzdłuż granicy, obserwując otoczenie i szukając miejsca, w którym pies być może wszedł jednak głębiej. Nic takiego jednak nie znalazłem. Powinienem powiedzieć o tym innym, lecz czy było to aż tak ważne, by ich niepokoić? Najpewniej była to pomyłka, która już nigdy się nie powtórzy. Na każdym patrolu mogłem podejść w to miejsce i sprawdzić, czy mam rację.
Westchnąłem, otrzepując śnieg, który już zdołał przykryć mnie grubą warstwą. Powinienem już wracać do reszty, by kolejni mogli udać się na patrol, jednak poruszenie się czegoś kilka metrów ode mnie, sprawiło, że moje mięśnie się napięły. To na pewno nie było żadne małe zwierzę, które chciało jak najciszej umknąć ode mnie. To coś specjalnie chciało, żebym usłyszał, że nadchodzi.
Czujnie przypatrywałem się temu miejscu, uważając, by nic nie zaatakowało mnie z tyłu. W końcu mógł być to podstęp bądź pułapka. Teraz czułem, że jednak powinienem powiedzieć o tym reszcie, jednak przecież nie pobiegnę, odwracając się plecami do przybysza. Gdy już miałem ruszyć w stronę, gdzie ostatnio go widziałem, sam wyszedł z ukrycia. Była to średniej wielkości suczka, z jasną sierścią, która skądś kojarzyłem — jednak na ten moment nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Wpatrywaliśmy się w siebie przed dobrą chwilę, w bez ruchu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie chciałem jej atakować, ponieważ nie wykazała się wobec mnie agresją, jednak nadal uważałem na każdy jej ruch. Nie znałem jej zamiarów, dlatego nie chciałem ryzykować podchodzeniem bliżej. Stanąłem tylko pewniej na łapach, patrząc prosto w jej oczy.
— Co tutaj robisz? — zapytałem, nadal nie spuszczając z niej wzroku.
<Mleczne Oko?>
[448 słów: Wilczy Cień otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz