Dzisiaj nastąpi dzień, który będzie jednym z najważniejszych dni w moim życiu. Dzień, który będzie najpiękniejszy lub najokropniejszy z tych dotychczas (a skłaniam się ku pierwszej z tych opcji). Właśnie dzisiaj zostanę uczniem i poznam swojego mentora.
Tliła się we mnie iskierka nadziei, iż zostanie nim Płonący Konar. Uważałam go za jednego z najlepszych wojowników w klanie (nie będę miała też nic przeciwko Rzepie. Może ma depresję, ale zapewne dzięki mnie wyjdzie z tego). Mój pysk rozjaśnił delikatny uśmiech, kiedy wyobraziłam sobie tę cudowną chwilę. Tą niby zwykłą formułkę na pysku przywódczyni. Te słowa, po których na pyskach każdego nowo upieczonego ucznia nastawała radość lub szok. To wyrażenie, którego niektórzy nie mieli okazji usłyszeć.
Stanęłam chwilę w ciszy, aby wspomnieć psy, które zmarły za szczeniaka. Poczułam smutek na myśl, że i ja mogłam do nich należeć. Gdyby tylko Gwiezdni postanowili wziąć mnie do siebie przedwcześnie…
Odpędziłam złe myśli i z powagą poprosiłam o wsparcie Przodków. Nie mogą mnie opuścić. Dzisiaj natomiast skupię się nie na rozmyślaniach, ale na byciu uczniem. Od tego momentu tylko temu będę poświęcać swoją uwagę: zamierzam być najlepszym uczniem, jaki kiedykolwiek istniał i istnieć będzie. Chcę przerastać już na początku treningu umiejętnościami dorosłych wojowników. Zabłysnę.
W mojej wyobraźni powstała scena, w której wojownicy wołają: Drżąca Łapa, Drżąca Łapa! Kiedy stykam się nosem z Płonącym Konarem. Nie, inaczej. Wołają Drżąca Gwiazda, a ja schylam głowę przed tłumem. Nosem stykam się z wszystkimi Gwiezdnymi, którzy oglądają to wydarzenie. „Nie zawiodę was” — mówię.
Myśli te podniosły mnie na duchu. Podniosłam wysoko pysk, aby wyruszyć na moje mianowanie.
Moje rodzeństwo trajkotało i ledwo zauważyli, gdy do nich podeszłam. Ta nerwowa atmosfera nie pomagała mi w niepanikowaniu. Promyczek wesoło merdał ogonem, rozglądając się na boki. Piasek rozmawiała z kimś przyciszonym głosem, podczas gdy Jazgotek nerwowo tuptał w miejscu. O Kruczku nie powiem nic, bo nie zasługuje na uwagę. Ee… Znaczy, pogodziłam się z nim, tak. Właśnie. I zasługuje na uwagę. Na uwagę Infernum, bo może chociaż oni go przyjmą. Tymczasem Rzepakowa Gwiazda zwołała zebranie.
Zrobiło mi się ciężko na sercu, gdy usłyszałam jej cichy i łamiący się głos. Zaczęła ode mnie, co wcale mnie nie ucieszyło. Wzięłam to za zły omen. Moje myśli krążyły chaotycznie po wszystkich możliwych miejscach, tylko nie po tym.
— Piasku, Dreszczko, Jazgotku, Kruczku i Promyczku. Jesteście z nami już od sześciu księżyców. Dziś zaczniecie swój trening — cicho powiedziała. — Dreszczko, od dzisiaj aż do czasu, gdy zdobędziesz imię wojownika, będziesz nazywać się Drżąca Łapa. Twoim mentorem będzie Pustynny Wiatr.
Że co? Czułam, jak powietrze zamarło. Osłupiała wpatrywałam się w ślepia mojego ojca i wbiłam pazury w ziemię. Tylko nie on. Proszę. Błagam, Gwiezdni!
— Będziesz mentorem Drżącej Łapy. Okazałeś się uprzejmym i sumiennym wojownikiem oraz zapewne przekażesz te cechy swojej uczennicy.
W uszach mi dzwoniło. Moje spojrzenie skierowało się na Rzepakową Gwiazdę. Jak przez mgłę usłyszałam wołanie klanu i reszta mojej świadomości poprosiła mnie, abym dotknęła się nosami z moim ojcem. Ale tego nie zrobiłam. Zamierzam zrobić to po swojemu.
— To musi być po…
Zanim zdążyłam dokończyć, mój mentor dotknął mnie swoim pyskiem. Znieruchomiała usłyszałam (a w zasadzie nie usłyszałam), słabnące okrzyki mojego imienia. A jak ów miano wskazywało, drżały mi łapy.
— Wszystko w porządku? — usłyszałam ciche pytanie Pustynnego Wiatru. — Potem pójdziemy do medyka. To pewnie przez stres — odparł z przekąsem, nie wierząc, że któreś z dzieci mogłoby nie cieszyć się z posiadania go na mentora. Zapewne zastanawiał się, jak bardzo ucierpiała jego reputacja przez moją reakcję. — A teraz cicho.
Nie słuchałam tego, co mówiła przywódczyni do mojego rodzeństwa. Jak z oddali doszło do mnie, że mentorem Piasek będzie Orli Klif. Kiedy energia Rzepakowej Gwiazdy wyczerpała się, kontynuował za nią jej partner. Poirytowana obserwowałam to wszystko nieobecnym wzrokiem, zadając sobie pytanie, co ja teraz najlepszego zrobię z tym upierdliwym perfekcjonistą. Wyjebię się na tym treningu, nie ukończę.
Owszem, mogłam pójść do liderki i prosić ją o zmianę zdania. Są jednak następujące problemy:
a) Rzepa ma depresję, a moje błagania będą w związku z tym totalnym brakiem szacunku. Ona ma ważniejsze problemy niż zachcianki jakiegoś szczeniaka.
b) Pustynny Wiatr zabije mnie, bo to całkowicie rozwali jego reputację. Moja reakcja zapewne całkowicie zepsuje mu życie, bo jak ktoś może nie chcieć mieć go na mentora?
W sumie to tych problemów jest tylko dwa. Nie jest tak źle…
— Krucza Łapo, twoją mentorką zostanie Fenkułowa Plamka.
No dobra, już wolę naszego ojca od tej leniwej glisty. Ale, jakby na to nie patrzeć, raz, że będę miała dzięki temu mniejszą konkurencję, dwa, że Kruk to jedyna osoba, która mogłaby znieść nienormalne lenistwo Plamki. Nie będzie mu przeszkadzać, jak nauczy się łapać zwierzynę w wieku dziewięćdziesięciu ośmiu księżyców.
Podczas gdy Sowi Pazur przydzielał pozostałych mentorów, ja pogrążyłam się w czarnych rozmyślaniach. Moje życie nie ma sensu. Ten trening miał być przyjemnością, a nie harówką.
Ale popatrzmy na plusy. Pustynia zapewne przyłoży się całą duszą i sercem do mojego treningu, a jak niby mam osiągnąć ambicje, jak nie ciężką pracą? Od razu robi się lżej na serduszku, kiedy pomyślisz, ile razy będziesz miała legendarną szansę pokazać, jaka jesteś inteligentna, bo przy moim mentorze każdy wychodzi na geniusza.
— Chodź — usłyszałam energiczne zawołanie wojownika. Nawet nie mieliśmy pierwszej sesji treningowej, a ja już uważałam go za idiotę. Może dać mi chwilę spokoju na pogodzenie się z losem.
No, ale oczywiście, poszłam za nim. A co mi pozostało? Wlokłam się za karawaną złożoną z mojego rodzeństwa, a zmierzaliśmy w stronę chichoczącej jak nienormalna Fenkułowej Plamki.
— To takie urocze — nasza matka oznajmiła, wesoło się uśmiechając. — Dwójka z naszych dzieci ma nas za mentorów, a Promienną Łapę i Jazgoczącą Łapę trenować będą moi uczniowie! Mogę mieć pewność, że zostaniecie wspaniałymi wojownikami.
Zmarszczyła brwi i kontynuowała.
— Dziwię się tylko, że nie zostałaś medykiem, Piaskowa Łapo. To obraza dla naszej rodziny! — prychnęła.
Piasek nie odpowiedziała, a Promyczek wyglądał, jakby miał się rozpłakać. Tych dwoje ewidentnie chcieli mieć ów stanowisko, a ja niezbyt zadowolona stwierdziłam, że przynajmniej nie tylko mi nie podobają się decyzje naszej liderki. Jak zostanę przywódczynią (ta, na pewno. Pomarz sobie, bachorze) to będę miała na uwadze zdanie uczniów.
Idę się wypłakać Ciepłej Łapie.
[1003 słowa: Drżąca Łapa otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia i 3 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz